[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zastępcy szeryfa uważają, że nie. To byli zawodowcy. Tacy kradną w
jednym miejscu tylko raz i wywożą zwierzęta do innego stanu. Maggie, przecież
nie możesz pilnować stada przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Takie
kradzieże to typowe ryzyko związane z hodowlą.
- Ja w każdym razie mam nadzieję, że dzięki moim psom nikt nie wejdzie
na teren rancza nie zauważony. Szczekają tak głośno, że mogłyby obudzić
nawet umarłego. Miałam próbkę ich możliwości, kiedy podjechałam pod dom
pana Jamisona.
- Widziałem dzisiaj twoje klacze - zmienił temat. Maggie wprost
rozpierała duma.
- Czyż nie są piękne? Tak jak mój wspaniały ogier Rebel! Myślę, że ich
potomstwo będzie idealne.
Sloan pokiwał głową.
- Sadzę, że to właśnie konie są twoją największą miłością. Prawda?
- Masz rację. Ale bydło przyniesie mi pieniądze na rozszerzenie hodowli
koni. Wiesz, Sloan, mam tyle planów! Zajmie to trochę czasu, ale sądzę, że
każdy kolejny rok będzie mi dawał coraz większą satysfakcję.
- 96 -
RS
- Hodowla zawsze daje satysfakcję - przyznał Sloan. - Wydałaś strasznie
dużo pieniędzy na te zwierzęta.
Wyczuła, że jest ciekaw, skąd miała fundusze na takie olbrzymie zakupy.
Doszła do wniosku, że nie ma powodu, by nie powiedzieć mu prawdy.
- Dziadek zostawił mi w spadku ładną sumkę. Do tej pory nigdy jej nie
ruszałam. Niestety, na ten rok koniec z zakupami! Wydałam tyle, ile mogłam -
wyjaśniła.
Z przerażeniem myślała o tym, że jej rachunek bankowy jeszcze nigdy nie
był tak niski, a przecież musi jeszcze z niego płacić raty rodzicom. Z drugiej
strony uważała, że zrobiła to, co było konieczne, aby zacząć realizować własne
marzenia.
Postanowiła nie martwić się o pieniądze. Przygotowała przecież plan
finansowy całego przedsięwzięcia, wyliczając wszystko dokładnie. I jeśli nie
przytrafi jej się jakiś nieprzewidziany kataklizm, powinna po paru latach wyjść
na swoje.
Podczas jazdy obserwowała Sloana. Podobał się jej bardzo. Powoli
uświadamiała sobie, że to nie pieniądze ją martwią, ale właśnie on, i to, dokąd
zmierza ich związek. Dochodził do tego jeszcze problem z rodzicami.
W przypadku rodziców mogła tylko czekać na to, co nastąpi, natomiast
jeśli chodzi o Sloana... Jej całkowitego zaangażowania się w sprawy rancza nie
można było traktować tak lekko. Nie chodziło tu przecież tylko o emocje.
Zainwestowała w nie większość swoich pieniędzy. Zrezygnowała z pracy na
uniwersytecie, rezygnując w ten sposób z kariery naukowej.
Prawdą było, że Sloan nie jest odpowiednim człowiekiem dla osoby z
takimi zobowiązaniami jak ona. Powinien się rozejrzeć za córką farmera, która
pokocha jego ranczo i chętnie się tam przeprowadzi, aby mu pomagać. Maggie,
niestety, była mocno związana ze swoim ranczem i nie mogła go opuścić.
Zwiadomość tego przeraziła ją. Zrozumiała, że ona i Sloan są bliscy
nieszczęścia, na które naprawdę nie zasługują. Czy on rzeczywiście nie widzi,
- 97 -
RS
co się dzieje? Nie powinni angażować się jeszcze bardziej w ten związek, bo nie
ma on żadnej przyszłości.
Jadąc drogą prowadzącą na ranczo, Maggie odczuwała dumę i satysfakcję
z tego, czego dokonała. Nie była pewna, jak to powiedzieć Sloanowi, ale
wiedziała, że musi mu uświadomić, iż przyjazń, którą deklarowali zeszłej nocy,
jest wszystkim, co może mu zaofiarować.
Zatrzymując samochód koło domu, Sloan wyłączył silnik.
- Czy wybierzesz się ze mną jutro na kolację? - zapytał. Milczała, więc
dodał: - Możemy pojechać do Billings albo do Sheridan. Dokąd wolisz?
Maggie poczuła, że opuszcza ją cała stanowczość i odwaga.
- Nie mogę jutro. Przez cały dzień muszę zdrapywać farbę... razem z
Lesem... Myślę, że będę bardzo zmęczona.
Sloan pogłaskał ją po włosach.
- Bardzo ciężko pracujesz, Maggie. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek znał
kogoś, mężczyznę czy kobietę, którzy by harowali tak jak ty. Zrobiłaś wszystko,
co sobie wcześniej zaplanowałaś. Musisz być bardzo dumna ze swoich dokonań. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl