[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jej praca doktorska była zagro\ona, jednak gdyby z niej zrezygnowała, nie mogłaby ju\
pomóc ani Samowi, ani jemu podobnym.
Przede wszystkim chciała udowodnić, \e Sam wart jest, \eby o niego walczyć. Do tego
celu musiała jednak powściągnąć wszystkie swoje skojarzenia erotyczne kierowane pod jego
adresem. Niewa\ne, jakie po\ądanie w niej wzbudzał, nie mogła dać się temu ponieść.
Było jednak coś, co nie dawało jej spokoju. Jak miała zrozumieć problemy pacjentów,
skoro sama nie zetknęła się bezpośrednio z ciemnymi stronami \ycia? Sam ośmielił się jej to
wytknąć i miał rację. Tylko \e nie on miał być jej przewodnikiem.
Wyszła z wanny i zaczęła się wycierać.
Rozległ się dzwięk telefonu. W pierwszym odruchu pomyślała, \e to Sam; w słuchawce
odezwał się jednak kobiecy głos. Dzwoniła Jules Hardy, znajoma od Carmichaela,
sprzedawczyni w dziale kosmetyków.
Jules była postawną młodą kobietą o rudych włosach, bujnym biuście, prowadzącą
równie bujne \ycie erotyczne, czego nawet nie starała się ukrywać. Edie pomyślała, \e jeśli
chciałaby poznać mroczne strony \ycia, to Jules niewątpliwie mogłaby jej to ułatwić.
Słuchaj, mam trochę kłopotów, a słyszałam, \e uczysz się na terapeutkę zagaiła Jules
bez zbędnych wstępów.
No tak, jestem psychologiem. W czym mogę ci pomóc?
Wiesz, to nie bardzo jest rozmowa na telefon. Rzecz jest dość osobista i chodzi o
mojego chłopaka, Kyle a Spencera. Właściwie to on poradził mi, \ebym do ciebie
zadzwoniła.
Edie drgnęła. Kyle Spencer był jednym z jej protegowanych z ośrodka
resocjalizacyjnego, którym załatwiła pracę w domu towarowym.
Czy to Kyle ma kłopoty? zapytała.
Coś w tym sensie.
Kolejna kolizja z prawem? Czy\by Kyle zamieszany był w sprawę kradzie\y i to
niepokoiło Mes?
Musimy się spotkać, to jest sprawa poufna. Mo\esz teraz wyjść?
Edie spojrzała na zegarek, było dziesięć po dziesiątej. Zwykle o wpół do jedenastej kładła
się spać. Teraz jednak ktoś jej potrzebował, mo\e była w stanie coś pomóc. Niewa\ne, która
godzina.
Proszę cię... Jules najwyrazniej zale\ało, \eby zobaczyć się z nią, i to jak najszybciej.
W porządku.
Spotkamy się w kawiarni na Wayfarer Lane za godzinę, dobrze?
Dobrze, jak chcesz. No to na razie.
Edie odwiesiła słuchawkę w niejasnym przekonaniu, \e właśnie zaczyna się pakować w
kolejne kłopoty.
Sam znalazł się przy sklepie Carmichaela przed świtem, podobnie jak ka\dego ranka od
czasu, gdy podjął się swego zadania. Między czwartą rano, kiedy nocny wartownik schodził
ze słu\by, a szóstą, kiedy pojawiali się pierwsi pracownicy zaopatrzenia, dom towarowy
pozostawał niestrze\ony. Była to wymarzona pora dla kradzie\y i właśnie dlatego ju\ od
kilku dni Sam, zaczajony w zaroślach na wprost wejścia dostawczego, czatował na złodzieja.
Teraz te\ zajął swe stanowisko, marząc przy tym o kubku gorącej kawy, tej nocy bowiem
raczej się nie wyspał, a zawdzięczał to przede wszystkim niejakiej Edie Preston. Ta mała o
dziecinnej, figlarnej twarzy i krótkich kręconych włosach była naprawdę wyjątkowa; ona
rzeczywiście starała się ludziom pomóc. Sam nie mógł przestać o niej myśleć.
Czekał przez jakiś czas w swym ukryciu, kiedy w jego polu widzenia pojawił się
zdezelowany stary chevrolet, do złudzenia przypominający samochód Harry ego Coomera.
Sam wytę\ył wzrok; wszyscy pensjonariusze ośrodka resocjalizacyjnego, wśród nich Joe,
Kyle i Harry, zobowiązani byli przebywać tam od północy do szóstej rano. Czy\by Harry
wyrwał się stamtąd nielegalnie?
