[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do mnie zadzwoń, dobrze?
Włożył kominiarkę i nagle Sissy zapragnęła mu przypomnieć, żeby zabrał ze sobą pieniądze
na drugie śniadanie, czystą chusteczkę i żeby nie wracał do domu zbyt pózno. Niestety, te dni już
dawno i nieodwołalnie minęły. Stare fotografie z wszystkich albumów tego świata z pewnością
ich nie przywrócą.
Lalka bez głowy
Wiatr zaczynał się wzmagać, dlatego śnieg na podwórku Mitchelsonów unosił się
w powietrze niczym tańczące wróżki.
Jim przebrnął przez śnieg i oparł się o furtkę. Policzki miał jasnoczerwone, a na końcu nosa
wisiała kropelka.
 No i co?  zapytał Steve.  Co masz?
Jim wyciągnął pogniecioną papierową chusteczkę i wytarł nos.
 Powiedziałbym, że strzał został oddany z samochodu parkującego niedaleko tej przyczepy
z napisem  New England Dairies . Mogę potwierdzić, że ponownie mamy do czynienia
z furgonetką albo kombi, ponieważ strzał oddano z bardzo niskiego pułapu nad ziemią.
 Jakieś ślady opon?
Jim energicznie potrząsnął głową.
 Nawierzchnia w tym miejscu składa się, niestety, z grubego żwiru i potłuczonej cegły.
 A więc jedynie zgadujemy, że tam w ogóle był jakikolwiek samochód?
Podszedł do nich posterunkowy MacCormack.
 Jasne. Ale jeśli rozważy się wszystkie czynniki, takie przypuszczenie można będzie uznać
za bardzo prawdopodobne.
Posterunkowy MacCormack był przystojnym mężczyzną o siwiejących włosach. Miał lekką
zimową opaleniznę i bardzo duże uszy. Był doświadczonym i skutecznym policjantem. Jak
zwykle, starannie ogrodził i zabezpieczył miejsce przestępstwa. Był tylko jeden problem:
przemawiał tak monotonnym, beznamiętnym tonem, że Steve z trudem koncentrował się na jego
słowach.
 Rozmawialiśmy już z siedmiorgiem świadków. %7ładen z nich nie widział nikogo w pobliżu
miejsc, z których można by oddać celny strzał do pani Mitchelson. Nie zauważono też nigdzie
w okolicy nikogo obcego, z bronią ani bez broni. Steve miał ochotę dopowiedzieć  amen .
Powstrzymał się jednak i zapytał MacCormacka:
 Nikt także nie widział pojazdu?
 Właśnie. Jednak mimo to pojazd mógł się tutaj znajdować. Ktoś mógł wjechać do Canaan
od południa i zaparkować samochód obok przyczepy. Wtedy byłby niewidoczny z domów na
wzgórzu. Kiedy odjeżdżał, zasłaniał go sklep z meblami. Trzeba by było dobrze wytężyć wzrok,
żeby go zobaczyć, a nikt przecież nie miał ku temu żadnego istotnego powodu.
Steve wyciągnął z kieszeni sztywny od zimna listek gumy do żucia i włożył go do ust.
 Jeśli stała tam furgonetka z otwartymi drzwiami, ja bym ją zauważył.
 Tak, jednak, z całym szacunkiem, pan jest detektywem i dostrzega pan podobne rzeczy,
ponieważ do tego pana przygotowano. Zadałby pan sobie pytanie, co robi tutaj furgonetka
z otwartymi drzwiami, skoro w okolicy nie ma ani sklepów, ani hurtowni, z których można by
coś wynosić i ładować do samochodu. Natomiast przeciętny obywatel mógłby całymi dniami
chodzić po okolicy i nie zauważyłby nawet różowego goryla, gdyby ten go mijał. To zostało
naukowo udowodnione.
 A jednak chciałbym znalezć chociaż jedną osobę, która rzeczywiście widziała zaparkowaną
tutaj furgonetkę. Przynajmniej jedną osobę.
 Może ktoś się znajdzie, w końcu przez cały czas szukamy świadków.
Z domu Mitchelsonów wyszła Doreen. Ostrożnie stawiając stopy, ruszyła w ich kierunku
wąską ścieżką, wytyczoną przez policyjnych techników dwiema liniami taśmy.
 Steve  powiedziała.  Czy chcesz porozmawiać z panem Mitchelsonem i tą dziewczynką?
 Oczywiście.  Popatrzył na posterunkowego MacCormacka i dodał:  Doskonała robota.
Proszę mnie informować, jeśli będzie miał pan coś nowego, dobrze?
 Jasne.
