[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sarah jechała do posiadłości Wortha odebrać babcię, która odwiedzała swoją
przyjaciółkę Nildę, i przez całą drogę głowiła się, co właściwie ma jej powiedzieć o
wczorajszej kolacji. Kathleen była dociekliwa i miała swoje sposoby na wyciąganie
prawdy.
Rafe po złożeniu jej niemoralnej propozycji zachowywał się tak, jakby nic nie
zaszło, i najspokojniej w świecie pałaszował hamburgery, ale przy tym pożerał ją
wzrokiem. Potem się uprzejmie pożegnał i nawet nie spróbował jej pocałować na
dobranoc.
Spędziła bezsenną noc, przewracając się z boku na bok i wspominając ich pierwszy
pocałunek. Rafe odebrał ją wtedy z pracy, by nie musiała tłuc się do domu autobusem.
Trochę jezdzili po okolicy, aż na koniec wylądowali w miejscu, gdzie wszystkie
dzieciaki z liceum umawiały się na obmacywane randki. Była to odludna polanka na
wysokiej klifowej skarpie.
Oboje urodzili się w Vista del Mar, chodzili do tych samych szkół i można
powiedzieć, że znali się całe życie, chociaż Rafe już jako dziecko bawił się osobno, a po
śmierci matki stał się odludkiem i buntownikiem.
Pierwszy raz umówili się na randkę w ostatniej klasie szkoły średniej, w styczniu. I
wtedy wszystko się zaczęło...
Przesiedli się na tylne siedzenie samochodu należącego do Rafe'a. Sarah znalazła
się sam na sam z chłopakiem, w którym się podkochiwała od kilku lat. Ciemność
rozjaśniało mocne światło księżyca.
R
L
T
Całował jej przegub dłoni, tam, gdzie pod palcami można było wyczuć puls i
lekkie zgrubienie w miejscu, gdzie złamała rękę w drugiej klasie.
- Przepraszam, że byłem dla ciebie niemiły tamtego dnia na placu zabaw - szepnął.
- Wybaczam ci. - Ręce jej drżały, tak była zdenerwowana.
Oparł dłoń na jej karku i nachylił się, zasłaniając widok na rozgwieżdżone niebo i
światełka Vista del Mar. Byli tylko on i ona, zamknięci w swoim małym świecie.
Nie spadł na nią jak jastrząb, czego się spodziewała tylko delikatnie dotknął
wargami jej ust. To był niezwykle czuły i słodki pocałunek jak na chłopaka, który się
składał z samych kątów ostrych, złych humorów i generalnie złej opinii o całym świecie.
Teraz potwierdził jej przeświadczenie, że pod maską szorstkości i bezwzględności kryje
się wrażliwość i dobroć.
Nacisk języka podziałał jak zaklęcie Sezamie, otwórz się". Zarzuciła mu ramiona
na szyję i przestała się nad czymkolwiek zastanawiać. Przeczesywała palcami jego
włosy, zmierzwiła je, zupełnie jak w marzeniach. Rafe był postacią z jej snów,
chłopakiem, którego opisywała w pamiętniku. A teraz zmaterializował się u jej boku.
To tylko zauroczenie. Wszystkie nastolatki je przeżywają, powtarzała sobie. Nikt
(poza babcią) nie miał pojęcia, że podkochuje się w tym wysokim posępnym chłopaku,
który umawiał się tylko z dziewczynami ubranymi na czarno.
Machnęła ręką na jego wcześniejsze sympatie. Nie zamierzała też słuchać
przestróg babci, której Rafe nie przypadł do gustu.
Dzisiaj należy do niej. Całuje ją i pieści jak nikt przed nim. A ona nie czuje się
dzieckiem, ale młodą kobietą. Przyciska się do niego tak mocno, że guziki jego
dżinsowej kurtki wbijają się w ciało. I nagle chłodny powiew. Rafe odsunął się,
przytrzymuje jej ramiona, by zachować dystans, a jednocześnie nie tracić z nią kontaktu.
Wsuwa mu ręce pod koszulkę, sięga wyżej. Napotyka na twarde mięśnie i wbija
paznokcie w skórę - nie za mocno, nie do krwi.
- To nie jest dobry pomysł, Kiciu - mruczy chłopak, ale przyciąga ją do siebie.
Sarah słyszy, jak mocno bije jego serce i czuje ulgę, bo teraz jest pewna, że
cokolwiek się między nimi dzieje, są w tym razem. On też jej pragnie.
R
L
T
Gdyby babcia się dowiedziała, dałaby jej szlaban na wyjścia do końca życia.
Jednak Rafe jest wart każdego ryzyka i wszystkich wyrzeczeń. Prawda jest dużo pięk-
niejsza niż marzenia.
Pogrążona we wspomnieniach omal nie przegapiła wjazdu do posiadłości Wortha.
Zaparkowała samochód i wysiadła. Prawda niestety bywa brutalna. Jej fantazje nie
spełniły się ani czternaście lat temu, ani wczoraj.
Rafe powiedział dobranoc i odjechał, a ona długo nie mogła znalezć sobie miejsca.
Rozejrzała się. Dom Worthów zbudowany był w klasycznym stylu hiszpańskim:
rozłożysty pałacyk z łukowymi oknami i podcieniami. Roztaczał się stąd niesamowity
widok na ocean - widok za milion dolarów, mawia się o takich miejscach. Z tyłu
znajdował się kort tenisowy i basen. Rafe, któremu kiedyś imponował luksus, obiecywał,
że zbuduje dla niej taki dom.
Teraz jednak Sarah skierowała się do ogrodu. Tutaj miała się spotkać z babcią, gdy
ta skończy omawiać z kucharzem jadłospis. Przyjęcie urodzinowe na jej cześć wydawał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]