[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nad tym, że może warto by było zmienić nieco styl życia, żeby
ułatwić nam pracę?
Manning uniósł ręce w geście zdenerwowania.
- Po co ja z tobą w ogóle rozmawiam? - Przysunął się
bliżej, prawie jej dotykając. - Posłuchaj mnie uważnie. Przez
lata pracowałem nad tym, żeby prowadzić taki styl życia, jaki
mi odpowiada. Styl inny od tego, w jakim zostałem wycho
wany. Tutaj otaczają mnie ludzie, którzy się o mnie troszczą.
Nie mam ochoty, żeby to wszystko się teraz rozpadło, ponie
waż kilka nieodpowiedzialnych osób nie radzi sobie ze swoją
pracą. Proszę was tylko o jedną rzecz: róbcie to, co do was
należy. - Chandler wziął ręcznik i wyszedł z basenu.
Sheri siedziała jak zamurowana. Czuła się fatalnie po tej
reprymendzie. Z westchnieniem wyszła z wody, patrząc z nie
smakiem na swoje nogi. Wyglądam teraz, pomyślała, jak suszona
śliwka. Włożyła szlafrok i poszła do swojego pokoju.
ROZDZIAŁ
TRZECI
Następnego dnia Sheri weszła do gabinetu Manninga
z chłodnym wyrazem twarzy. Od ostatniego spotkania na ba
senie Chandler wyraźnie jej unikał, spędzając większość cza
su z potencjalnymi klientami w mieście. Wracał do Fortu tyl
ko po to, żeby się przebrać i po chwili razem z gośćmi i An-
gelą ruszał z powrotem. Być może chciał zapomnieć o Sheri,
ale ponieważ była najważniejszym przedstawicielem agencji
Wallace, nie mógł jej zupełnie zignorować.
Popatrzył na nią, kiedy wchodziła do środka i spytał:
- Jak tam nogi?
- W porządku - odparła. - Wbrew twoim obawom czuję
się znakomicie. Ale nie przyszłam tutaj rozmawiać o zdrowiu.
Chciałam zapytać, dlaczego nie poinformowałeś mnie o pla
nowanej na dzisiaj eskapadzie?
Twarz Manninga wyrażała całkowite zdumienie.
- Jak to? Przecież mówiłem o tym Frankowi. Powiedzia
łem mu, żeby się do nas przyłączył.
- Od kiedy to wydajesz polecenia moim ludziom? Cieka
we, jak ty byś zareagował, gdybym nagle zaczęła wtrącać się
w twoje kompetencje.
- Słuszna uwaga - przyznał. - W takim razie możesz je
chać zamiast niego. Wyruszam za godzinę.
Sheri nie miała pojęcia, co teraz zrobić/Rozsądek nakazy
wał wysłać Franka, ale kiedy rozmawiała z Chandlerem, nie
potrafiła kierować się rozsądkiem.
- A gdzie dokładnie się wybierasz?
- Zamierzam znaleźć odpowiednie miejsce do wspinaczki
bliżej Fortu.
- Dlaczego?
- Ponieważ do tej pory musiałem zabierać gości aż do
Kolorado. Jeśli mamy zdążyć, zacznij się już przygotowywać.
Wrócimy dopiero jutro.
- Kto jeszcze z nami idzie?
- Nikt. Tylko my oboje.
- Ale przecież...
- Widzę, że ogarnia panią strach, pani Lindsey. Boisz się
nocy w lesie, spędzonej tylko w moim towarzystwie?
- Nie, nie o to chodzi - zaprzeczyła Sheri, choć tego właś
nie się obawiała. - Myślę po prostu, że wypuszczanie się na
noc do lasu, w czasie kiedy dostajesz te anonimy, nie jest zbyt
rozsądne.
- Trudno, żebym do końca życia siedział zamknięty
w Forcie. No, to teraz bierz się do roboty. Aha, i powiedz
Kucharzowi, żeby przygotował jakiś prowiant.
