[ Pobierz całość w formacie PDF ]
człowiekiem z krwi i kości.
Taylor jest tu zaledwie od czterech dni. Będzie go jej brakowało, kiedy
wyjedzie.
Greg, co ty tu znowu robisz? zapytała zdumiona Shelby, gdy w
piątkowe popołudnie wywoływała z poczekalni następnego pacjenta.
Chyba nie wsadził sobie niczego do nosa? Spojrzała na matkę chłopca.
Kobieta zaprzeczyła ruchem głowy.
Do ucha?
Znów zaprzeczenie.
Ten drugi doktor kazał nam przyjść.
Doktor Stiles?
Taaa...
Jak można nakazać wizytę w klinice zdrowemu jak ryba dzieciakowi?
Powiem mu, że tu jesteście.
Nie podobało się jej, że ludzie przychodzą teraz do niego. To są przecież
jej pacjenci. On tu jest tylko na chwilę, nie powinni się do niego
przywiązywać. A ona nie powinna na niego liczyć.
Taylora zostawiła w biurze, miał uzupełnić dokumenty. Gdy chciała
38
R
L
T
tam wejść, prawie się zderzyli w drzwiach. Zachwiała się, a on podtrzymał ją,
chroniąc przed upadkiem.
Mało brakowało, a padłabyś mi do stóp zażartował swoim ciepłym
barytonem.
Położyła mu dłonie na piersi i odepchnęła. Jego chichot ją zdenerwował.
Potrafię się utrzymać w pionie, jeśli pozwolisz.
Szukałaś mnie? zapytał poufałym tonem.
Tak, bo masz pacjenta. Greg, ten mały, co ciągle ładuje sobie coś do
nosa. Kazałeś im przyjść na kontrolę?
Prosiłem, żeby wpadli.
Po co?
Chodz, to zobaczysz.
Gdyby miała pacjenta, wymówiłaby się od udziału w tym show. Ale
poczekalnia była pusta. Od przyjazdu Taylora zdarzało się to zresztą coraz
częściej.
Rzadziej też musiała zabierać pracę do domu. Taylor jest sprawny i
staranny. Niektórzy pacjenci zaczynają się do niego przekonywać.
W poczekalni Greg przytulił się do perfekcyjnie wyprasowanych spodni
Taylora.
Czechy chłopiec. Daj cukielka.
Tylor wyjął coś z kieszeni i klęknął obok malca.
Tak, Greg, byłeś grzeczny. Przez cały tydzień nie wsadziłeś sobie nic
do noska. Masz cukierka. A jak teraz wytrzymasz dwa tygodnie, znowu go
dostaniesz. Mnie tu już nie będzie, ale doktor Wayne na pewno ci go da.
Taylor spojrzał na Shelby, szukając potwierdzenia.
Poczuła ucisk w piersi na myśl o tym, że kiedy chłopiec znów przyjdzie,
Taylora już tu nie zastanie.
39
R
L
T
Zgadza się powiedziała do Grega. Ale pamiętaj, nie wolno
wkładać niczego do nosa ani do uszu.
Malec pokiwał głową. Odwinął papierek i wsadził sobie nagrodę do
buzi, uśmiechając się szeroko.
Jak na to wpadłeś? spytała Shelby, gdy dzieciak wyszedł.
Zapytałem matkę, czy za każdym razem, gdy mu coś wyjmujesz,
dostaje od ciebie cukierka. No i wszystko stało się jasne. Mały wpycha sobie
coś do nosa, żeby dostawać słodycze. Więc zawarłem z nim układ...
Dobry jesteś. Ja jakoś nie załapałam.
Nie twoja wina. Masz za dużo spraw na głowie.
Dzięki. Głupio mi się przyznać, że przegapiłam tak prostą sprawę.
Uśmiechnęła się niepewnie.
Następnym razem będzie lepiej zapewnił ją i oddalił się w stronę
recepcji.
Gdy zamykali przychodnię, Taylor powiedział:
Hej, dziewczyny, dostałem od pana Teemsa kupony na gratisowe lody
w Pałacu Słodkości. Może pójdziemy razem? Strzelimy sobie po porcji
deseru bananowego.
Ja nie mogę, mam randkę powiedziała Carly.
Ja też chyba nie odezwała się Shelby.
Daj spokój, bądz choć raz spontaniczna. Te papiery nie uciekną.
Zresztą ja ci pomogę.
Nie musisz mi pomagać w papierkowej robocie.
Posłuchaj, miej litość dla obcego w mieście. Nawet nie wiem, jak tam
dojechać. A obiecałem panu Teemsowi, że wpadnę.
Ale...
Wiem, że nie jadłaś lunchu. Niech to będzie nasza kolacja.
40
R
L
T
No chyba że tak...
Jak na nieprzekonaną, dość szybko złapała torebkę i wskoczyła do
samochodu.
Którędy? zapytał.
Najlepiej obwodnicą. Z parkingu skręcisz w lewo...
Obwodnicą? Takie małe miasto ma obwodnicę?
Tak, zaczęli ją budować, kiedy zdecydowano, że będziemy mieli
jezioro.
Jezioro?
Zalew Benton. To ożywi gospodarkę. Chociaż oczywiście trzeba
będzie poczekać parę lat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]