[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głową w dłoniach.
- Co się stało, kochanie? - Przyklękła u jego stóp. - yle się czujesz?
- Nie.
- Więc co?
- Chciałem, żebyś mnie prosiła.
Zciągnęła brwi, ujęła jego dłoń, ale on ją wyrwał.
- Chciałem doprowadzić do tego, żebyś mnie błagała. Chciałem kochać się z tobą
w łóżku twojego dziadka. - Podniósł wzrok. - Kiedy mi powiedziałaś, że stracisz dom,
myślisz, że mnie to poruszyło? Cieszyłem się. Wiedziałem, że teraz będziesz moja.
Chciałem pokazywać się z tobą jako panią Wavell, żoną tego smarkacza z czynszówki.
- Więc o co chodzi? Za mało cię błagałam? Czy chcesz z tym poczekać, aż wróci-
my do domu?
Gwałtownie uniósł głowę.
- Nie! Myliłem się. Nie zasługuję na ciebie, ale myślałem, że jeśli poczekam, jeśli
będę się starał o twoje względy, pokażę ci, że jestem ciebie wart. I może za rok, kiedy
będziesz znów wolna, jeśli zechcesz, poproszę cię jeszcze raz o rękę. Ale tym razem jak
należy.
- Za rok?
- Albo dłużej, poczekam, ile trzeba. Kocham cię, May. Nigdy nie pragnąłem żadnej
kobiety tak jak ciebie.
Pokręciła głową i wstała.
R
L
T
- Spędziłam koszmarny tydzień, myśląc, że nie żyjesz. %7łałując, że ci nie wyznałam,
jak cię kocham, kiedy miałam na to szansę. A potem postanowiłam nie obciążać cię
moimi emocjonalnymi potrzebami. Rozumiem twoje uczucia, ale czekałam ponad dzie-
sięć lat, żebyś dokończył to, co zacząłeś. Nie jestem gotowa czekać kolejny rok. A ty? -
Wyciągnęła rękę, wstrzymując oddech.
Wydawało jej się, że zanim Adam ujął jej dłoń, minęła wieczność.
Dzwonnik czekał, by dać z siebie wszystko. W chórze dominowały anielskie so-
prany. W kościele byli chyba wszyscy, których znała. I wiele osób, których nie znała.
Był tam Freddie, matka Adama, Saffy z Michelem i jego rodzicami, Nancie w różowych
falbankach jako honorowa druhna, Robbie jako starościna wesela.
Było tak, jak May wyobrażała sobie przed laty. Aawki udekorowano różami,
bluszczem i mirtem. May trzymała bukiet brązowych róż Davida Austina, z których jed-
ną przeznaczyła do butonierki Adama.
Było prawie tak, jak sobie wymarzyła. Bo nawet znana miejscowa projektantka
Gina Wagner nie mogła jej wcisnąć w suknię w rozmiarze, który May zwykle nosiła.
Jedna z krawcowych do póznej nocy robiła poprawki, poszerzając suknię w talii, by
zmieściło się pod nią nowe życie, owoc ich zaimprowizowanej podróży poślubnej.
Dokładnie tak jak chciała, a równocześnie inaczej. Będąc nastolatką, nie miała
jednak pojęcia, jak będzie się czuła tego dnia. Marzenie stało się rzeczywistością. Prze-
pełniała ją radość. Pastor zaczął:
- Moi drodzy, zebraliśmy się tutaj, żeby pobłogosławić małżeństwo May i Ada-
ma...
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]