[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przed nim rozciągał się skomplikowany labirynt węży i rur. Z emocjonalnej wymiany zdań obcych
istot uczeń wywnioskował, że budowa Gwiazdy Zmierci postępuje szybciej, niż którykolwiek z
nich mógłby się spodziewać. Jakiś czas wyli i gestykulowali, aż wreszcie wszyscy się zgodzili, że
trzeba przebiec całą szerokość wąwozu i kontynuować wędrówkę po drugiej stronie.
Zbliżyli się ostrożnie do otwartej przestrzeni, żeby się zorientować w sytuacji. Oddalili się
już znacznie od miejsca uwolnienia więzniów, ale teren objęty alarmem stale się rozszerzał.
Szturmowcy krążyli z gotowymi do strzału karabinami blasterowymi, a całą szerokość wąwozu, od
ściany do ściany, patrolowały roboty kroczące. Ich artylerzyści nieustannie kierowali lufy
pokładowych działek to w jedną, to znów w drugą ścianę. Co trzydzieści sekund wąwozem
przelatywały klucze myśliwców HE. Zamęt potęgowało zawodzenie alarmowych syren, od którego
bolały zęby.
- Uważacie, że nie ma innej drogi? - zapytał swoich kosmatych towarzyszy.
Rosły samiec gestami dał do zrozumienia, że jest: mogliby cofnąć się, zejść na niższy
poziom nadbudówki i przepełznąć dnem wąwozu na drugą stronę.
Uczeń pokręcił głową, uznając, że to strata czasu. Rosły Wookie obnażył wyczekująco
grozne kły.
- No dobrze, pójdę pierwszy - zdecydował Galen. - Dajcie mi dziesięć sekund, zanim
otworzycie ogień, a pózniej odczekajcie jeszcze dziesięć, zanim wychylicie swoje kosmate głowy.
Nie chcę, żeby któryś z was został ranny.
Rosły Wookie z żartobliwym oburzeniem pokazał na siebie, jakby chciał zapytać: co, ja
miałbym się dać zranić?, ale zaraz pokiwał głową.
- To zaczynamy. - Ze skowytem blizniaczych silników jonowych wąwozem przeleciała
następna trójka myśliwców TIE. Uczeń zaczekał, aż jeden z patrolujących wąwóz robotów
kroczących AT-AT zrówna się z ich kryjówką, i wyskoczył na otwartą przestrzeń.
Od razu dostrzegły go automatyczne stanowiska artylerii. Kiedy przemykał między
masywnymi łapami robota, wszędzie wokół eksplodowały niosące potężną energię strzały. Uczeń
zgarnął kilka odłamków z taśmy najbliższego transportera i posłał je jak pociski w wieżyczki
stanowisk artylerii, ale zdołał zniszczyć tylko pięć. Strumieniem błyskawic Sithów powalił samego
robota AT-AT, a solidne pchnięcie zwaliło go z łap, żeby Wookie mieli się gdzie ukryć, kiedy
wybiegną z kryjówki.
Po chwili rosły samiec i jego ziomkowie otworzyli ogień do zbiegających się ze wszystkich
stron szturmowców. W powietrzu zaczęły śmigać czerwone błyskawice blasterowych strzałów.
Uczeń odbijał klingą świetlnego miecza te, które leciały w jego stronę. Potem wyciął otwór w
burcie robota AT-AT i wskoczył do jego składu amunicji. Nie martwił się o członków załogi,
którzy zginęli, porażeni błyskawicą Sithów, ale starał się nie poruszyć żadnego ładunku
wybuchowego, żeby nie spowodować przypadkowej eksplozji. Na razie nie zamierzał niczego
wysadzać w powietrze.
Zmajstrował prowizoryczny włącznik mechaniczny, wyskoczył z robota i przyłączył się do
walki. Zauważył, że zbliżają się dwa inne kroczące automaty. Osłabił dno wąwozu pod ich
masywnymi łapami, dzięki czemu oba wpadły w głąb nadbudówki. Z oddali nadlatywał szybko
następny klucz myśliwców TIE.
Galen pomachał w kierunku ukrytych za robotem AT-AT Wookiech.
- Wychodzcie stamtąd! - krzyknął.
Z kryjówki wyskoczyło tylko trzech - bo czwarty zginął podczas wymiany strzałów.
Groznie warcząc, puścili się biegiem jego śladem. Przeskakiwali nad szczelinami w dnie wąwozu,
posyłając od czasu do czasu strzały w kierunku szturmowców, żeby utrzymać ich na dystans. Kiedy
artylerzyści zbliżających się machin kroczących otworzyli ogień, z metalowego dna przed
kudłatymi istotami wzbiły się odłamki i kłęby gryzącego dymu. Wtedy zginął drugi Wookie, ale
pozostali dwaj nie zwolnili. W ciągu kilku sekund dogonili ucznia, a nawet go wyprzedzili.
Wychudzony przewodnik wskazał na klapę panelu dostępu, zapraszająco otwartą w przeciwległej
ścianie wąwozu. Uczeń pobiegł szybko w tamtą stronę.
Z pomocą telekinezy spowodował eksplozję powalonego robota AT-AT za swoimi plecami,
wykorzystując w tym celu jego zasoby amunicji. Zamiast jednak zniszczyć wszystko w okolicy,
fala udarowa eksplozji pomknęła w górę i w obie strony wąwozu. Objęła zasięgiem dwa najbliższe
roboty kroczące, strzelających z wysoka szturmowców i nadlatujące myśliwce TIE. Po pierwszej
potężnej eksplozji nastąpiła seria wtórnych, a nadbudówka pod stopami ucznia się zakołysała.
Kiedy w końcu wszyscy trzej dobiegli do włazu i wskoczyli do środka, za ich plecami spadł istny
grad ognistych szczątków.
Stanęli, żeby złapać oddech i posłuchać, czy nie zbliża się pościg. Na razie nic nie usłyszeli.
Korzystając z zamętu, jaki zapanował po serii wybuchów, chyba na dobre zniknęli z oczu
prześladowcom.
- No cóż, chyba się udało. - Uczeń wytarł sadzę z twarzy. - Przykro mi z powodu śmierci
waszych przyjaciół.
Rosły Wookie cicho zawył i dał do zrozumienia, że ci dwaj dołączyli do wielu innych,
którzy zginęli w ciągu ostatnich dni... ale że jest wdzięczny za słowa współczucia.
Drugi Wookie szarpnął Galena za rękę i pokazał tunel remontowy, tak niski, że mogliby się
tylko czołgać. Słysząc zawodzenie syren i trzask łamanych elementów konstrukcyjnych
nadbudówki, ruszyli w dalszą drogę.
Pełznąc ciasnym tunelem między jednym a drugim Wookiem, uczeń miał okazję, żeby się
przyzwyczaić do ich zapachu. Przynajmniej tak mu się wydawało. Zmierzwiona sierść wydzielała
gryzącą woń, a napięcie tylko powiększało jej intensywność. Uczeń próbował sobie nie wyobrażać,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]