[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czynów członków swojej rodziny Ignacy pragnął poświęcić się służbie
wielkiemu królowi, wiernie służyć pięknej damie i zyskać nieśmiertelną
sławę w oczach świata.
Ignacy, zanim osiągnął wiek męski, przyswoił sobie wszelkie cnoty
właściwe dla rycerza: był ambitny, dumny ze swego wyglądu, honorowy.
Juan de Polanco, sekretarz Ignacego i jeden z jego najwcześniejszych
biografów, opowiada, że w tym czasie Ignacy był „uzależniony od hazardu
i rozwiązły w swych kontaktach z kobietami”. Kiedy młodzieniec pokłócił
się z dworzaninem Franciszkiem de Oya o prawo do łask pewnej damy, de
Oya przysiągł rozwiązać sprawę przez zabicie Ignacego. W ciągu
najbliższych kilku lat Ignacy chodził wszędzie uzbrojony, czekając na ruch
de Oya i pojedynek z rywalem na śmierć i życie.
Oczywiście Ignacy nie mógłby zdobyć sławy wyłącznie dzięki
puszeniu się z bycia dworzaninem - musiał udowodnić swoje męstwo w
walce. Kiedy miał dwadzieścia sześć lat, nadarzyła się okazja. Ignacy
zaczął służyć Antoniemu Manrique da Lara, księciu Najery i wicekrólowi
Nawarry - prowincji, do której prawa rościli sobie zarówno Hiszpanie, jak
i Francuzi. Wrogowie zaatakowali, kiedy Ignacy przebywał w Pampelunie.
Wobec armii dwunastu tysięcy Francuzów i ich ciężkiej artylerii władze
miasta zadecydowały o wywieszeniu białej flagi. Jednak Ignacy nie
podporządkował się. Zebrał garnizon w cytadeli i namówił żołnierzy do
odrzucenia nakazu poddania się i do walki z najeźdźcami. Kapitulacja
Pampeluny była bez znaczenia, jeśli twierdza miasta pozostawała w rękach
Hiszpanów. Nie mając innego wyjścia, Francuzi zaatakowali cytadelę.
Przez następne sześć godzin Ignacy był w swoim żywiole, prowadząc
desperacką, beznadziejną walkę przeciwko znacznej przewadze wroga i
bezustannym ostrzałom artylerii. Kiedy zawaliła się część ściany fortecy,
Ignacy dobył miecza i rzucił się w wyłom, gotów zdobyć w końcu sławę.
Gdy tak stał na kupie gruzu, czekając na natarcie, kula armatnia
przemknęła pomiędzy jego nogami, miażdżąc jedną i raniąc drugą. Kiedy
Ignacy
upadł,
odwaga
garnizonu
zmalała.
Załoga
poddała
się
francuskiemu dowódcy znanemu z tego, że zgodnie z rycerskim
obyczajem oszczędzał obrońców. W Pampelunie nawet wysłał swojego
własnego lekarza, by leczył Ignacego.
Po dwóch tygodniach lekarz orzekł, że Ignacy jest wystarczająco
silny, by odbyć podróż do domu. Grupa żołnierzy umieściła ranionego
bohatera w lektyce i eskortowała go do rodzinnego zamku. Niestety,
wkrótce lekarz zatrudniony przez Loyolów ujawnił złe wieści.
Zmiażdżona noga została nieprawidłowo złożona i musi być ponownie
złamana. Pamiętajmy, że w tym czasie zachodnia medycyna nie znała
znieczulenia. Ignacy był całkowicie przytomny, gdy lekarze przystąpili do
dzieła. Opisując później to wydarzenie, określił je jako „rzeźnię”.
Jednakże nogi nie goiły się tak szybko, jak Ignacy tego chciał.
Zmiażdżona noga była teraz krótsza niż druga. Jeszcze gorzej wyglądała
kwestia estetyczna - tuż pod kolanem pojawiła się wypukłość - wystający
kawałek kości. Ignacy nie chciał utykać i nie mógł tolerować deformacji.
Nakazał lekarzom odciąć sterczący kawałek kości i wydłużyć krótszą nogę
- ponownie bez znieczulenia.
Podczas okropnych tygodni, jakie nastąpiły po ponownym zabiegu,
Ignacym opiekowała się jego przyrodnia siostra Magdalena. Kiedy stan
mężczyzny poprawił się, ale nie na tyle, by opuścił łóżko, Ignacy poprosił
dziewczynę o jakieś książki do czytania. Magdalena posiadała tylko dwie
książki, obie o tematyce religijnej: Żywot Jezusa Chrystusa pióra Ludolfa
Kartuza, i żywoty świętych Jakuba de Voragine, czyli Złotą legendę. Nie
mając do dyspozycji niczego innego, Ignacy zaczął lekturę.
Jego nawrócenie postępowało wraz z każdą przewróconą stronicą.
Był zawstydzony, że pozwalał, by próżność, duma, żądza i przemoc
rządziły jego życiem. Wówczas doznał olśnienia: mógł przecież wciąż
podążać za rycerskim ideałem, służąc Królowi Niebios, adorując Panią
Nieba i starając się pozyskać dusze dla Boga. W ciągu jednej
październikowej nocy w 1521 roku, kiedy Błogosławiona Dziewica
Maryja i Chrystus zjawili się w jego komnacie, przesądziły się losy
dalszego życia Ignacego.
W lutym 1522 roku, kiedy nogi Ignacego były znów zdrowe i
sprawne, przyszły święty wybrał się na pielgrzymkę do Montserrat. Tam
powiesił swój miecz i sztylet na kracie przed ołtarzem Błogosławionej
Dziewicy i rozpoczął nocne czuwanie, które było celową imitacją
ceremonii, w trakcie której szlachcic przygotowywał się do stanu
rycerskiego poprzez spędzenie nocy na modlitwie.
Ignacy miał wysoko rozwinięte poczucie kurtuazji, ale był
niedojrzały w kwestiach życia duchowego. Następny rok spędził z
dominikanami, zdobywając podstawy wiedzy religijnej. W miarę czytania
i nauki Ignacy zaczął rozwijać swoje własne pomysły na lepszą służbę
Bogu. Później zebrał je w książce Ćwiczenia duchowe - w dziele, które jest
nie tylko podstawą formacji jezuity, ale także bazą dla wielu
współczesnych rekolekcji. Ignacjański ideał wymaga od ludzi, by odrzucili
pragnienie wygody i stali się nową osobą - natychmiast wykonującą wolę
Boga - bez względu na trudności, nieprzyjemności czy nawet
niebezpieczeństwa.
Ignacy napisał swe Ćwiczenia duchowe w formie poradnika.
Przeprowadzenie ćwiczeń zajmuje trzydzieści dni, a każdego dnia
pojawiają się nowe wyzwania, sprawdzające postępowanie, motywację i
chęć do porzucenia tego wszystkiego, co mogłoby zatrzymać rozwój
duchowy. Podczas gdy inne praktyki duchowe są jedynie źródłem
natchnienia, Ćwiczenia są praktyczne: jest to metoda określająca, jak
zmienić własne życie za pomocą zmiany punku widzenia - poczynając od
rzeczy, które czynią człowieka szczęśliwym, do rzeczy, które podobają się
Bogu.
Ignacy nie zdobył żadnej oficjalnej edukacji, więc zapisał się na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]