Steve ruszył za Doreen do domu. W kuchni było pełno policjantów, dziennikarzy
i fotografów, a drewniana podłoga była aż czarna od błota. Steve przepchnął się przez kuchnię do
salonu. Jakaś policjantka otworzyła mu drzwi i zaraz je za nim zamknęła.
W salonie było chłodno i bardzo cicho. Pomieszczenie było skromnie umeblowane
brązowymi meblami obitymi skórą. Zciany miały kolor magnolii, a podłoga wyłożona była
dębowymi deskami. W kominku tlił się słaby ogień, dający więcej dymu niż ciepła. Randall
Mitchelson stał przy oknie, ubrany w gruby, niebieski, wełniany szlafrok. Ręce trzymał głęboko
w kieszeniach. Juniper siedziała na podłodze przy kominku, ściskając w rękach lalkę.
 Pan Mitchelson? Jestem detektyw Steven Wintergreen z policji stanowej, wydział zabójstw.
Randall odwrócił się.
 Witam. Nie podam panu ręki. Mam cholerną grypę. Doreen przyklękła obok Juniper
i powiedziała do niej:
 Masz ładną lalkę. Jak jej na imię?
 Izzy.
 Już jedzie do nas ciocia Juniper, siostra Ellen. Na razie zajmie się małą  odezwał się
Randall.
 Musimy jednak z nią porozmawiać. Mamy specjalistkę od przesłuchań dzieci, które były
świadkami przestępstwa. Ta osoba z pewnością nie zrobi jej krzywdy.
 Nie zrobi jej krzywdy? Co mogłoby wyrządzić jej większą krzywdę niż przyglądanie się
śmierci własnej matki?
 A pan? Czy widział pan albo słyszał coś istotnego?
Randall wydmuchał nos.
 O tym, że moja żona nie żyje, dowiedziałem się, kiedy Juniper zaczęła krzyczeć.
 Panie Mitchelson& Czy przychodzi panu do głowy ktoś, ktokolwiek, kto mógłby
z jakiegoś powodu pragnąć śmierci pańskiej żony?
 Ellen była żoną. Była matką. To wszystko.
 Czy nie spotykała się z kimś ostatnio? A może była zaangażowana w lokalną politykę albo
po prostu miała z kimś na pieńku osobiście?
 Krytycznie wypowiadała się o środkach finansowych, które są wydawane na odbudowę
Union Station. Uważała, że o wiele lepiej byłoby wydać te pieniądze na inne cele, jak chociażby
na budowę placów zabaw dla dzieci albo na wyciszenie hałasu spowodowanego ruchem
ulicznym. Ale nic ponadto. Nie potrafię sobie wyobrazić nikogo, kto mógłby pragnąć jej śmierci.
 Rozumiem  powiedział Steve, zapisując coś w notesie.  A jak się układały sprawy
pomiędzy panem a żoną?
 Co ma pan na myśli?
 Czy nic nie zakłócało waszego małżeństwa?
 Oczywiście, że nie. Co mi pan tutaj sugeruje?
 Niczego nie sugeruję. Po prostu zadaję panu rutynowe pytania, panie Mitchelson. To należy
do moich obowiązków.
Randall popatrzył na niego z niedowierzaniem.
 Przypuszcza pan, że to ja ją zabiłem? Była moją żoną. Była matką mojego dziecka. Jak coś
takiego mogło panu w ogóle przyjść do głowy? Czy myśli pan, że znajdę drugą taką kobietę jak
Ellen? Jezu!
Steve odczekał chwilę, gdyż Randall ponownie zaczął wydmuchiwać nos.
 Czy mieliście państwo jakieś problemy finansowe?
 Finansowe? A co to ma wspólnego z zastrzeleniem mojej żony?
 Chodzi mi o pańskie interesy. Nie ma pan na przykład jakichś kredytów, długów?
 Nie widzę żadnego związku&
 Czy mógłby pan po prostu odpowiedzieć na pytanie?
 W porządku, mam pewne długi, ale to nic poważnego. Piętnaście, może dwadzieścia
tysięcy dolarów. Jestem samodzielnym rzeczoznawcą budowlanym i obecnie pracuję przy
budowie Paugnut Mali w Torrington. Nie otrzymam pieniędzy dopóty, dopóki nie zostanie
ukończony drugi etap budowy, ale to nie jest przecież żaden problem.
 Czy pańska żona miała polisę na życie?
Randall opuścił głowę i przycisnął sobie palce do czoła, jakby właśnie zaatakowała go
migrena. Steve czekał w milczeniu, ponieważ zdawał sobie sprawę, jak wściekły byłby on sam, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl