[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawiadomić, gdyby zdołała wymknąć się z miasta. Zresztą pomo\emy wam, będziecie mogli
ją widzieć. Marco, zajmiesz się tym?
Ksią\ę Czarnych Sal wstał.
 W dniu, kiedy zbierzemy się, by okrą\yć miasto nieprzystosowanych, przeka\ę wam
wszystkim zdolność widzenia. Ale tylko na krótko. Dopóki Móri, Dolg i ja nie zdołamy jej
unieszkodliwić. Wiemy ju\ jak, ale o tym powiemy pózniej.
Wyjaśnienia przyjęto z zadowoleniem i spotkanie dobiegło końca. Miranda miała
jeszcze tylko gorącą prośbę:
 Ale poczekajcie na Fivrelde, bądzcie tak dobrzy!
 Oczywiście, \e poczekamy  obiecał Dolg z uśmiechem.
Gondagil podszedł do Mirandy.
 Dokąd zamierzasz teraz pójść?  zapytał cicho.
Otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, gdy władczy Talornin poło\ył rękę na jej
ramieniu. Czuła płynącą z niej siłę i ciepło.
 Pozwolisz, Mirando, \e zabiorę ci na chwilę Gondagila? Szczerze mówiąc, mo\esz
wrócić do domu, bo zajmie nam to trochę czasu.
Popatrzyli po sobie tęsknie, Gondagil i ona. Ale nikt nie odmawia Talorninowi.
 Tak, naturalnie  powiedziała cierpko.  Dziękuję za dzisiejszy dzień!
No i tak się skończyło.
Kiedy nareszcie będziemy mogli ze sobą porozmawiać, zastanawiała się zrozpaczona.
Porozmawiać naprawdę, bez tego skrępowania, które odczuwaliśmy w gondoli. Kiedy będę
mogła mu opowiedzieć...? Cierpliwość nie była największą cnotą Mirandy.
23
Samozwańcza czarownica Paula przebywała w Królestwie Zwiatła od kilku dni i czuła
się tu wspaniale. To naprawdę fantastyczna przygoda! Ci, których nazywano Lemurami, i ci
jacyś Stra\nicy, wszyscy tacy przystojni! Krótka przygoda z kimś takim...
Podniecające!
Tamtych dwóch z kwarantanny więcej nie widziała. Ani wikinga, ani fauna. Wszędzie
jednak było mnóstwo innych bardzo męskich istot, naprawdę jest na co popatrzeć.
A przecie\ Paula wcią\ jeszcze nie wiedziała, co naprawdę znajduje się w Królestwie
Zwiatła.
Nie widywała te\ Oriany. Orianę umieszczono w szpitalu, Paula pomyślała nawet, \e
chyba powinna ją odwiedzić. Ale szpitale są takie nieprzyjemne, takie sterylne. Nie ma w
nich nic mistycznego. Poza tym całe dnie miała wypełnione zwiedzaniem tego niezwykłego
kraju.
Paula natychmiast przyjęła do wiadomości, \e znajduje się w świecie istniejącym we
wnętrzu jej dawnego świata, nie miała z tym \adnych problemów, zawsze przecie\ pociągały
ją zjawiska ekstremalne.
Dzisiaj zamierzała pojechać do stolicy gondolą odbywającą tam regularne kursy.
Chciała spędzić ten dzień jako zwyczajna mieszczka. Sąsiadka mówiła, \e w stolicy jest
cukiernia z najpyszniejszymi ciastkami świata.
W godzinę pózniej Paula mogła się osobiście o tym przekonać. O, jakie szczęście!
Będzie tutaj przychodzić częściej.
Na ulicach nie było du\o ludzi, kobieta za ladą powiedziała, \e większość udała się do
miasta nieprzystosowanych jako ochotnicy czy coś takiego, Paula nie do końca pojęła, o czym
tamta mówi.
Ale przy stoliku obok siedziała samotna dziewczyna, zwyczajny człowiek, nie \aden
Lemur, i Paula zaczęła z nią rozmawiać.
Zaczęła łgać w dobrym starym stylu.
 O, tak, to prawda  odparła z nonszalancją na zadane z wytrzeszczonymi oczyma
pytanie.  To prawda, jestem jasnowidzem. Na świecie zewnętrznym często policja zasięgała
u mnie rady.
Była to prawda, ale z pewnymi modyfikacjami. Paula miała w dalszej rodzinie
komisarza policji, z nim rozmawiała o sprawach kryminalnych i w ogóle. To wszystko.
Paula zaczęła chwalić się swoimi zdolnościami, zaczęła je te\ prezentować,
opowiadała, \e widzi aurę dziewczyny, jakieś anioły i mistyczne znaki, a dziewczyna chciała
się dowiedzieć więcej.
 Co tam  rzekła Paula lekko.  Nie ma czego ukrywać, właściwie jestem
czarownicą. Prawdziwą czarownicą. Mam na imię Oriana.
Dziewczyna dopytywała się, jakiego rodzaju czarownicą Paula jest, bo przecie\
istnieje wiele ró\nych. Czarownice piaskowe, czarownice ziemne, czarownice morskie,
czarownice od wiatru, ognia i tak dalej, a Paula patrzyła zdumiona, bo po raz pierwszy
słyszała te nazwy. Mo\e kiedyś czytała o czarownicach piaskowych, ale to brzmiało jakoś
pospolicie. Sucho, szczerze powiedziawszy.
 Jestem czarownicą morza  rzekła swobodnie.  Mieszkałam nad morzem.
Uwa\ała, \e najlepiej zdecydować się właśnie na taką czarownicę, poniewa\ tutaj, w
Królestwie Zwiatła, nie ma \adnego morza, tylko jeziora i rzeki, więc nikt nie będzie mógł
niczego sprawdzić. Zorientowała się, \e weszła na niepewny grunt, więc z ulgą przyjęła do
wiadomości, \e dziewczyna musi ju\ iść. Ona równie\ zgłosiła się jako ochotniczka na tę
obławę, czy co to było, wokół miasta nieprzystosowanych.
Paula nie pojmowała, jak ktoś mo\e chcieć mieszkać w tamtym mieście. Czy mo\na
zle się czuć w tym niewiarygodnie fascynującym kraju? Jest jak stworzony dla niej!
Siedziała jeszcze długo, piła kawę i zajadała się ciastkami.
Oriana nie czuła się tak dobrze. Szczerze mówiąc, akurat w tym momencie czuła się
fatalnie.
Szpital był jasny i wesoły, a personel bardzo \yczliwy. Zaprzyjazniła się zwłaszcza z
młodym kandydatem na lekarza imieniem Jaskari. Na razie Orianie robiono tylko badania,
mogła więc wstawać i wychodzić, jeśli chciała. Jaskari często z nią rozmawiał, starał się jej
objaśnić ten cudowny świat.
 Musisz poznać moją prababkę, księ\nę Theresę  powiedział młody człowiek. 
Macie bardzo wiele wspólnego. Obie posiadacie wrodzoną kulturę.
Oriana podziękowała mu za te słowa, ale zastanawiała się bardzo, jak to jest mo\liwe, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl