[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydawała się do mnie zrażona, a ojciec nigdy nie miał czasu. Jednak Titosowi poświęca-
li bardzo wiele uwagi. - Wzruszył ramionami w niezdarny sposób, jakby bezskutecznie
przeganiał bolesną tajemnicę rodziców, którzy faworyzowali brata.
Tally powstrzymała się od okazania jakiegokolwiek współczucia czy komentowa-
nia. Widziała, że mówienie o tak osobistych sprawach już i tak bardzo dużo go koszto-
wało.
- Byłem bardzo młody, kiedy zdecydowałem, że nigdy nie będę miał dzieci - przy-
znał odważnie. - Nie chciałem zranić żadnego dziecka w taki sposób, jak mnie zraniono,
a obawiałem się, że może mi zabraknąć tego, czego zabrakło moim rodzicom.
R
L
T
Była wstrząśnięta tymi słowami, bo nigdy nie pomyślała, że jego wątpliwości na
temat bycia ojcem opierały się na tak głębokich przesłankach. Spisywała to raczej na
karb powierzchowności i egoizmu, czego teraz bardzo się wstydziła.
- Myślę... że gdybyś miał ku temu okazję... - wyszeptała niepewnym głosem - był-
byś wspaniałym ojcem. Nie jesteś podobny do swoich rodziców. I chociaż prawie ich nie
znam, to z tego, co widziałam, muszę powiedzieć, że wyglądają raczej na chłodnych i
obojętnych.
Obdarzył ją uśmiechem pełnym uznania.
- Masz dobre serce.
Schylił się i pocałował ją tak żarliwie, że zakręciło jej się w głowie. Przytrzymała
się go za ramiona i spojrzała w oczy. Serce biło jej, jakby biegła w maratonie. To tylko
udawane pojednanie, powtarzała sobie uparcie. Nie chciała już być jego żoną, nie kocha-
ła go, naprawdę nie. Ale on o tym nie wiedział, co napełniało ją poczuciem winy, bo nie-
uczciwość nie leżała w jej naturze. Znów ją pocałował, i świat wokół zawirował. Kiedy
zawstydzona zaczęła się zastanawiać, czy musi go kochać, żeby z nim sypiać, nieocze-
kiwanie uwolnił ją z tego wewnętrznego konfliktu, pytając, czy pójdą popływać. Nic nie
wskazywało, jakoby miało nastąpić między nimi coś bardziej intymnego.
Dwa dni pózniej dostarczono drugi bukiet wybornych róż.
Tęsknię, Robert", można było przeczytać na dołączonej karteczce.
- To całkiem chore! - Sander naskoczył na Tally, drąc notatkę.
- Nasze pojednanie bardzo go zaskoczyło - przyznała speszona. - Celowo tak pro-
wokacyjnie się zachowuje. To zupełnie do niego niepodobne. Pewnie ja jestem winna
temu, że czuje się zle potraktowany.
- Kim dla ciebie jest Miller? - Sander kipiał zle skrywaną wściekłością.
Tally zesztywniała.
- Bardzo go lubię, ale nie chcę o nim rozmawiać. Teraz jestem znów z tobą i
wszystko się zmieniło.
Choć jej powściągliwość jeszcze bardziej go nakręciła, opanował się, zamilkł i nie
wrócili już do tematu. Całe popołudnie uczył ją, jak nurkować z akwalungiem. Dzień za-
R
L
T
kończył się kolacją w restauracji z widokiem na zatokę. Kiedy wrócili do willi, Abu po-
częstował ich herbatą miętową i delikatnymi ciasteczkami, które rozpływały się w
ustach. Sander wręczył jej małe skórzane pudełeczko.
- Przywiozłem z Londynu. Jak będziesz gotowa, założysz.
W środku tkwiła nowa piękna obrączka ślubna. Tally zbladła i spojrzała na niego
bardzo niepewnie.
- Czy to zbyt wcześnie? - zapytał sfrustrowany. Poderwał się nagle i zaczął się nie-
cierpliwie przechadzać po tarasie. - Staram się zachowywać tak, jak sobie życzysz, ale to
wbrew naturze. Nie chcę być twoim najlepszym przyjacielem.
Zakłopotana całą sytuacją, najchętniej rzuciłaby mu się w ramiona. Zacisnęła moc-
no w dłoni pudełeczko z pierścionkiem. To, co zrobił, było takie tradycyjne. A on prze-
cież rzadko zachowywał się typowo.
- Chcę być twoim kochankiem, mężem, ojcem twojego drugiego dziecka - mówił
dalej.
