[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bardzo mi miło. - Madani lekko skinął głową.
- Co cię do mnie sprowadza? - spytała ze zdziwieniem Emily.
- Przyniosłem ci do skosztowania wino.
R
L
T
- To zabawne - powiedziała Emily, myśląc o winie, które sama zamówiła.
- Zabawne? - zdziwił się Madani - Dlaczego?
- Nieważne. - Uśmiechnęła się i machnęła ręką.
- Chciałem podać je jutro wieczorem, ale wolę najpierw zapytać cię o zdanie. Zale-
ży mi, żeby podkreślało smak tak starannie przygotowanego menu.
Mówiąc to, wyciągnął z torby butelkę i podał ją Emily.
Zerknęła na etykietkę i rozpoznała nazwę znanej francuskiej winnicy. Butelka ta-
kiego wina kosztowała dwa razy tyle co zamówione przez nią, ale Madani nie wyglądał
na człowieka, który musi liczyć się z kosztami.
- To był doskonały rok dla pinot noir, powinno się doskonale komponować z rybą.
- No to może napijemy się po kieliszku? - zapytał, zerkając kolejno na wszystkie
panie.
- Teraz? - Emily spojrzała na kuchnię, gdzie jeszcze tyle rzeczy było do zrobienia.
W końcu jednak wzruszyła ramionami. - Może faktycznie nie zaszkodzi spróbować.
- Przyniosę kieliszki - oznajmiła Arlene.
Sarita jak zahipnotyzowana stała wciąż w tym samym miejscu, nie mogąc oderwać
oczu od Madaniego. Emily doskonale ją rozumiała, bo sama lubiła na niego patrzeć.
- W porządku, Arlene, chyba każdej z nas należy się krótka przerwa.
Godzinę pózniej wina już nie było, podobnie jak Sarity, która wyszła, by spotkać
się z przyjaciółmi. Arlene również szykowała się do wyjścia, zwłaszcza, że następnego
dnia miała przyjechać wcześnie rano i załadować samochód. Wszystkie przystawki i
przekąski, o które prosiła ją Emily, były już gotowe.
Jedynie Madani nie wykazywał chęci opuszczenia jej mieszkania. Nie żeby jej na
tym zależało, bo naprawdę bardzo dobrze czuła się w jego towarzystwie, ale wydawało
się to w pewnym sensie oczywiste.
Tymczasem Madani z zainteresowaniem przyglądał się przygotowaniom, zadawał
wiele pytań, które były jawnym dowodem na to, że w życiu nie zagotował nawet wody
na herbatę, nie mówiąc już o wykonaniu jakiejkolwiek bardziej skomplikowanej czynno-
ści związanej z kuchnią. Emily musiała udekorować tort, w czym akurat nie czuła się
szczególnie mocna.
R
L
T
- Próbowałam wytłumaczyć mojej klientce, nie jestem mistrzynią wypieków i że w
zaznajomionej cukierni dostanie znacznie bardziej atrakcyjny tort, ale nalegała, żebym
się tym zajęła.
- Najwyrazniej ma do ciebie zaufanie.
- A ja myślę, że może wygodniej jej było wystawić jeden czek i mieć to z głowy.
Jest bardzo zajęta. Podkreślała to za każdym razem, gdy tylko miałyśmy okazję poroz-
mawiać. Nawet się zaczęłam zastanawiać, dlaczego zdecydowała się na dziecko. Ja sama
jestem zajęta, i to może nawet bardziej od niej, i wiem, co to znaczy. Ale dzięki temu, że
znam swoje ograniczenia i priorytety, podejmuję, jak sądzę, właściwe decyzje.
- Chcesz przez to powiedzieć, że nie zamierzasz nigdy wyjść za mąż i mieć dzieci?
- zapytał Madani.
To pytanie zbiło ją z tropu. Przerwała pracę i spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie to żeby nigdy, ale na razie nie wygląda to najlepiej, zwłaszcza że rodziciel-
stwo pojmuję jako zajęcie dla obojga rodziców, szanse są więc tym mniejsze.
Oswoiła się już z faktem, że jej plany zawodowe trudno byłoby pogodzić ze stałym
związkiem i macierzyństwem, a przynajmniej tak jej się wydawało. Ale teraz, kiedy Wy-
powiedziała to na głos, poczuła ukłucie w sercu. Racjonalnie rzecz ujmując, było to fair,
bo przecież nie można mieć wszystkiego, ale poczuła się jakby oszukana przez samą sie-
bie.
- Czy ta decyzja ma coś wspólnego z tym, co zaszło między tobą i Reedem Bene-
dictem? - spytał cicho.
- I tak, i nie. - Odsunęła na bok ciasto. - Prawda jest taka, że często pracuję do póz-
nej nocy i mam zajęte weekendy. Reed nie chciał, żebym odnosiła sukcesy, i to z wielu
powodów, od zapełnionego kalendarza począwszy.
Madani burknął coś w swoim ojczystym języku. Biorąc pod uwagę szorstkość wy-
powiadanych słów, nie musiała prosić o przetłumaczenie.
- Tak, wiem - przytaknęła - Reed to wyjątkowy dupek.
- Przepraszam, to, co przed chwilą powiedziałem, było nieco bardziej opisowe -
wyjaśnił Madani. - Uważam, że jest zwyczajnie onieśmielony twoim sukcesem i czuje
się przy tobie mniej męski.
R
L
T
Emily uśmiechnęła się szeroko.
- Teraz ja też to rozumiem, nie zmienia to jednak faktu, że zdradził mnie z moją
młodszą siostrą.
- Nie zasługiwał na ciebie, Emily.
Powiedział to z taką szczerością i tak przekonując co, że uśmiech zamarł jej na
ustach i zachciało jej się płakać.
- Ale w jednym miał rację - powiedziała ze smutkiem. - Właściwie wzięłam już
ślub ze swoją pracą i pewnie tak pozostanie.
- Nawet kiedy otworzysz restaurację?
Ujęło ją, że powiedział kiedy, a nie jeśli. Wierzył w nią i rozumiał, że restauracja
nie była tylko jej zachcianką, a gotowanie jedynie jej hobby.
- Szczególnie wtedy - odrzekła - przynajmniej na początku - dodała. - Już nie pa-
miętasz? Muszę mieć wszystko pod kontrolą. - Zaśmiała się trochę nerwowo. - A co z
tobą? Twoja praca też jest absorbująca, wciąż jesteś w podróży... To także niełatwe, gdy
chce się budować związek.
Właśnie zdała sobie sprawę, że nie zna go na tyle dobrze, by oceniać jego życie
prywatne. Przecież mógł kogoś mieć... Cholera, przecież on może mieć w Kaszakrze żo-
nę i dzieci. Ale chyba by coś o tym wspomniał, szczególnie po tamtym pocałunku. Mimo
to wstrzymała oddech, czekając w napięciu na odpowiedz.
- Nic jeszcze nie wiem na ten temat - odrzekł. Naprawdę nie było powodu, by po-
czuć aż taką ulgę.
- Myślisz, że któregoś dnia ożenisz się i założysz rodzinę?
- Tak, z pewnością się ożenię - powiedział bez najmniejszej euforii.
- Widzę, że już nie możesz się tego doczekać...
- Muszę po prostu zrobić to, co do mnie należy, to, czego ode mnie oczekują - za-
kończył ponuro i zmienił temat. - Dzwoniłaś już do tego lokalu, w którym chcesz mieć
restaurację?
Tamtego wieczoru, gdy odkryła to miejsce, była tak szalenie przejęta, że natych-
miast chciała zadzwonić do agencji nieruchomości. Powstrzymał ją tylko fakt, że była to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl