[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oranżerii.
- Możesz sobie uważać, że zostało ci już tylko
siedzenie przy kominku - powiedział łagodnie. - Ale
pozwól, że ja będę myślał o tobie jako o pięknej
72 ODNALEZIONA MIAOZ
kobiecie, którą z przyjemnością trzymałbym w ramionach w
tańcu.
Słowa te szarpały jej nerwy. Odsunęła się z płonącymi oczami.
- Nie jestem twoją sekretarką, Joss - powiedziała
z irytacją. - Nie musisz grać na mojej próżności
i udawać, że uważasz mnie za pociągającą fizycznie.
Stali o dwa kroki od wejścia do oranżerii.
- Dlaczego myślisz, że udaję? - spytał beznamiętnie.
- Jesteś dla mnie zbyt uprzejmy - odparła szorstko.
- Naprawdę? - spojrzał na nią z ukosa. - Kate, jeśli ty sądzisz, że
przy twoich latach nie wyglądasz zmysłowo, to o mnie musisz
myśleć, że jestem już zupełnie do niczego.
- Nie bądz śmieszny - powiedziała ostro. - Z mężczyznami jest
inaczej.
- Nie w dzisiejszych czasach - odparł zrównoważonym głosem.
- Wez choćby Joan Collins, Sophię Loren albo Lindę Evans. Czy
ty naprawdę uważasz się już za taką starą, że żaden mężczyzna
nie zainteresuje się tobą, czy też jest to dla ciebie wygodne
oszustwo, za którym możesz się sama schować?
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- Nie? Ile miałaś potem związków z mężczyznami, po
urodzeniu Sophy?
Gniew odebrał jej na chwilę oddech.
- To nie twoja sprawa - zaczęła, ale przerwał jej mówiąc
spokojnie dalej:
- Zgoda, ale to nie jest odpowiedz. Przypuszczam, że celowo
uciekasz od swej własnej seksualności, oszukujesz się mówiąc
sobie, że jesteś nieatrakcyjna. Obudz się, Kate. Jesteś bardzo
piękną kobietą, pełną ciepła i uczucia.
ODNALEZIONA MIAOZ 73
Oparła się pokusie, by odwrócić głowę i spojrzeć na niego.
Mówił do niej, nie panując nad sobą:
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak się przez ciebie czuję... że mam
poczucie winy? Czy to przez mnie powstało w tobie to
idiotyczne przekonanie, że jesteś nieatrakcyjna... bo sądziłaś, że
cię porzuciłem? Jeśli tak, to...
- Nie, wcale nie przez ciebie - skłamała Kate.
- Nie musisz czuć się winny. Jesteś zadowolony?
Wieczór przemieniał się w koszmar. Joss wkraczał
na teren, przed którym postawiła napis wstęp wzbroniony" i z
całą bezwzględnością poruszał tematy, których nie miała ochoty
omawiać.
Patrzył na nią cynicznie, nie robił wrażenia przekonanego.
Powiedziała gorzko:
- Nie sądzisz, Joss, że jesteś arogancki? Dobrze, no więc moje
życie nie było pasmem romansów, ale to nie ma z tobą nic
wspólnego. Kiedy Sophy była malutka, poświęciłam jej cały
swój czas i uwagę, a pózniej... no cóż, byłam zadowolona z
życia, jakie wiodłam i nadal jestem z niego zadowolona.
- Kate - przerwał chrapliwym głosem - czy chcesz przez to
powiedzieć, że nie było w twoim życiu nikogo oprócz mnie?
Zbyt pózno dostrzegła pułapkę. Spoglądała to znów spuszczała
wzrok, marząc o tym, by umieć skłamać
- ale wiedziała, że już jest na to za pózno.
- Sądzę, że ta dyskusja nie ma sensu - próbowała
się bronić. - Jestem zmęczona, Joss. Chcę wracać do
domu. To był dla mnie ciężki dzień.
- Nie wypiłaś jeszcze kawy - przypomniał.
Zanim się zorientowała, już ją prowadził do jednego
ze stolików, dyskretnie przysłoniętych zielenią, która pokrywała
ściany oranżerii.
74 ODNALEZIONA MIAOZ
Zespół grał walca. Kilka par tańczyło, niektóre z nich były
znacznie młodsze, niż Kate mogła się spodziewać. Było tam
nawet kilkoro dwudziestolatków.
Do kawy podano wyśmienite czekoladki własnej produkcji, ale
Kate nie miała na nie ochoty. Nie wiadomo dlaczego, Joss nadal
wywlekał z niej wszystko to, co wolałaby zachować w sekrecie.
