[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak odparła, a w jej oczach natychmiast zalśniły łzy.
Co będzie, jeśli twoi rodzice nigdy się z tym nie pogodzą?
Pogodzą się. Przecież oni mnie kochają. Zaśmiała się.
Co prawda nie wiem, czy ojciec nadal zechce dać ci tę pracę, ale nie
martw się, jakoś poradzimy sobie. Jednego tylko pragnę uniknąć: niezgody z
rodzicami.
Rozumiem. Chcesz, żebym wspomniał im o naszych planach, czy
wolisz sama to zrobić?
Nie wiem. A może o tym właśnie powiemy im razem, dobrze?
Dobrze.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Po wyjściu Mitcha Kim podeszła do telefonu, żeby zadzwonić do
rodziców. Nie obawiała się ich gniewu, wiedząc, że zrozumieją, jakie pobudki
nią kierowały. Poza tym kochali ją przecież bardzo. Ale jak potraktują Mitcha?
Zamyśliła się głęboko. Nie zniosłaby tego, gdyby jej mąż i rodzice nie
żyli w przyjazni. Mitch już jechał, żeby ich przeprosić, ale czy ona sama
mogłaby zrobić coś, co by mu to ułatwiło? Powoli, z zastanowieniem podniosła
słuchawkę, wybrała numer do centrali w biurze ojca i poprosiła o połączenie z
jego sekretarką, Nan Houston.
Witaj, Nan. Tu Kim Armstrong. Chciałam zostawić wiadomość dla taty.
Jak się masz, Kim. Sarge ma teraz spotkanie, ale mogę go zawołać.
Nie, nie rób tego, proszę. Po prostu przekaż mu wiadomość, kiedy
będzie wolny. Powiedz mu tylko, że wpadnę do niego po południu, dobrze?
Oczywiście, jeśli tak wolisz.
Dzięki, Nan. Do widzenia.
Potem zadzwoniła do domu rodziców. Słuchawkę podniosła, jak zwykle o
tej porze, pokojówka Sary.
Lois? Tu Kim. Przekażesz mamie wiadomość ode mnie?
Mogę ją poprosić do telefonu. Jest w ogrodzie. Zaczekasz sekundę?
Nie trzeba. Powiedz tylko mamie, że wpadnę dziś, żeby się z nią
zobaczyć. Będzie wiedziała, o co chodzi.
Dobrze, Kim. Powtórzę.
Dziękuję, Lois. Do widzenia.
Odłożyła słuchawkę i westchnęła z ulgą. Teraz poczuła się znacznie
lepiej.
Mitch wpadł najpierw do domu, żeby przebrać się, a potem pojechał z
powrotem do firmy. Czuł niezbyt przyjemne skurcze w żołądku. Co będzie, jeśli
Sarge nie zechce go przyjąć? Musi jakoś przekonać szefa, żeby go wysłuchał.
Nie obawiał się o siebie, chodziło mu o Kim. Gdyby się okazało się, że
zniszczył więz istniejącą między ojcem a córką, nigdy by sobie tego nie
wybaczył.
Wszedł do budynku dyrekcji i zbliżył się do siedzącej w holu
recepcjonistki.
Dzień dobry, jestem Mitch Conover i...
Tak, wiem odparła z uśmiechem siedząca za biurkiem dziewczyna.
Był pan tu wczoraj.
I dzisiaj, tyle że bladym świtem, pomyślał z goryczą.
Mogłaby się pani dowiedzieć, czy pan Armstrong będzie mógł
poświęcić mi parę minut?
Chwileczkę, połączę się z jego sekretarką. Recepcjonistka podniosła
słuchawkę i przycisnęła dwa klawisze. Nan? Jest tu pan Mitch Conover i
chciałby widzieć się z panem Armstrongiem. Słuchała przez chwilę, a Mitch
tymczasem nerwowo przestępował z nogi na nogę. Dobrze, dziękuję ci.
Pan Armstrong ma teraz zebranie powiedziała, odkładając słuchawkę.
Wkrótce powinno się skończyć. Jeśli pan chce, proszę tu zaczekać.
Dziękuję.
Opadł ciężko na fotel. Co powie albo raczej: co powinien powiedzieć?
Wejście do czyjejś rodziny to poważna sprawa, ale wejście, które na samym
początku powoduje niesnaski, nie wróży najlepiej.
Usiłował się odprężyć. Denerwowanie się nic mu nie po może.
Rozejrzał się wokoło i po raz pierwszy zwrócił uwagę na wystrój wnętrza.
Drewno, ciepłe barwy, kwiaty w ceramicznych doniczkach. Wyczuwał w tym
nieomylnie rękę Kim.
Może pan wejść na górę zawołała recepcjonistka po upływie około
piętnastu minut.
Dziękuję.
Podniósł się z trudnością, jakby nagle jakiś ciężar przytłoczył jego plecy,
po czym ruszył do windy. Za chwilę już szedł korytarzem na pierwszym piętrze,
a odgłos jego kroków zagłuszała miękka wykładzina. Drzwi do gabinetu Sarge a
były uchylone. Pchnął je lekko i stanął w progu. Ojciec Kim patrzył w okno.
Odchrząknął cicho, a wtedy Sarge odwrócił się i spojrzał na niego.
Wejdz powiedział. I zamknij drzwi.
Dziękuję. Mitch zrobił parę kroków i zatrzymał się, widząc, że Sarge
nie rusza się ze swojego miejsca. Wiem, że miałem przyjść jutro, ale ta sprawa
nie może czekać.
Właśnie widzę odparł Sarge oschłym tonem. Nie sądziłem, że jesteś
w tak gorącej wodzie kąpany dodał.
Nie jestem. To znaczy: zazwyczaj nie. Czasami nawet zbyt długo się
zastanawiam.
Chcesz powiedzieć, że zwykle podejmujesz decyzję po dokładnym
rozważeniu wszystkich argumentów, tak?
Mitch poczuł, że oblewa się rumieńcem. Jego obecne postępowanie
świadczyło o czymś zupełnie innym.
Chyba w końcu nie wiem, jaki jestem. Ale pojmuję, co zrobiłem i
dlaczego tak się stało.
Sarge wskazał gestem stojące przy biurku fotele.
Usiądz.
Dziękuję odparł Mitch, czując ulgę. Przynajmniej ojciec Kim zechce
go wysłuchać.
Myślałem o tym wszystkim i to nawet sporo powiedział Sarge.
Sądzę, że ty nie chciałeś się zakochać w Kim, prawda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]