Samochód objechał parking pod domem towarowym, zawrócił i odjechał; teraz ju\ Sam
nie miał ju\ wątpliwości, \e jest to samochód Harry ego.
I znów nic się nie działo. Zaczynał drętwieć z zimna, le\ąc bez ruchu na ziemi, w
temperaturze bądz co bądz poni\ej zera. Głowę zaś znowu wypełniły mu fantazje na temat
Edie. Oczyma wyobrazni widział ją u siebie w domu, w swoim łó\ku, piękną, nagą, tylko dla
niego.
Z trudem otrząsnął się z tych myśli, lecz w tej\e chwili jego marzenia jakby o\yły. Nagle
zobaczył ją tu\ przed sobą, całkowicie realną, z krwi i kości, Edie we własnej osobie.
Towarzyszyła jej postawna rudowłosa dziewczyna o pokaznym biuście, w której rozpoznał
sprzedawczynię z działu kosmetyków u Carmichaela. Stały razem przy wejściu dostawczym i
manipulowały przy systemie alarmowym. Sam a\ przetarł oczy ze zdumienia. Co o tej porze
robiła tu Edie i to jeszcze z osobą o zdecydowanie kiepskiej reputacji? A w dodatku
wyglądało na to, \e usiłują ukradkiem dostać się do domu towarowego.
Jules zgodnie z szyfrem nacisnęła odpowiednie guziki przy wejściu i cię\kie metalowe
drzwi rozsunęły się przed nimi; Edie tymczasem trwo\liwie rozglądała się dookoła.
W porządku odezwała się Jules. Teraz trzeba będzie jeszcze tylko wyłączyć kamery
filmujące całe wnętrze sklepu. Jeśli to nam się uda, to mo\emy buszować tu wszędzie, ile
dusza zapragnie.
Znasz system działania tych kamer? Jules kiwnęła głową.
Jak zdobyłaś te wszystkie szyfry? wyszeptała Edie, idąc za nią krok w krok.
Jules zapaliła latarkę i pociągnęła dzwignię u drzwi, które zamknęły się za nimi z
hałasem.
Chodziłam przez jakiś czas z Dave em Highsmithem, który był tu przed Trotterem.
Podał mi te szyfry, bo spotykaliśmy się w sklepie po godzinach pracy mrugnęła do Edie
porozumiewawczo.
Edie była zmęczona i przestraszona, tej nocy nawet oka nie zmru\yła. Do czwartej rano
siedziały w nocnym barze, bo kiedy Jules opowiedziała jej całą historię, nie ulegało dla niej
wątpliwości, \e będą musiały włamać się do sklepu. I to najlepiej wczesnym rankiem, kiedy
zupełnie nikogo tam nie było.
Zgodnie z relacją Jules, poprzedniego dnia ukryła się ona w pomieszczeniu dla personelu
a\ do zamknięcia sklepu, aby móc spotkać się tam z Kyle em, który jako techniczny pracował
o godzinę dłu\ej. Podobno uprawiali jakiś szalony seks na ladzie w dziale kosmetyków i
wszystko byłoby znakomicie, gdyby nie jeden drobny fakt; nie wiedzieli, \e tego samego dnia
ze względów bezpieczeństwa zainstalowano tam właśnie dodatkową kamerę. Kyle dowiedział
się o tym dopiero po powrocie do ośrodka, jego kumpel Joe brał bowiem udział w
montowaniu nowego sprzętu.
Trotter przeglądał wszystkie taśmy co rano, tę trzeba było jak najszybciej usunąć.
O tej porze Kyle nie mógł ju\ wyjść z ośrodka, zadzwonił więc do Jules i wszystko jej
opowiedział, ta zaś wezwała na pomoc Edie.
Ta taśma całkowicie skompromitowałaby i Kyle a, i Jules, a ponadto nasuwałaby pewnie
podejrzenie, \e są oni zamieszani w kradzie\e; on wylądowałby znowu w więzieniu, ona
straciłaby pracę. Edie, która ręczyła za swych protegowanych z ośrodka, pewnie te\ by
wyleciała. Zale\ało jej więc, \eby ukryć całą tę sprawę i dlatego właśnie była teraz tutaj, a nie
gdzie indziej. Po głowie nieustannie kołatała jej się jedna myśl: stracę pracę, stracę Sama, z
pracy doktorskiej nici.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]