Wpatrywała się w roztargnieniu w pustą filiżankę po kawie,
kiedy spytał ją nieoczekiwanie, czy nie chciałaby z nim
zatańczyć. Zanim zdążyła odpowiedzieć stanął przed nią,
przyciągnął do siebie i popychał w kierunku lśniącego parkietu.
Nigdy dotąd nie tańczyli ze sobą, a biorąc jeszcze pod uwagę
zdenerwowanie spodziewała się, że potknie się o jego stopy i
skompromituje do reszty. Tymczasem, kiedy tylko wziął ją w
ramiona, stało się coś czarodziejskiego - już po chwili unosiła się
nad parkietem, a jej kroki odpowiadały jego krokom tak, jakby
zawsze posuwały się razem.
Kate tańczyła walca przy różnych okazjach towarzyskich z
wieloma partnerami, ale nigdy dotąd nie zdarzyło się jej
doświadczyć niebezpiecznej bliskości, która sprawiła, że ten
taniec był kiedyś zakazany dla panien, gdyż pozwalał
mężczyznie dotykać obnażonego ciała partnerki.
Joss naprawdę dotykał jej ciała. Obejmował jej talię,
przyciskając ją ku sobie w intymnym przegięciu tak, że przy
każdym ruchu odczuwała jego męskość. Kiedy poczuła twardość
jego podniecenia, zesztywniała zaskoczona i omal nie potknęła
się.
- Co się stało, Kate? - zaszeptał jej do ucha. - Nadal nie jesteś
przekonana, że potrafisz wzbudzać pożądanie?
ODNALEZIONA MIAOZ
75
Aż zaniemówiła, oszołomiona tym, że to ona czuje się
zakłopotana, podczas gdy on wydaje się zupełnie nie
przejmować swoją reakcją. Ale nie było jej łatwo oderwać
się od ciepła i nacisku jego ciała. Przedtem domagała się,
by ją puścił, a teraz modliła się, by muzyka trwała bez
końca, by Joss nie dostrzegł zawstydzającego ją i poni-
żającego świadectwa tego, co się z nią dzieje, nabrzmiałej
twardości jej sutek, które uwidaczniały się pod cienkim,
obcisłym materiałem sukni. Gdyby się teraz cofnął...
Na myśl o tym zrobiło jej się gorąco, a potem z kolei
zimno, gdyż przyszło jej do głowy, że podniecenie mogło
być sztucznie wywołane, że pomyślał o kimś innym, na
przykład o sekretarce, tylko po to, by ją przekonać... Jeśli
tak, to tym bardziej nie powinna okazywać, jakie na niej
zrobił wrażenie.
Ponieważ bała się zejść z parkietu, zanim nie opanuje
buntowniczego ciała, przytaknęła, gdy Joss po skoń-
czonym tańcu spytał, czy chce pozostać na parkiecie.
Zresztą nie miało to znaczenia. %7ładnym rozkazem nie
zmusiłaby swego przekornego, lubieżnego ciała, by nie
ujawniało reakcji Jossa. Musiała wreszcie przeżyć chwilę
przerażającego napięcia i zrobić krok wstecz. Szybko
odwróciła się i poszła do stolika, marząc, by nie zobaczył
jej z bliska, zanim nie owinie się opiekuńczym szalem.
- Chłodno ci? - zapytał z troską.
- Trochę. Joss, jestem zmęczona, chciałabym wrócić do
domu - udało jej się uśmiechnąć.
Przez chwilę wydawało się, że będzie chciał ją zatrzymać,
że w jego oczach pojawił się cień niezadowolenia, ale Kate
wiedziała, że tylko to sobie wyobraża.
- Masz rację - przytaknął chłodno. - Muszę jutro
76 ODNALEZIONA MIAOZ
wcześnie wstać. W poniedziałek lecę w interesach do Niemiec.
- Czy twoja sekretarka leci z tobą? - Kate pożałowała tych słów,
jak tylko je wymówiła. Oblała się rumieńcem i sztywno
powiedziała: - Przepraszam.
- Nie musisz przepraszać - odparł lekkim tonem. - Nie zawsze
mi towarzyszy, kiedy wyjeżdżam za granicę, ale tym razem tak.
Mówi po niemiecku lepiej ode mnie.
Na pewno on już nie może się doczekać, żeby z nią być -
pomyślała gorzko tylko po to, by uśmierzyć ból, jaki sprawiała
jej myśl, że wyobrażał sobie tamtą kobietę, gdy trzymał ją w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]