[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rech ścianach po rozstaniu. Nawet nauczyciele stanęli w jej obronie, kiedy reporterzy z
różnych tabloidów zaczęli natrętnie plątać się w pobliżu szkoły. Każdego dnia rano pod-
nosiła się z łóżka, szła do pracy i dotrzymywała wszystkich terminów.
Dlatego zjawiła się dzisiaj w klinice na wizytę, którą umówiła kilka tygodni wcze-
śniej.
Doktor Thoms zajrzała w kartę.
- A więc przyszła pani na kontrolę i widzę, że prosiła pani też o receptę na pigułki
antykoncepcyjne.
Payton zbladła i poczuła napływające do oczu łzy. Tego tylko brakowało, żeby za-
częła szlochać w gabinecie ginekologicznym. Jak tak dalej pójdzie, wyjdzie stąd ze skie-
rowaniem do lekarza o zupełnie innej specjalności.
- Hmm, tak, ale...
- Czy chodzi pani o antykoncepcję, czy po prostu chciałaby pani wyregulować
swój cykl?
Payton nadstawiła uszu. Wiedziała oczywiście, że pigułek używa się również w ta-
kim celu, ale nieregularne cykle nie doskwierały jej aż tak bardzo, żeby rozważać takie
R
L
T
rozwiązanie. Ale teraz, po kilku tygodniach huśtawki emocjonalnej, wciąż czuła się tak,
jakby okres miał zaraz nadejść, chociaż wciąż nie nadchodził... Być może mogła rozwią-
zać przynajmniej jeden ze swoich problemów, chociaż ten był akurat najmniejszy.
- Chciałabym wyregulować cykl - powiedziała bez wahania. I tak nie wyobrażała
sobie, by kiedykolwiek jeszcze uprawiała seks.
- No dobrze - stwierdziła doktor Thoms, nieświadoma jej wewnętrznych dylema-
tów. - Proszę powiedzieć, jak się pani czuje.
Przerazliwie smutna. Samotna. Zrozpaczona, że Nate tak łatwo odciął się od tego,
co było między nimi. Przerażona reakcją własnego ciała na psychiczne cierpienie.
- Trochę zmęczona, ale poza tym w porządku.
- Zmęczona? Ma pani gorączkę, katar, boli panią gardło lub brzuch?
- Mam trochę problemów z żołądkiem, ale myślę, że to reakcja na stres. Poza tym
po prostu jestem zmęczona.
Doktor Thoms spojrzała na nią uważnie znad oprawek okularów.
- Kiedy miała pani ostatni okres?
- Jakieś dwa i pół tygodnia temu, bardzo krótki, jednodniowy.
- Jednodniowy? Obfity czy skąpy? Temperatura w gabinecie nagle spadła o kilka
stopni. Payton nie podobało się chłodne, uważne spojrzenie lekarki.
- Skąpy - odparła i dodała szybko: - ale to nic nadzwyczajnego. Mój cykl nigdy
nie był regularny jak w zegarku. Poza tym zabezpieczaliśmy się, więc naprawdę nie po-
winna pani się martwić.
- Mhm - mruknęła doktor Thoms, zapisując coś w karcie. - I nie kręci się pani w
głowie, nie bolą panią piersi, nie ma pani huśtawki nastrojów, nie straciła pani ostatnio
apetytu?
Payton zbladła.
Tak...tak...tak...
Mój Boże, to nie mogła być prawda.
- Pani doktor, wiem, do czego pani zmierza, ale to niemożliwe, ja nie mogę być... -
urwała, nie chcąc nawet wymówić tego słowa.
W ciąży. Z mikroskopijną częścią Nate'a rosnąca w jej brzuchu.
R
L
T
Zamknęła oczy, odpędzając od siebie ten obraz. Gdzieś głęboko w sercu odezwała
się nieśmiała nadzieja, ale towarzyszył jej strach.
- I co teraz? - szepnęła.
- Zaczniemy od testu ciążowego - odparła doktor Thoms.
Dwie godziny pózniej wynik testu został potwierdzony i doktor przeprowadziła
badanie ultrasonografem, żeby ocenić wiek ciąży.
Teraz Payton szła ulicą jak otępiała, rozmyślając o rozmowie, którą musiała prze-
prowadzić, choć sama myśl napełniała ją przerażeniem. Jak miała mu powiedzieć, że
spełniły się jego najgorsze obawy, że jego koszmar stał się rzeczywistością?
Jak Nate zareaguje na taką wiadomość?
Wiedziała, że w myślach będzie dokonywał obliczeń. I tak samo jak ona będzie się
zastanawiał, czy ich los został przypieczętowany już tej pierwszej nocy. Będzie się za-
stanawiał, czy to wszystko, co było między nimi, było tego warte.
Przed sobą widziała wznoszący się wieżowiec ze stali i szkła. Siedzibę firmy
Nate'a.
