[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podkreśliła szerokim czerwonym paskiem i czerwonymi butami na obcasie,
Jonas był bardzo zajęty. Kilka chwil pózniej spotkali się w salonie. Jonas
przebrał się, ogolił i czekał na nią z bukietem lawendy i groszków.
 No, no.
 Nie miałaś ślubnego bukietu  powiedział, wręczając jej kwiaty.
 Dziękuję.  Powąchała je.  Ale moje  no, no" dotyczyło ciebie.
Wyglądasz jakoś inaczej.
Miał na sobie szytą na miarę sportową marynarkę, do której włożył
dżinsy, wygodne skórzane półbuty i codzienną białą koszulę. Uśmiechnął
się szelmowsko, ale odpowiedział niewinnie:
 Nie wiem, o czym mówisz. Mam krawat.
Tak, miał krawat, ten, który dostał od Sereny przed ich pierwszym
wspólnym publicznym występem. Wówczas to było bardziej wyzwanie niż
prezent. Prawdę mówiąc, nie spodziewała się, że Jonas kiedykolwiek go
włoży. Odłożyła bukiet i podeszła do niego. Uległa pokusie i położyła
dłonie na jego piersi, a zaraz potem udała, że poprawia węzeł krawata.
Wciągnęła zapach jego wody toaletowej i westchnęła.
 Dokąd się wybieramy?
 Zobaczysz  odparł wymijająco.
Serena uwielbiała niespodzianki, ale kiedy niedługo potem dotarli na
lotnisko, była oszołomiona. Jonas wynajął helikopter, którym mieli udać się
do celu. Trudno było rozmawiać, przekrzykując szum śmigieł. Ale Serenie i
tak odebrało głos.
125
R
L
T
Pilot wylądował na pozornym pustkowiu, gdzie czekał na nich czarny
samochód z szoferem w uniformie.
 Kiedy ty to wszystko zorganizowałeś?  Serena nie mogła otrząsnąć
się ze zdumienia.
Jonas wzruszył ramionami.
 Wykonałem tylko parę telefonów.
Oboje wiedzieli jednak, że zrobił dużo więcej. Pokazał jej, że potrafi
być romantyczny i spontaniczny. Zupełnie jakby chciał być znów tym
mężczyzną, który zrobił na niej takie wrażenie. Na tę myśl zakręciło jej się
w głowie.
Wreszcie samochód wjechał na długi podjazd wiejskiej posiadłości,
która bardziej pasowała do dawnego południa kraju niż do jego zachodniej
części, i to w dwudziestym pierwszym wieku.
 Gdzie jesteśmy?  zapytała Serena, patrząc na potężne kolumny
ganku oświetlonego wiszącą lampą.
 Zobaczysz.  Jonas położył dłoń na jej plecach, kiedy wspinali się po
schodach.
 Witamy w Piedmont  powiedział elegancki portier, gdy weszli do
środka.
Serena szybko przekonała się, że to, co wyglądało na prywatną
rezydencję na środku pustyni, w istocie było ekskluzywną restauracją. Kiedy
zajęli miejsca przy stoliku, Jonas wyjaśnił jej, że sześć lat wcześniej pewien
szef kuchni z Los Angeles, kierując się impulsem, kupił ten dom i po
kosztownej renowacji urządził tam pierwszorzędny pensjonat słynący z
wytwornych pokoi, bogatego wyboru win i niezwykłych deserów.
 To doskonałe miejsce do uczczenia twojego sukcesu  stwierdził
Jonas.
126
R
L
T
Kelner przyjął od nich zamówienie na drinki. Serena zdecydowała się
na szampana, więc Jonas zamówił butelkę dla nich obojga. Złote słońce
zniknęło za horyzontem i pojawiły się pierwsze gwiazdy. Ten wieczór był
niemal tak magiczny jak tamten, kiedy się poznali, pomyślała Serena z
westchnieniem.
 Dziękuję, Jonasie, to miłe.
 Nie ma za co. Zasługujesz na to. Rzadko wychodziliśmy z domu.
 Bez przerwy gdzieś chodzimy  zaprotestowała.
 W związku z kampanią. Mówię o wieczorze spędzonym sam na sam.
 Rozumiem, dlaczego nam się to nie zdarza.
 Tak?
 Z powodu mediów  odparła.  Dziennikarze są wszędzie.