Te słowa obudziły w niej głęboko skrywane tęsknoty. Jako kochanek był doskona-
ły i coraz trudniej przychodziło jej unikanie go. Leżała samotnie na wielkim łóżku i za-
stanawiała się, czy to, co ich łączyło, to udawanie czy prawda. Na pewno nie udawała
radości w jego towarzystwie. Był wspaniałym kompanem. A teraz także jej zaufał, po-
wierzył sekrety swego dzieciństwa. Ewidentnie okazywał, że chce zmian, co miało
ogromne znaczenie w przypadku kogoś tak niezależnego i pozbawionego sentymentów.
Po raz kolejny w jej życiu to znów o nim myślała, gdy się budziła i kiedy szła spać.
Rozwiązanie z dwiema osobnymi sypialniami nie załatwiało przecież problemu na
zawsze... Sander nie mógł się tego domyślić, ale w ten dziwny sposób Tally po cichu sta-
rała się podkreślić swą niezależność, zwłaszcza po tym, w jaki sposób została wkręco-
na" przez ojca w tę próbę pojednania. Jednak rozum podpowiadał, żeby nie robić z uda-
nego seksu systemu nagród. W świecie Sandera akurat to jedno zawsze znajdowało się w
zasięgu ręki. Głupotą byłoby ignorowanie tak istotnego faktu.
Ojcem twojego drugiego dziecka". Ostrożna wzmianka, mająca dać jej do zrozu-
mienia, że uznawał istnienie pierwszej historii, wywoływała łzy. Nie potrafiła już za-
przeczyć, że myśli o posiadaniu dzieci. Z bólem docierało do niej, że pustkę, która w niej
R
L
T
zagościła, mogły wypełnić tylko starania o ciążę. To było jedyne lekarstwo, którego po-
trzebowała. Szybko wygramoliła się z łóżka i w obawie, że zmieni zdanie, ruszyła prosto
do pokoju zajmowanego przez męża.
Gdy weszła, zastała go leżącego w samych bokserkach przed telewizorem. Oglądał
wiadomości gospodarcze. Najpierw spojrzał na nią z zaskoczeniem, ale ponieważ z natu-
ry był prymusem, błyskawicznie się poprawił, usiadł i wyciągnął do niej rękę w zapra-
szającym geście. Z bijącym sercem, ścisnęła go za palce.
Przymknął oczy i wyszeptał:
- Od tego nie ma już odwrotu, moja żono. Koniec półśrodków.
To było jego typowe zagranie w agresywnym stylu: wykorzystać chwilę słabości
przeciwnika i narzucić swoje warunki. Zachciało jej się śmiać...
- No już dobrze - odpowiedziała szeptem.
Patrzyła w jego ciemne przepiękne oczy, a serce wciąż waliło jak oszalałe. Nie
mogła uwierzyć: proponował seks pod warunkiem, że przystanie na długoterminowy
kontrakt małżeński. Jeśli coś mogło potwierdzić przemianę i dojrzałość Sandera, to chy-
ba właśnie to, co usłyszała. Ale ona wróciła w zamian za to, że ojciec uregulował długi
matki, a nie dlatego, że wiedziała, co robi. To teraz nastał czas na przemyślane decyzje i
właśnie zdała sobie sprawę, że nigdy nie miała wątpliwości. Był tylko jeden człowiek na
świecie, który budził w niej prawdziwe uczucia i nie potrafiła się od niego odwrócić bez
względu na konsekwencje tej decyzji. Nie przestała kochać Sandera - wręcz przeciwnie -
kochała go bardziej, niż pomyślałaby, że w ogóle potrafi kochać kogokolwiek. I to był jej
zysk.
Pochylił się i zaczął ją całować. Wystarczyło bardzo niewiele, by obudzić w niej
długo skrywany ogień. Od razu odwzajemniła namiętne pocałunki i szybko znalazła się
w jego objęciach. Kochali się intensywnie. Cudownie było znów czuć jego siłę.
- Nie przestawaj... - szeptała.
- Nie przestanę!
Kontrolował wszystko, co się działo. Ona reagowała niewiarygodnie na każdy jego
ruch, pogrążona w ekstazie. Dopasowali się idealnie. Gdy skończyli, świat zawirował dla
obojga.
R
L
T
- Nie założyłem prezerwatywy... - powiedział, z trudem łapiąc oddech.
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się rozmarzona.
Leżała bez sił przytulona do jego opalonego ramienia.
Następnego dnia odbyła parę wideokonferencji z nowymi klientami, a potem od-
stąpiła biuro Sanderowi i zajęła się kreśleniem szkiców do projektów. Po raz pierwszy od
miesięcy czuła się szczęśliwa i swobodna. Wiedziała, że zapał do życia wrócił, bo wró-
ciła do męża.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]