[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Możemy polegać na sobie - orzekł, kiedy znów podjęli spacer.
- Być sobie nawzajem potrzebni. Możemy się pragnąć.
- Możemy się kochać - wyszeptała ze wzruszeniem.
- Tak. I kochać nasze dzieci.
Tyle szczęścia naraz! O tym marzyła. Serce Beth wezbrało
radością.
- Na dzieci możemy jeszcze poczekać - powiedziała, a widząc
zdumienie Rafe'a, dorzuciła: - Mówię poważnie. Nalegałam, bo
chciałam być kimś ważnym, i nawet nie pomyślałam o tym, jak wiele
znaczy dla ciebie twoja praca.
Rafe machnął lekceważąco ręką w stronę budynku, w którym
mieścił się ośrodek.
- Nie tyle co ty.
- A twoi podopieczni...
- Są ważni, owszem, ale nie są moją rodziną. - Rafe znów
przystanął i odwrócił się do Beth. - Ty jesteś moją rodziną.
230
RS
Gdy to usłyszała, zalała ją fala szczęścia.
- A ty moją. Dlatego mogę jeszcze poczekać.
- Może to z mojej strony egoizm, ale lubię mieć kogoś, kogo
mogę tak bardzo kochać. Dlatego chcę mieć większą rodzinę i więcej
osób do kochania.
Beth pomyślała, że trudno o lepszy powód, by mieć dzieci.
- To zupełnie jak ja - powiedziała i przysunęła się, by pocałować
męża. - Marzę o dużej rodzinie, ale już nie dlatego, że wciąż muszę
się kimś opiekować, tylko dlatego, że tego bardzo chcę.
Uśmiech Rafe'a świadczył o tym, że zrozumiał różnicę.
- Chcę, żebyś się opiekowała naszą rodziną - powiedział. - Mną
też - Urwał zaskoczony, po czym dodał: - Nie przypuszczałem, że się
do tego przyznam.
Ona też się tego nie spodziewała. Nagle przypomniała sobie o
medaliku.
- Skoro mówimy o opiece - powiedziała - pewnie go nie
potrzebujesz, mimo to zdecydowałam się go zachować. Na wypadek
gdybyś zmienił zdanie.
Rafe spojrzał na jej wyciągniętą dłoń, ale zanim zdążył
odpowiedzieć, pojawił się zdyszany Oscar.
- Wniosłem walizki do środka - zwrócił się do Beth, a potem
spojrzał na Rafe'a. - Heidi mówi, że musi wyjść o dwunastej.
Znów dopadła ich proza życia. Beth z uśmiechem patrzyła, jak
Rafe pokazuje chłopakowi medalik i mówi:
- To on pozwolił mi wyjść cało z niejednej opresji w Los
Angeles.
231
RS
Oscar z nabożeństwem pokiwał głową.
- Ludzie dają coś takiego swoim dzieciom.
Rafe przytaknął, po czym spojrzał na Beth. W jego wzroku
malowało się pytanie. A gdy skinęła przyzwalająco, wręczył medalik
Oscarowi.
- Nasze dzieci będą miały mnie i Beth - powiedział z powagą. -
Wez go. Chciałbym, żebyś go nosił.
Chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
- Dzięki. To... niesamowite. Na pewno nie będzie ci już
potrzebny?
- Na pewno. - Rafe uśmiechnął się, po czym przyciągnął do
siebie żonę, by złożyć na jej ustach kolejny pocałunek, zapowiedz
szczęścia dla nich oraz ich przyszłych dzieci. - Mamy już wszystko,
czego potrzebujemy.
232
RS
Epilog
To prawda, że mieli wszystko, czego potrzebowali. Mimo to
Rafe krążył nerwowo po szpitalnym sklepiku z upominkami, szukając
czegoś, co sprawi, że oczy Beth zalśnią z radości. Byle wreszcie
pozwolili mu wejść do pokoju, w którym czeka na niego z ich
córeczką w ramionach.
Wydawało mu się, że od chwili, gdy wyszedł z sali porodowej,
by obwieścić czekającym, że Beth urodziła zdrową dziewczynkę,
minęły wieki. Beth z maleństwem przeniesiono do pokoju na górze, a
on wstąpił jeszcze do sklepiku. Przez cały czas zastanawiał się też, na
jakiej podstawie pielęgniarka obliczyła, kiedy będą gotowe na jego
wizytę. Miały to przecież być ich pierwsze chwile w ścisłym
rodzinnym gronie. Tylko Beth, on i ich dziecko.
Może powinien zanieść Beth kwiaty? Albo misia? Albo...
Nie chcę kwiatów"- przypomniał sobie jej słowa. Chcę tylko
ciebie".
Odłożył kwiaty i ruszył na górę. Jakoś przeczeka na korytarzu te
osiem minut. Gdy dotarł do stanowiska pielęgniarek,zaczęły go
poganiać gestami, co musiało oznaczać, że Beth już o niego pytała.
Widok żony z ich dzieckiem w ramionach zrobił na nim
ogromne wrażenie. Beth wyglądała lepiej niż wtedy, gdy wychodził z
sali porodowej. Odwracając ku niemu maleństwo, wręcz promieniała
szczęściem.
233
RS
To nasza córeczka, pomyślał z drżeniem serca. Taka
niewiarygodnie maleńka. Taka śliczna, z tą swoją drobniutką
twarzyczką i kępką jasnych włosków na czubku głowy. Z tymi
maciupeńkimi piąstkami, przyciśniętymi do piersi. Z wyrazem
zaskoczenia na buzi, wydała mu się do niego podobna. Wzruszenie
ścisnęło go za gardło.
- Jest przepiękna - wyszeptał.
Beth uśmiechnęła się i podała mu usta do pocałunku.
- Pewnego dnia - odezwała się rozmarzonym tonem - powiem
jej, że były to twoje pierwsze słowa na jej widok.
Pomyślał, że ich córka nie będzie może chciała w to uwierzyć,
kiedy wkroczy w burzliwy wiek młodości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]