Jonas poprosił o menu deserów. Potem uśmiechnął się do Sereny znad
oprawionej w skórę karty dań.
 Znasz takie powiedzenie:  %7łycie jest krótkie, zacznij od deseru"?
Serena zamrugała powiekami.
 Chcesz teraz deser?
 Czemu nie?
Ona tak by właśnie zrobiła, ale Jonas?
 Co w ciebie wstąpiło?
 Mam ochotę na coś słodkiego.  Patrzył na nią, a nie na menu, a jego
spojrzenie odbierało jej dech.
 Ochotę? szepnęła.
 Tak, od jakiegoś czasu. Czasami to mi nie pozwala zasnąć.
Zwietnie rozumiała, o co mu chodzi, więc skinęła głową.
 A ty wiesz, na co masz ochotę?  zapytał.
127
R
L
T
O tak, wiedziała. Mało nie wypaliła czegoś kompletnie
nieodpowiedniego, zanim zdała sobie sprawę, że obok nich stoi kelner, a
pytanie Jonasa dotyczy jedzenia.
Serena zamówiła duży kawałek ciasta czekoladowego z musem
truskawkowym, posypanego białą i gorzką czekoladą. Było tak sycące, że
nie znalazła już miejsca na nic więcej niż parę kęsów piccaty z kurczaka.
Mimo to wciąż czegoś jej brakowało. Wciąż była głodna, lecz to był inny
głód. Kiedy Jonas uregulował rachunek i zaproponował spacer, zrozumiała,
że on też to czuł.
Trzymając się za ręce, szli przejściem prowadzącym na patio, gdzie
grała muzyka i znajdował się parkiet. Nim tam dotarli, Jonas wziął ją w
ramiona. Przytulił policzek do jej policzka i kołysali się w rytm melodii w
łagodnym świetle papierowych latarni.
 Czy... nie powinniśmy wracać?  spytała.
 yle się bawisz?
 Trochę za dobrze  odparła, kiedy jego ciepły oddech musnął jej
ucho.
 Chyba wiem, o czym mówisz.
Serenie dudniło w uszach.
 Możemy tutaj zostać  powiedział.
Ta propozycja zabrzmiała podobnie jak tamta, kiedy się poznali. On
sam bardziej przypominał teraz tamtego Jonasa, który miał chęć
zaryzykować i kusił los.
 Tutaj?
 Wynajmiemy pokój.
 My... umówiliśmy się...  Trudno jej było przypomnieć sobie, na co
się umówili, kiedy muskał wargami jej szyję.
128
R
L
T
 Na małżeństwo bez seksu podpowiedział. Przestał ją całować i
odsunął się na tyle, by widzieć jej twarz w przyćmionym świetle.  Decyduj.
Możemy wrócić do domu albo spędzić noc tutaj. Razem.
Jak mąż z żoną.
Serena miała świadomość, że o to właśnie mu chodzi, tak samo jak
wiedziała, jak powinna brzmieć jej odpowiedz. Zwłaszcza że ani słowem nie
wspomniał o innych warunkach ich małżeństwa.
Mimo to uniosła głowę i pocałowała go.
Serce Jonasa waliło, gdy dotarli na piętro, gdzie wcześniej zamówił
pokój z nadzieją, że tam zakończą wieczór. Zamykając drzwi, starał się nad
sobą zapanować. Postanowił się nie spieszyć. Ale gdy tylko Serena zdjęła
buty, zachwiała jego postanowieniem. Jedną stopą masowała spód drugiej,
siedząc na skraju łóżka.
 Co tak stoisz?  zapytała.
 Próbuję zachowywać się jak dżentelmen.  I zupełnie mu to nie
wychodziło. W myślach już zdzierał z niej suknię i te kawałki koronki, które
miała pod spodem.
Serena sięgnęła ręką do tyłu, by rozpiąć suknię.
 Prawdziwy dżentelmen zaoferowałby mi pomoc.
Razem z ich ubraniami zniknął gdzieś świat istniejący za ścianami
pokoju. Stres i frustracja też zniknęły, gasnąc z każdym jękiem i
westchnieniem. Jonas czuł się niewiarygodnie szczęśliwy.
Potem leżeli razem, przytuleni.
 No, no. Było lepiej, niż zapamiętałam  powiedziała w końcu
Serena.  A mam dobrą pamięć.
Jonas zaśmiał się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl