[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się w rejon cmentarzy ewangelickiego, kalwińskiego i żydowskiego, stanowiska bojowe
zajmuje na linii %7łytniej i Wolskiej... - po paru minutach chaotycznej, ,,prywatnej relacji
przeszedł na regulaminowy język. - Tylko że mam rozkaz przekazać meldunek do Komendy
Głównej... - Są podobno gdzieś na Barokowej, przed godziną dostaliśmy wiadomość. Właśnie
poszedł tam dowódca Zgrupowania...- zatroszczył się Junosza. Kolumb widział, że mimo
obowiązku pozostania na miejscu major ma gwałtowną chęć zameldować się w KG ze swoim
człowiekiem z linii. - Trzeba ustalić, uzgodnić plany obrony... Zobacz, co my tu mamy...
Dowództwo na dowództwie... Zgrupowanie pułkownika Leśnika broni się na Muranowie,
trzymają remizę tramwajową. Major Pełka, znów samodzielny, obsadził Państwową
Wytwórnię Papierów Wartościowych, zgrupowanie majora Sienkiewicza: Miodowa
Senatorska ratusz - plac Bankowy - teraz nazywa się placem Starzyńskiego, przeprowadził
to wojewoda warszawski, dalej: Tłomackie Leszno - szpital Maltański...
- Szpital Maltański padł - mruknął Kolumb, któremu po owym zdanku o przemianowaniu
placu Bankowego przypomniał się, nie wiedzieć czemu, podchorążacki egzamin Jerzego i
indagacje Junoszy na temat służby garnizonowej. - Nieprzyjaciel wali wzdłuż Wolskiej,
Chłodnej, Ogrodowej. Morduje i podpala. Zgrupowanie Chrobry puściło Wronią. Cofnęli
się aż do Sądów na Lesznie. Mamy zagrożone lewe skrzydło obrony na cmentarzach. Gdy
odchodziłem, Czwartacy z AL nie mogli już utrzymać skrzyżowania Wroniej i Ogrodowej.
- No tak, no tak - wyszeptał Junosza. - Oni chcą wyrąbać arterię przelotową aż do mostu
Kierbedzia.
- Więc jak będzie, panie majorze, jak mam szukać KG? Mam doręczyć meldunek do rąk
własnych generała Bora...
- Czekaj, czekaj - zakrzątnął się oficer. - Masz na razie kwaterę, co? :
- Na teraz wystarczy, a potem... - zaciął się.
- Co potem ?
- Potem i tak będziemy się przebijać na Kampinos... Major osłupiał.
- Kto?
- No, my, od Radosława.
- Na Kampinos? Wy? cała bojowa siła powstania? A miasto? - patrzył na swego podchorążego
jak biedny rekrut na podoficera decydującego o jego życiu.
- Ja zresztą nic nie wiem... - wycofywał się Kolumb, mocno speszony swoją gadatliwością.
- Zielonego już nie zobaczym - zamknął sprawę któryś Jagiełło, gdy po paru dniach
dowiedział się, że Starówka jest już zupełnie odcięta.
49
Strzelił raz jeszcze, zarepetował i niespodziewanie odwrócił się na plecy.
- Stukasy - wetknął palec w niebo. Taką postawę uważał snadz za jedynie właściwą, jakby
odpierał nalot wzrokiem. Niczym innym go nie odpierano i samoloty pikowały spokojnie,
bardziej podobne w zwolnionym ruchu do kaczek na jeziorze, sięgających głębokim skłonem
po upatrzony na dnie żer, niż do tradycyjnych jastrzębi na niebie.
- Na Bank... Na pana podchorążego Jerzego... - Jagiełło znudzonym głosem, jak dyspozytor
ruchu w zajezdni, anonsował lot każdej bomby.
Kolumb wolał patrzeć w wylot pustej, wypalonej ulicy. Teraz, zdziwiony milczeniem
żołnierza, spojrzał kątem oka i zmartwiał. Palce Jagiełły zacisnęły się w pięść.
W tym momencie usłyszał wysoki świst i wciągnął głowę w ramiona. Bielejące w
kurczowym zacisku palce Jagiełły przeraziły go bardziej niż gwałtujący już w środku czaszki
jazgot bomby. Siłą wcisnął wzrok w strzelnicę. I nagle uderzyło w nim żywo serce -
wypalony mur narożnej kamienicy łagodnie skłonił się brukom. Skłon był powolny, a łomot
artyleryjskiego ognia i huk pękających granatów sprawiły, że wydawał się bezgłośny. Jak fala
niosąca przed sobą burzę jaskrawej piany podbiegał ku barykadzie w łagodnej ciszy
ogromnego białego tumanu. Kolumb daremnie wytrzeszczał oczy: teraz mogliby podejść, nie
zauważeni, na rzut granatem. Ale chyba się cofnęli, skoro lotnictwo znów zaopiekowało się
okolicami ich barykady? Teraz już widział ogromne, ciemnoróżowe usypisko podpełzające aż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]