Sheri spakowała swoje rzeczy, powiedziała Frankowi, iż
jedzie zamiast niego i udała się do kuchni po jedzenie. W tej
chwili szczerze żałowała, że się tu znajduje. Chyba zaczynała
tracić kontrolę nad rozwojem wypadków. Nie miała ochoty
na biwak, a już szczególnie na biwak w towarzystwie Man-
ninga. Uważała tę wyprawę za czyste szaleństwo i sama wła
ściwie nie wiedziała, dlaczego się na nią decyduje.
Nie potrafiła przewidzieć ani zachowania Manninga, ani
swojego, kiedy zostaną tylko we dwoje. Nie zamierzała wią
zać się w tej chwili z żadnym mężczyzną, a już szczególnie
z kimś tak irytującym jak Chandler, ale z drugiej strony zda
wała sobie sprawę, że Manning po prostu się jej podoba. Nie
mogła już dłużej się oszukiwać. Pragnęła jego szacunku, u-
znania dla swojej pracy i... jeszcze czegoś. Miała zupełną
pustkę w głowie.
Zastanawiała się, jak zareaguje Chandler, kiedy zorientuje
się, że jej doświadczenia biwakowe są nader skromne -jeden
wyjazd na obóz harcerski jeszcze w szkole podstawowej. Nie
pozostawało jej nic innego jak blefować. Przy odrobinie
szczęścia on niczego się nie domyśli i nie będzie miał powodu
narzekać na pracowników agencji.
Sheri podejrzewała, że Chandler zdecydował się na wypra
wę w ostatniej chwili, żeby jeszcze bardziej utrudnić pracę
ochronie. Trzeba przyznać, iż był to bardzo skuteczny sposób.
Sheri już teraz nie czuła się zbyt pewnie, a przecież najgorsze
miało dopiero nastąpić. Dla takiego mieszczucha jak ona,
nocowanie w miejscu pozbawionym elektryczności i wygód
było prawdziwą męką. Zresztą podobnie jak dla jej wszy
stkich dotychczasowych klientów.
Kiedy przy tylnej bramie Sheri zobaczyła Manninga, trzy
mającego za uzdę dwa rosłe konie, wiedziała, że miało to na
niej wywrzeć druzgocące wrażenie. Chandler chciał jej za
pewne pokazać, czym się kończy wtrącanie się w nie swoje
sprawy. Ale Sheri nie zamierzała dać mu powodu do satysfa
kcji. Spokojnie wręczyła mu jeden ze śpiworów, drugi umo
cowała przy swoim siodle, po czym zgrabnie dosiadła konia.
Na szczęście Manning nie widział jej figlarnego uśmiechu.
Przynajmniej raz udało się jej go zaskoczyć.
Sheri brała lekcje jazdy konnej jeszcze jako nastolatka,
kiedy przechodziła okres niezwykłego zafascynowania koń
mi. Później zaś jeździła na studiach, zastanawiając się poważ
nie nad pracą w policji konnej. W wielu miastach były to
bardzo popularne formacje.
Po ponad dwugodzinnej jeździe zatrzymali się na polanie
w pobliżu niewielkiego wodospadu. Sheri żałowała, że nie
wzięła ze sobą aparatu fotograficznego; dzika przyroda tej
części Nowego Meksyku warta była utrwalenia. Jednak decy
zja o wyjeździe zapadła tak szybko, że zdążyła tylko zabrać
najpotrzebniejsze rzeczy.
Kiedy zeszła z konia, zaczęła sobie rozmasowywać po-
śladki, zadowolona, że jazda dobiegła już końca. W pewnym
momencie przestała już je czuć, a nogi, ciągle obolałe po zbyt
intensywnym biegu, źle znosiły długie ułożenie w nie zmie
nionej pozycji.
Miejsce, gdzie się zatrzymali, położone było na dużej wy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]