Poczuła, jak ogarnia ją przejmujące zimno.
Czy ją znienawidzi, kiedy się dowie?
- Payton, to ty?
Odwróciła się w kierunku, z którego dochodził głos i stanęła oko w oko z wielolet-
nią asystentką Nate'a.
- Debora, jak się masz? - zapytała, zażenowana tym, że została przyłapana w pobli-
żu jego biura przez tę pięćdziesięciolatkę o miękkim sercu, która zbyt dobrze znała się na
ludziach, żeby uwierzyć, że znalazła się tutaj przypadkiem.
- Idziesz spotkać się z Nate'em?
Payton otworzyła usta i po chwili zamknęła je bez słowa. Czy chciała się z nim
spotkać? Przyszła tu w tym właśnie celu, ale teraz nie była w stanie się na to odważyć.
Nie powinien dowiedzieć się w ten sposób - między jednym a drugim spotkaniem słu-
żbowym. Była mu winna spokojną rozmowę w cztery oczy. Przecież ta wiadomość nim
wstrząśnie. Zniszczy całe jego dotychczasowe życie.
R
L
T
- Nie... Miałam zamiar wpaść na chwilę do jego biura, ale właściwie... nie mam za
wiele czasu.
W oczach Debory mignęło współczucie. Dotknęła ramienia Payton, jakby chciała
dodać jej otuchy.
- Mój Boże, cała drżysz. Chodz ze mną, napijesz się gorącej kawy?
Payton popatrzyła na drzwi wieżowca i powoli pokręciła głową.
- Nie, dziękuję. Pójdę już do domu.
Debora kiwnęła niechętnie głową i pożegnała się.
Payton stała jeszcze przez chwilę na chodniku, a jej ręka bezwiednie powędrowała
do brzucha. Patrząc na wysoki i dumny budynek, który tak dobrze odzwierciedlał oso-
bowość swojego właściciela, Payton nagle zdała sobie sprawę, co się stanie, gdy Nate
dowie się o ciąży. Jeśli ona sama nie zdecyduje, jak ma wyglądać jej życie, Nate Evans
zrobi to za nią.
R
L
T
ROZDZIAA DWUDZIESTY
Przez gwizd czajnika przebił się dzwięk domofonu. Payton zakręciła gaz i pobiegła
do przedpokoju.
- Słucham?
- To ja, Nate. Wpuść mnie.
Przez chwilę wpatrywała się niepewnie w białą obudowę domofonu. Nie spodzie-
wała się go tak wcześnie. Myślała, że ma jeszcze co najmniej kilka godzin.
Wcisnęła przycisk, który otwierał drzwi wejściowe i uchyliła drzwi do mieszkania.
Nate wbiegł na trzecie piętro, przeskakując po kilka schodków. Wyglądał na zmęczonego
i wzburzonego. Nawet w takim stanie był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego znała.
Ogarnął ją jednym zaniepokojonym spojrzeniem, które niemal zwaliło ją z nóg swoją in-
tensywnością. Przez krótką chwilę ożyła nadzieja, że przybiegł do niej, bo zdał sobie
sprawę, że ją kocha. Bo tęsknił za nią tak bardzo, że nie był w stanie już dłużej znosić
rozłąki...
- Co się stało? - zapytał, wpadając do mieszkania.
Przymknęła oczy, zanim Nate mógł dostrzec w nich rozczarowanie. Najwyrazniej
Debora już z nim rozmawiała.
Domyślała się, że tak będzie i nawet przełączyła telefon na automatyczną sekretar-
kę na wypadek, gdyby do niej dzwonił. Nie spodziewała się jednak, że w niecałą godzinę
zjawi się pod drzwiami jej mieszkania. Nie była jeszcze gotowa na tę rozmowę, ale Nate
złapał ją za rękę i niemal zmusił, by na niego spojrzała.
- Co się stało? - powtórzył, ponaglając ją wzrokiem do mówienia.
Jestem w ciąży.
To byłaby najprostsza odpowiedz. A jednak nie mogła mu tego powiedzieć. Jesz-
cze nie teraz.
- Przepraszam, miałam zamiar do ciebie zadzwonić. Nie musiałeś przyjeżdżać...
Nate ściągnął brwi.
- Debora powiedziała, że stałaś na ulicy... i płakałaś. Odwołałem popołudniowe
spotkania, żeby tu przyjechać, więc nie opowiadaj mi bajek.
R
L
T
Wzdrygnęła się na ostry i zniecierpliwiony ton jego głosu.
- Myślałam o nas.
Podświadomie spodziewała się, że spojrzy na zegarek, obliczając w myślach, czy
zdąży jeszcze wrócić do biura, żeby odbyć choć jedno z tych odwołanych spotkań. On
jednak patrzyła na nią nieruchomo.
- O nas? - zapytał głucho.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]