[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kołchozowych polach, na których ścinała kłosy i została zatrzymana
na miejscu kradzieży z jednym workiem kłosów"15.
W sądach w oparciu o  prawo pięciu kłosów" zapadały wyroki, ale
wydawano je, opierając się na materiałach zebranych przez policję.
Zajmowały się tym wszystkie piony służb milicyjnych, głównie tych
specjalizujących się w zwalczaniu kontrrewolucji. Znalazło to
odbicie w uchwale Biura Politycznego KPBU z 18 listopada 1932 r.
Zgodnie z nią służby GPU, oprócz zwalczania i likwidacji ognisk
 kułacko-petlurowskich", miały się również zająć dostawami
kontyngentów. Zobowiązano GPU do zajęcia się  rachmistrzami i
księgowymi kołchozów nie wywiązujących się z planowych dostaw
/.boża i organizujących jego roztrwonienie"16.
Wieże strażnicze, które w połowie 1932 r. zakłóciły wiejski
krajobraz, były najbardziej widocznym elementem systemu strzeżenia
kołchozowych łanów. Już z daleka przypominały głodnym amatorom
zbożowych kłosów, że za wyciąganie ręki po kołchozowe mienie
spotkać się mogą z surowymi represjami.
8o
8i
Na odkrytej przestrzeni zadaszone pomosty umieszczano na wkopanych
w ziemię słupach, a gdy pola graniczyły z lasami, wykorzystywano w
tym celu drzewa. Na wieżach tych przez całą dobę czuwali uzbrojeni
strażnicy, pilnując, aby wygłodzeni  złodzieje" nie dobierali się
do plonów. Tych siedzących na wieżach uzupełniali wartownicy
naziemni krążący wokół kołchozowych upraw w celu zastraszenia
ludności i zmobilizowania czujności aktywu.
Przed żniwami 1933 r., kiedy głód zbierał największe ofiary i
ludzie przestali się liczyć z represjami, wydano specjalną odezwę,
którą w połowie czerwca opublikowano w prasie. Czytamy w niej:  Do
plonów już obecnie wyciąga się ręka kurkulsko-petlurowska [...] i
my rady wiejskie, mobilizujemy klasową pilność kołchozników do
ochrony świętej własności socjalistycznej. Na łanach we dnie i w
nocy już stoją patrole, a lepsze oddziały objeżdżają pola.
Niestrudzenie kontrolują pracę patroli. Po zakończeniu pracy w
polu nikt nie może przejść przez łany bez hasła"17. Działania te
upodobniały wsie ukraińskie do łagrów radzieckich i nie było to
podobieństwo tylko symboliczne.
Czarne tablice  tak określano wykazy wsi i kołchozów, które
uznane zostały za szczególnie oporne w dostawach wyznaczonego
kontyngentu. Po raz pierwszy ten rodzaj represji zastosowano po
podpisaniu 16 grudnia 1932 r. przez premiera Ukrainy Własa Czubara
i pierwszego sekretarza S. Kosiora specjalnego zarządzenia. We
wstępie zaznaczono, że jego wydanie spowodowane zostało  wyjątkowo
haniebnym załamaniem się dostaw zboża w poszczególnych rejonach
Ukrainy" i miało pomóc w  złamaniu sabotażu dostaw, organizowanego
przez kurkuli i kontrrewolucyjne elementy oraz w zniszczeniu oporu
części wiejskich komunistów, którzy stali się organizatorami tego
sabotażu"18. Pierwszymi ofiarami  czarnych tablic" byli mieszkańcy
sześciu wsi: Werbka i Hawryliwka z obwodu dniepropietrow-skiego,
Luteńka i Kamianyj Potok z obwodu charkowskiego oraz
S wiato trój ićk i Pisky z obwodu Odessa. Wobec tych wsi
zastosowano następujące represje: wstrzymano dowożenie towarów i
zabrano wszystkie artykuły, z miejscowych sklepów. Zabroniono
zajmować się handlem tak kołchozom, jak i kołchoznikom, wstrzymano
udzielanie kredytów i ściągano udzielone wcześniej z państwowych
urzędów i instytucji spółdzielczych, z tych kołchozów usuwano
ludzi uznanych za wrogów socjalizmu. Kiedy na czarne tablice
wpisywano kolejne miejscowości, wachlarz kar się poszerzał. Tak
stało się w rejonie berdianskim, którego władze w końcu grudnia
1932 r. wpisały na czarną tablicę kołchozy:  Czerwony Sztandar" i
 T. Szew-czenki". Oprócz wspomnianych kar wsie te zostały
obciążone dodatkowymi dostawami mięsa, zakazano im dokonywania
przemiału zboża i skierowano tam karne brygady. Nie dysponujemy
danymi, ile wsi i kołchozów zostało objętych tą formą represji,
ale biorąc pod uwagę, że decyzje zapadały również w obwodach i
rejonach, można przyjąć, że było ich kilkaset.
