[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stanów. Ale dokogo? Doojca dziecka? Dokochanka?Philip
poczuł, jak ogarnia go złość. Obraz Ginny leżącej wobję-
ciach innego mężczyzny przyprawiał go niemal o szaleń-
stwo.
Wpatrywał się w jej twarz. Było pewne, że rozmawia
z kimś bliskim. %7łebyuspokoić nerwy, Philip wypił łykkawy.
Nie potrafił jednak opanować uczucia wściekłości na widok
nagle rozpogodzonej twarzyGinny i bijącego z niej ciepła.
Podczas rozmowy z nimnigdy tak nie wyglądała. Roztkli-
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
98
wiała się jedynie na widok swego dzieciaka, któremu mru-
czała coś doucha. Byłooczywiste, że bardzogokocha. Aczy
kochała mężczyznę, z którymwłaśnie z taką serdecznością
rozmawiała przez telefon?
Philip niepotrafił odpowiedzieć na topytanie. Wogóletę
możliwość uznał za idiotyczną i nie doprzyjęcia.
Opuścił głowę i tępymwzrokiemwpatrywał się wstojącą
przed nimkawę. Zawsze był zdania, że zazdrość jest cechą
mężczyzny, którynie potrafi nad sobą panować. Dotej pory
było to uczucie całkowicie mu obce. Westchnął głęboko, bo
teraz właśnie odkrył, że jest piekielnie zazdrosnyoGinny...
Jaktosię stało, żewciągu zaledwie parudni wzięłowłeb
całe jego spokojne i usystematyzowane życie? Co powinien
zrobić?
Znówspojrzał na Ginny. Na widok czułego uśmiechu,
który pojawił się na jej twarzy tuż po słowach mężczyzny
znajdującego się na drugim końcu linii, aż zwinął się ze
złości. Miał ochotę wyrwać Ginnysłuchawkę z ręki i prze-
rwać połączenie. Wziąć wramionatę niezwykłą kobietę i ca-
łować ją tak mocno, żeby zapomniała, z kimprzed chwilą
rozmawiała przez telefon.
Na myśl, co powiedzieliby właściciele restauracji na to,
gdybytak postąpił, Philip zmarszczył czoło. Bardziej jednak
interesująca byłabyreakcja Ginny. Cobyuczyniła?Odwza-
jemniła pocałunek, czy zbeształaby go i odepchnęła? Nie
miał pojęcia.
Wkażdymrazie jedno wiedział na pewno. Bez względu
na to, co zrobiłaby Ginny, włożyłaby wto całe swoje serce.
Nie obrażałaby się i nie dąsała jak większość kobiet. Nie
zamykałabysię wsobie. Powiedziałaby, o co chodzi. Prosto
z mostu. Niczego nie trzeba bysię domyślać. Wszystko by-
łobyjasne.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
99
Philip obiecał sobie, że gdy tylko znajdą się wjego ateń-
skimmieszkaniu, znajdzie jakiś sposób, abyzostać z Ginny
samna sam. I wtedy szaleńczo ją wycałuje. Postanowił też
solennie, żeani słowemniewspomni otelefonicznej rozmo-
wie, którą przed chwilą odbyła. Przyznanie się, że dotknęła
go boleśnie jej czuła rozmowa z innymmężczyzną, byłoby
dowodem słabości. Dałoby, tej kobiecie wyrazną nad nim
przewagę.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
100
ROZDZIAA SZSTY
- Pora spać, aniołku. - Ginny ucałowała cieplutki poli-
czek niemowlaka, którzy obdarzył ją w zamian sennym
uśmiechem.
Philip miał nadzieję, że może teraz wreszcie mu się uda.
Marzył o tym, aby zostać z Ginny samna sam, ale wjego
ateńskimmieszkaniu nie byłoto łatwe. Pragnął ją teraz po-
całować, raz lubdwa, a potemznówspędzić wspólną noc.
- Ja ci pomogę przy chłopcu - zaofiarował się szybko,
gdytylkozobaczył, żeLydia podnosi się z miejsca z zamia-
rempójścia z Ginnydodziecinnegopokoju.
Propozycja Philipa spotkała się z przychylnością siostry.
Uznała, że z jego strony jest to przejawojcowskiego zain-
teresowaniasię synkiem. Zadowolona, ponowniezajęłamiej-
sce na kanapie.
Reakcja Lydii wywołała u Philipa chwilowepoczuciewi-
ny. Oszukiwał ją. Przecież dzieciak nie był jego synem.
I wcale nie musiał wykazywać nim zainteresowania. Jeśli
nawet Ginny zgodzi się na to, żeby łożył na kształcenie
dziecka, ten chłopiec i tak nadal pozostanie dla niego kimś
zupełnie obcym.
Chociaż... Philip zmarszczył czoło, gdyż wjego umyśle
zaczęło rodzić się podejrzenie. Jeśli Creon rzeczywiście był
ojcem tego dziecka, to kto będzie w jego życiu odgrywał
przewodnią rolę? Każdemu chłopcu jest potrzebnyojciec po
to, abywyjaśnić mu zawiłości tego świata. %7ładna matka nie
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
101
nadaje się do poważnych rozmów na temat kobiet, seksu
i zawodowej karieryi nie jest zdolna ustrzec syna przed pu-
łapkami, które stwarza życie. Dotegokażdemu chłopcu jest
niezbędnyojciec.
Philip zamknął za sobą drzwi dziecinnego pokoju i od
środka przekręcił zamek. Niania z Jasmine i Lydią znajdo-
wałysię nadal wsalonie. Philip miał nadzieję, że pozostaną
tamjeszczeprzez jakiś czas.
Przyglądał się Ginny układającej dziecko w łóżeczku.
Niemal czuł, jak na widok ruchu jej bioder szybciej pulsuje
mu krew.
Stanął tuż za nią i patrzył, jak starannie okrywa chłopca
kocykiem. Kiedyskończyła, Philip nachylił się nad łóżecz-
kiemi wyswobodził rączki niemowlaka.
- Dlaczegotorobisz? - spytała Ginny.
- Nie znosiłem, gdy przykrywano mi ręce - wyjaśnił.
- On też może tego nie lubi.
Ginnyniezamierzaławdawać się wdyskusję na ten temat.
Znacznie bardziej interesowałoją to, pocoPhilip przyszedł
za nią dodziecinnegopokoju. Byłyconajmniej dwie możli-
wości. Pragnął znalezć się przy niej, aby ją pocałować, czy
tylkoprzed Lydią Odgrywał rolę czułegoojca?
Westchnęła. Jak tosię stało, żetakbardzozainteresowała
się tymmężczyzną, a równocześnie wcalenie potrafiła zro-
zumieć pobudek jego działania? Szczerze powiedziawszy,
nie rozumiała też własnych i fakt ten wcaleniepoprawiał jej
samopoczucia.
- Dlaczego przyszedłeś tu za mną? - Uznała, że będzie
najlepiej, jeśli zapyta gootowprost.
Zbityz tropubezpośrednimpytaniem, Philipwmilczeniu
spojrzał na Ginny. Miała zmęczone oczy, okolone siecią
drobniutkich zmarszczek. Zapragnął nagle wygładzić je po-
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
102 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl