[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mojego rzecznika prasowego, \eby przygotował odpowiednie oświadczenie i zorganizował
konferencję prasową. I wtedy ta wiadomość ju\ stała się w pewnym zakresie dostępna.
- Bo te dane i komunikat znalazły się w sieci komputerowej?
- Właśnie. Wiedziałem, \e istnieje mo\liwość przecieku do świata biznesu. Dość ju\
było szumu od naszych zaręczyn. Pamiętasz tych reporterów czekających na nas przy
limuzynie w dniu ślubu?
- Doskonale - powiedziała Angie sucho.
- Twojego ojca i brata widywano ze mną wystarczająco często, \eby zaczęły się
plotki. Nie miałem nic przeciwko temu. Takie szeptane pogłoski mogą być bardzo przydatne.
- Dlaczego?
- Zwiększają zainteresowanie wśród potencjalnych akcjonariuszy. Palmer, Harry i ja
doszliśmy do wniosku, \e to nic nie szkodzi, dopóki...
- Dopóki nie dotrą do mnie, tak? - dokończyła Angie słodkim tonem.
- Było mało prawdopodobne, \ebyś się miała o czymś dowiedzieć. Miałaś mnóstwo
roboty z przygotowaniami do ślubu, a poza tym przecie\ i tak nigdy nie interesowałaś się
tymi sprawami.
- Moje zainteresowania z pewnością ostatnio uległy zmianie, prawda?
- Bardzo śmieszne - sarknął. - Ale chodzi o to, \e ten komputer plus ciągotki Derwina
do dłubania się w ró\nych rzeczach wiele tłumaczą. Nauczył się, jak wejść do zasobu danych.
- A co z faxem?
- Mo\na stąd przecie\ wysłać i fax. - Owen bębnił palcami po biurku. - A skoro ju\
wiedział, \e jego wiadomość została dostarczona, zadzwonił do naszego pokoju w hotelu. -
Zacisnął rękę w pięść. - Mój własny wuj.
- No dobrze - powiedziała Angie spokojnie. - Wiemy ju\, jak to się mogło zdarzyć, ale
nadal nie wiemy, dlaczego.
- Mówiłem ci ju\, dlaczego. Derwin od lat nosi w sobie \al, \e ojciec go nie chciał w
naszej firmie.
- Ale ma potę\ny udział w zyskach Hoteli Sutherland, tak jak wszyscy inni w rodzinie.
Dlaczego miałby szkodzić własnym interesom? W grę wchodzi mnóstwo pieniędzy.
Owen wzruszył ramionami.
- Miał du\o czasu, \eby pielęgnować swoją urazę.
- Myślę, \e chodzi o coś więcej. - Angie zamilkła na chwilę, myśląc nad czymś. -
Mam wra\enie, \e wszystko znów się sprowadza do dawnej waśni. Betty mówiła, \e było w
tym coś więcej, nie tylko nieudany interes.
- To nie ma znaczenia, dlaczego Derwin czuje się pokrzywdzony - zniecierpliwił się
Owen. - Wa\ne, \e miał motyw i... - wskazał na komputer - środek do osiągnięcia celu.
- Podobnie jak inni w tym domu. Dopóki nie oferowałeś swojemu szwagrowi pracy,
twoja siostra i Celia te\ miały motywy. Nawet twoja ciotka nienawidzi Townsendów. I
wszyscy mieli dostęp do komputera.
- Helen nie ma pojęcia, jak obsługiwać komputer. Ani Celia czy Kim. Glen dałby
sobie z tym radę, ale po co. Nie miał powodu szkodzić spółce.
- I co masz zamiar teraz zrobić?
- Przyprę go do muru. Powiem mu, ze wiem o wszystkim. Zagro\ę, \e jeśli jeszcze raz
wejdzie nam w drogę, obetnę dochody jemu i Helen te\.
- Mo\e znalazłby się lepszy sposób rozwiązania tej sytuacji, Owen. - Przysiadła na
brzegu biurka.
Odwrócił się ku niej w fotelu.
- Tak? Co proponujesz?
- Myślę, \e nale\ałoby najpierw dowiedzieć się, dlaczego twój wuj to wszystko robi.
A potem mo\e powinieneś podejść do sprawy trochę inaczej ni\ twój ojciec. Czy bardzo by ci
szkodziło dać mu miejsce w nowym zarządzie spółki Sutherland i Townsend?
Owen spojrzał na nią kompletnie osłupiały.
- Czyś ty zwariowała?
- Owen, pomyśl nad tym chwilę, proszę. Zawsze dasz sobie z nim radę, jeśliby
sprawiał jakieś kłopoty. Ale moim zdaniem nie będziesz mieć z nim \adnych problemów. Bę-
dzie popierał ka\dy twój ruch.
- Nie wierzę własnym uszom. Najpierw kazałaś mi oferować pracę Glenowi
Langleyowi, a teraz Derwinowi. Usiłujesz dyktować mi, jak mam prowadzić interesy i moje
sprawy rodzinne?
- Jestem udziałowcem w jednym i drugim, dlaczego miałabym trzymać buzię na
kłódkę?
- Bo nie wiesz, co mówisz! - Owen wstał. - Nie chcę więcej słyszeć ani słowa. Sam
będę decydować, co i jak.
- Skoro ju\ o tym mówimy, to naprawdę powinieneś pomyśleć o przeniesieniu aktu
własności tego domu na Celię. Ona uwa\a, \e ojciec chciał go jej zostawić. A ty nawet nie
lubisz tego miejsca. Wręcz przeciwnie.
- Mam przekazać dom Celii? Dobry Bo\e, nie uznajesz kompromisów, co, moja pani?
- Tak sobie tylko pomyślałam, Owen. - Uśmiechnęła się swoim najbardziej
czarującym uśmiechem.
- Więc przestań myśleć!
- Tak, Owen.
- Mówię powa\nie, Angie. Nie wyobra\aj sobie, \e nie widzę, jak próbujesz mną
ostatnio manipulować.
- Wcale nie.
- Daj spokój, Angie.
- Podsunęłam ci tylko kilka propozycji. Wiem bardzo dobrze, \e ani ja, ani nikt inny
nie mógłby cię zmusić do zrobienia czegoś wbrew twojej woli.
Spojrzał na nią zwę\onymi oczami i odchylił się głęboko w fotelu.
- Podejdz do mnie, Angie - rozkazał stłumionym głosem. Przestraszona groznym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]