Sytuację wsi, na które spadło to nieszczęście, obrazowo
przedstawiają relacje świadków. W korespondencji skierowanej do
gazety  Radianśkie Seło" z kołchozu  Sierp i Młot" w rejonie
odeskim czytamy:  Od kiedy jesteśmy na czarnej tablicy brygada
ściągająca chodzi do kołchozników i szuka zboża. Jak u kogoś
znajdzie, oddaje do sądu jako złodzieja. Niedawno na wyjazdowej
sesji sądzono u nas cztery kobiety [...], które przed wstąpieniem
do kołchozu i teraz (też] nie mają niczego oprócz chaty. Te cztery
kobiety żyją w nędzy, żadna z nich, ani Kapisze Maria, ani Kapisze
Paraska, jak też Tka-czenko Tatiana i Pajda Wustia nie umieją się
podpisać, ani przeczytać gazety, bo niepiśmienne, a trafiły na
ławę sądową przez nieświadomość. Znaleziono u nich kilka pudów
zboża [...] wszystkie sąd pozbawił wolności na 4-5 lat [...]. Ta
brygada chodzi po chatach i bierze, co chce, a co się z tym
dzieje, nie wiadomo. Są wypadki, że zabierają zboże, ile jest, a
jak nie dajesz z chaty zabrać, to aresztują i zabierają cały
dobytek [...], a jak nie puścisz do chaty, to drzwi
82
rozwalają. Brak pracy kulturalno-oświatowej [...], jak
przeprowadzono ogólne zebranie kołchozowe, zjawiły się na nim
tylko dzieci. Dom kołchoznika się rozwala, a w czerwonym kąciku
siedzą aresztowani"19. Na inne skutki represji zwrócił uwagę Wasyl
Szum-ka, który w latach 30. był nauczycielem we wsi Werbki, jednej
z pierwszych umieszczonych na  czarnej tablicy". W jego
wspomnieniach czytamy:  Werbki były otoczone, ani do wsi, ani ze
wsi. Przy wjezdzie postawili słup z napisem Bojkot. Niektórzy
wyłamywali się z tej izolacji i wybierali się do Pawłohradu
[odległego] o 5 km, coś kupić. Ale we wszystkich sklepach wymagali
okazania dokumentów, skąd jesteś. Jak z Werbek - nie sprzedawali.
Kiedy wyczerpało się jedzenie, chłopi zaczęli coraz bardziej
wymierać. Z siedmiu tysięcy mieszkańców wymarło trzy tysiące.
Ciężko było chować i trupy się poniewierały. Przyjechał
Chatajewicz [sekretarz KPBU z obwodu] i zalecił rzucać
nieboszczyków do studni, a potem je zasypywać"20. Mychajło
Sawczenko ze wsi Luteńka pisze, że po znalezieniu się na  czarnej
tablicy",  przyjechały brygady, w których byli ludzie z Połtawy,
Kijowa, Charkowa. Pełno obcych ludzi w całej wsi. Zwołali zebranie
i ogłosili, że kołchoznicy powinni zwrócić natychmiast nieprawnie
otrzymane zboże [...]. Wyznaczyli każdej rodzinie wysoki podatek i
podali termin zapłaty". Potem chodzili po obejściu w poszukiwaniu
żywności.  Zabierali znalezione zboże, ziemniaki, nawet buraki
wynosili. Młynki, żarna, stępy rozbijali. Nie pomagały ani płacze,
ani prośby [...]. Ta trąba powietrzna hulała po wsi dwa tygodnie.
Sądzili zarząd kołchozu i czterech ludzi skazano na rozstrzelanie,
ale po apelacji zamieniono [im wyrok] na dziesiątki lat obozu.
Wszystkich ludzi wygonili w pole do wymłócenia stert słomy [...].
Znalezli 30 rodzin podkurkuli i wywiezli gdzieś [...]; wśród
nich byli i tacy, którzy nie mieli ani kawałeczka ziemi, dawni
najmici, a nawet cerkiewny dzwonnik. Ich dobytek rozebrali buk-
syry .
Zakaz sprzedaży płodów rolnych. Do czasu rozpoczęcia kampanii
ściągania wyznaczonych kontyngentów funkcjonował rynek produktami
rolnymi, w którym uczestniczyły też kołchozy. Podobnie jak w całym
Związku Radzieckim, również na Ukrainie, ten sposób obrotu został
zakazany. Dopiero po 15 stycznia 1933 r. te obwody, w których plan
dostaw był wykonany w 100%, mogły otrzymać zgodę na wznowienie
wolnego rynku. Kołchoznicy złapani na sprzedaży żywności, jak i
nieliczni już rolnicy indywidualni, naraża-I i się, oprócz utraty
towaru, na wieloletnie więzienie i zesłanie do (>bozu. Podobnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl