[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lycry. Ustawiono je przed siatka do siatkówki wedlug rozmiaru biustu, od najwiekszej do
najmniejszej. Pozostale dziewczyny byly modelkami - blondynki o szerokich, idealnych usmiechach,
plaskich brzuchach i zlotej opaleniznie. Dziewczyna obok Jenny ewidentnie miala implanty, ale mimo
to jej piersi nie byly tak wielkie jak Jenny, w stu procentach naturalne. Piersi Jenny wygladaly
nienormalnie i prawie dziwacznie, upchniete w za malym staniku do biegania. A zeby bylo jeszcze
gorzej, Jenny wywalila jezyk, a jej wielkie, brazowe oczy blyszczaly tak, jakby bawila sie jak nigdy w
zyciu.
- Chryste - mruknal Dan.
Rzucil czasopismo na lawke Chucka. Dlonie zaczely mu sie pocic i drzec, jak zawsze, gdy
musial zapalic.
Wiedzial, ze artykul ma na celu pomóc dziewczynom o duzych piersiach. I byla tam Jenny,
która wygladala dziwacznie, ale sprawiala wrazenie dumnej z siebie. Ale to nie powstrzyma
wszystkich facetów, którzy zobacza to zdjecie przed wyrwaniem go, dopisaniem jakiegos sprosnego
komentarza, a potem przyklejeniem na drzwiach w toalecie.
- Pisza tutaj, ze osmiu facetów na dziesieciu woli sliczna dziewczyne z przecietnym biustem
od przecietnej dziewczyny z wielkimi cyckami - rozwodzil sie Chuck.
Dziekujemy, kapitanie Dupku.
To bylo calkiem oczywiste dla Dana, ze jego siostra tak bardzo chciala zostac modelka, ze
nawet nie pomyslala, jak bedzie wygladac to zdjecie. Z drugiej strony, nie tak dawno bardzo
kompromitujace zdjecia Jenny pojawily sie w Internecie. Ludzie gadali o tym dzien albo dwa i bylo po
- 111 -
sprawie. A Jenny w ogóle sie tym nie przejela. Jest jak pan Magoo: pakuje sie na oslep w najbardziej
zenujace i dziwaczne sytuacje, i wychodzi Z nich cala i zdrowa, nikogo nie winiac. Mial nadzieje, ze
tym razem bedzie tak samo, ale na wszelki wypadek Dan postanowil ja ostrzec.
Jenny siedziala sama przy lustrzanej scianie na tylach stolówki w podziemiach Constance
Billard i jadla grillowana kanapke z serem i marynatami. Skupila sie na uwaznym ulozeniu marynat
na toscie i próbowala udawac, ze nie przeszkadza jej, ze je sama. Wokól niej panowala dziwna cisza,
której nie potrafila wytlumaczyc, ale za kazdym razem, gdy zerkala w lustra, widziala pochylone nad
talerzami glowy kolezanek ze szkoly, jedzacych w ciszy.
Jasne. Od kiedy dziewczyny w szkole sredniej jedza w ciszy? Tak naprawde to na sali
buzowalo - buzowalo od najswiezszych, soczystych ploteczek.
- Slyszalam, ze nawet jej za to nie zaplacili. Zglosila sie na ochotnika - szepnela Vicky
Reinerson.
- Ale to Serena jej zalatwila, pamietasz? Na spotkaniu grupy? - syknela Mary Goldberg. - Cala
byla w skowronkach: Och. Jenny, kazdy moze byc supermodelka .
- Latwo jej mówic - zgodzila sie Cassie Inwirth. - Ale wcale mi nie zal Jenny. To takie
oczywiste, ze tylko chce na siebie zwrócic uwage.
- Aha, ale nikt nie zyczylby sobie takiej uwagi - sprzeciwila sie Vicky.
Trzy dziewczyny rzucily ukradkowe spojrzenie na tyl glowy Jenny. Jak ona mogla tak po prostu
siedziec i jesc lunch, jakby nigdy nic?
W torbie Jenny zadzwonila komórka.
- Hej - odebrala telefon, nawet nie sprawdzajac, kto dzwoni.
Tylko Dan i Elise dzwonili do niej, a z Elise juz sie nie przyjaznila. Wsunela komórke pod
wlosy, zeby schowac ja przed kucharkami.
- Co jest?
- Chcialem tylko sprawdzic, czy u ciebie wszystko w porzadku - wymamrotal Dan.
Jenny spojrzala na swoje odbicie w lustrze. Miala dzis we wlosach rózowe metalowe spinki i
uwazala, ze wyglada fajnie i troche retro.
- Hm, chyba tak.
- Wiec nikl nic ci nie powiedzial ani... - zawahal sie Dan.
- O czym? A co? Zrobiles cos dziwnego, Dan? - rzucila oskarzycielsko Jenny.
- O twoim zdjeciu w czasopismie? Wszyscy faceci tutaj podkradli to pisemko siostrom.
Wieszaja zdjecie w szalkach i takie tam.
- 112 -
Dreszczyk przebiegi Jenny po kregoslupie. Dan nie denerwowalby sie tak, gdyby zdjecie bylo
tak dobre, jak myslala, ze jest.
- Widziales je? Co jest nie tak?
Nie odpowiedzial.
- Dan! - Jenny prawie krzyknela. - Co jest nie tak?
- Zdjecie jest... - Dan szukal slowa. - No dobra, caly artykul jest o tym, jak to plaskie
dziewczyny albo takie, co maja naprawde duze piersi, nie sa lubiane. Artykul mial chyba je pocieszyc,
ale na zdjeciu w porównaniu z reszta dziewczyn wygladasz jak. ., dziwolag z cyrku. Zasadniczo
postarali sie, zeby twoje piersi wygladaly na tak wielkie jak ty na takie dziwadlo, jak tylko sie dalo.
Jenny odsunela tace z jedzeniem i oparla glowe na chlodnym, drewnianym stole. Nic
dziwnego, ze w stolówce jest tak cicho. Wszystkie dziewczyny szeptaly na jej temat, dziwadla z
wielkimi cyckami.
Zgadza sie.
To bylo gorsze niz reklama podpasek. Byla dziwadlem z cyrku. Moze powinna uciec i
zamieszkac ze swoja neurotyczna matka w Europie albo cos takiego. Zmienic imie. Ufarbowac wlosy
na pomaranczowo.
- Jenny? - zapytal cicho Dan. - Przykro mi.
- Niewazne - odparla zalosnie Jenny i rozlaczyla sie.
Nadal opierala glowe o stól i marzyla, zeby po prostu zniknac.
Nagle poczula obok cieplo ludzkiego ciala i zapach charakterystycznej mieszanki olejków
Sereny.
- Czesc, spiochu. Wiec Jonathan Joyce - wiesz kto, prawda? - dzwonil do mnie strasznie
podekscytowany twoimi polaroidami. Wie, ze jestesmy kumpelkami i koniecznie chce zrobic nam
razem zdjecia. Pod koniec tego tygodnia!
Czy to jakis okrutny zart? Jenny zacisnela mocno oczy i sila woli chciala zmusic Serene do
odejscia.
- Bedziesz mogla zatrzymac czesc ubran - dodala Serena.
Jenny uniosla glowe i wstala chwiejnie.
- Zostaw mnie w spokoju - mruknela i wybiegla ze stolówki prosto do pielegniarki. Zamierzala
wyblagac, zeby odeslala ja do domu.
- 113 -
mali futrzani przyjaciele D
- Pierdzioszku, zobacz no! - Tiphany posadzila sobie fretke na ramieniu i pomachala lapka
zwierzecia w strone bialej malpki Chucka Bassa. Malpa miala na sobie malenka koszulke z mo-
nogramem C. - Ej, malpko, chcesz sie zaprzyjaznic?
Vanessa i Tiphany przyszly pod szkole po Dana.
- Moze lepiej nie - ostrzegla ja Vanessa, wiedzac, ze Dan szczerze nie cierpi Chucka.
- Ej, slicznosci, jak sie nazywasz? - Chuck podszedl i podrapal fretke pod broda. Przytrzymal
malpke, tak zeby zwierzeta znalazly sie nos w nos. - Ja nazywam sie Cukiereczek. Nie martw sie, nie
gryze. Jestem naprawde slodziutka.
- A ja jestem Pierdzioszek - zacwierkala Tiphany glosem, którym wedlug niej mogla mówic
fretka. - I strzez sie, bo potrafie pierdnac! - dodala, zasmiewajac sie.
Dan otworzyl drzwi szkoly i zamarl u szczytu schodów. Zarzucil czarna torbe na ramie i zmruzyl
oczy w ostrym kwietniowym sloncu. Przez cale popoludnie martwil sie o mlodsza siostre. Jenny
pewnie byla juz w domu, lezala na lózku z twarza w poduszce, calkiem sama. Jego dom znajdowal sie
raptem dwadziescia przecznic dalej. Powinien zajrzec do niej i ja pocieszyc. Z drugiej strony, kiedy
Jenny byla smutna, chciala byc sama, dokladnie tak samo jak on. To rodzinne.
- Ej, przystojniaku, tutaj! - krzyknela do niego Tiphany tak glosno, ze szyby moglyby popekac.
Na chodniku stali Vanessa, Tiphany i Chuck Bass. Fretka Tiphany i malpka Chucka siedzialy
na ramionach swoich wlascicieli i obwachiwaly sie.
- Chryste - mruknal Dan.
Moze Chuck tez sie do nich wprowadzi i beda tworzyc wielka, szczesliwa rodzine. A moze Dan
od razu powie Vanessie, ze zamierza zostac na jakis czas u siebie. Siostra go potrzebowala.
- Mozemy odprowadzic cie do domu? - Vanessa odsunela sie od grupy, kiedy Dan zszedl po
schodach z kwasna mina. Pocalowala go szybko w policzek.
- Czesc, misiaczku, nie chodz ciagle taki wkurzony.
Dan byl zly i milczacy, odkad sie wprowadzil do niej i zjawila sie Tiphany. To zaczynalo byc
troche meczace, zawsze byc ta wesola osoba w zwiazku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]