[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruchem szarpnął tabliczkę z ofertą sprzedaży domu, że
wyrwał słupek z ziemi.
Kay rzadko miała cały ranek dla siebie, więc zaplano-
wała błogie lenistwo. Chciała kupić gazetę, wyciągnąć się
na kanapie i przejrzeć kolorowy dodatek poświęcony
ogrodnictwu. Lecz wróciła do domu podminowana, nie
mogła usiedzieć na miejscu.
S
R
Nie szkodzi. Najlepiej wyładować energię i uspokoić
się, robiąc coś praktycznego. Na przykład można przygo-
tować ciasto na babeczki, włożyć owoce i zamrozić.
Drżącymi rękoma wsypała mąkę na wagę.
Powtarzała sobie, że musi zapomnieć o pocałunkach
niemiłego sąsiada. Musi pamiętać, że nie była obiektem
jego czułości. Wdowiec pomylił się i sądził, że widzi żonę.
Czyli ducha.
Brr! To straszne!
- Niepotrzebnie zachciało mi się bawić w psychologa
- mruknęła. - Właściciel Linden Lodge jasno dał do zro-
zumienia, że więcej nie chce mnie widzieć. Powinnam być
mu wdzięczna.
Dorzuciła mąki i westchnęła.
Nie rozumiała, dlaczego przygotowała herbatę i grzan-
ki. Co chciała dzięki temu osiągnąć? Nie była Amy, nie
posiadała rzadko spotykanego daru widzenia sedna pro-
blemu. Amy umiała sprawić, że druga osoba przyjmowała
jej punkt widzenia.
Kay nieprzytomnie patrzyła na mąkę i zastanawiała się,
co chciała zrobić.
Aha. Zamierzała przygotować ciasto.
- Niewdzięcznik otwarcie powiedział, że nie życzy so-
bie widzieć mnie w pobliżu - rzekła głośniej.
Zpiący na bojlerze Mog nie słuchał jej, lecz wolała
mówić do kota niż do siebie.
- Dobrze, że zmilczał, co mam zrobić z  herbatą
i współczuciem" - ciągnęła mimo braku zainteresowania
ze strony zwierzaka. - Po co gadać po próżnicy, gdy czyny
są wymowniejsze od słów? Niedwuznacznie!
Kocur na moment otworzył oko, przeciągnął się i zno-
wu zwinął w kłębek.
S
R
- Mógłbyś udawać, że pilnie słuchasz - rzuciła Kay
z wyrzutem.
O co właściwie chodzi? O co ma pretensję? O to, że
sąsiad wylał herbatę? Zachował się grubiańsko, ale prze-
cież nie zamawiał nic do picia. O współczucie też nie
prosił. Sama mu się narzuciła, lecz bez dyskusji i prędko
została odepchnięta.
Powinna być zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Niepotrzebnie uległa szlachetnym pobudkom, których nie
doceniono. To ona zle się spisała. Dobrze, że grubianin
ułatwił jej wycofanie się z jakim takim honorem.
- Powinnam być zadowolona - powiedziała jeszcze
głośniej. - Jestem zadowolona! Bo nie brak mi pilnych
zajęć. - Wyjęła z lodówki masło i smalec, które zaczęła
energicznie siekać na drobne kawałki. - Mam małe dziec-
ko na utrzymaniu i leniwego kota do karmienia. Nie po-
trzebuję żadnych komplikacji w postaci zbolałego sąsiada.
Ciach, ciach, ciach.
Polly jest zródłem radości. To prawda. Lecz nawet
w pełnej rodzinie rodzicielstwo wymaga skupienia, całko-
witego oddania, a dla samotnej matki jest...
Ciach, ciach, ciach. Stukanie ostrza o deskę na moment
przerwało tok myśli.
Kay dziwiła się, że po niespodziewanych pocałunkach
czuje się bardzo pokrzywdzona przez los. Niedobrze, bo
nie miała czasu na rozczulanie się nad sobą.
- Jestem samotną matką, a praca ogrodniczki na wsi
przynosi mało zysku - poinformowała kota. - Przyszłość
rysuje się niezbyt różowo.
Mog ziewnął.
Ciach, ciach, ciach.
- Do tamtych obowiązków dochodzi pół etatu w skle-
S
R
pie i plantacja truskawek. Dość zajęć dla jednej osoby,
prawda? Nie potrzebuję chudego wdowca z problemami.
Po co gmatwać sobie życie?
Ciach, ciach, ciach.
- A ten jego ogród...
Kocur zrozumiał, że nie wyśpi się w spokoju. Zesko-
czył z bojlera i wyszedł obrażony.
- Licz tu, człowieku, na wdzięczność! Ty samolubie! Za
wszystkie smakołyki, jakie ci podtykam, mógłbyś przynaj-
mniej wysłuchać mnie do końca. Pożegnaj się ze śmietanką.
Odpowiedzią było machnięcie ogonem. Mog poszedł
w stronę kępy kocimiętki.
- Wykopię ją! Zobaczysz! - zawołała Kay.
Kocur nie zareagował na pogróżkę.
- Wyrzucę kocimiętkę i posadzę coś pożytecznego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl