[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co masz na myśli? Craig podniósł jedną z gazet, które
jego sekretarz położył na niskim taborecie tuż obok jej leżaka,
kiedy Craig zażywał kąpieli w morzu.
Wiedziała że Cavendish wybrał się specjalnie do Marsylii,
aby je zdobyć, ale ona zupełnie się nimi nie interesowała.
Nie miała ochoty, aby zewnętrzny świat ingerował w ich
życie, szczególnie teraz, gdy wszystkie myśli skupiała na
małżonku i ich szczęściu.
Craig otworzył gazetę i podał ją żonie.
Przez chwilę, w roztargnieniu przebiegła oczami tekst.
Szybko się jednak opanowała i zaczęła czytać:
"Tragedia w Monte Carlo.
W środę wieczorem wybuchł grozny pożar na rosyjskim
jachcie Carina, który był zakotowiczony na przystani w
Monte Carlo tuż obok innego rosyjskiego jachtu Carewicz.
Trzeba było aż trzydziestu minut, aby wozy strażackie
dotarły do przystani. W tym czasie pożar opanował prawie
cały statek, w wyniku czego znaczna jego część uległa
kompletnemu zniszczeniu.
Na skutek paniki, która wybuchła na statku, nie zdołano
wyprowadzić z płomieni barona Strogoloffa. Kiedy pożar
został ugaszony, ciało barona odnaleziono w salonie na
podłodze, na którą się zsunął, wypadłszy z wózka
inwalidzkiego.
Z głębokim żalem zawiadamiamy o śmierci barona,
znanego rosyjskiego arystokraty. To była jego pierwsza
wizyta w Monte Carlo. Mimo to dał się poznać jako niezwykle
hojny mecenas teatru i wielbiciel muzyki. Kilku członków
jego załogi doznało poważnych poparzeń. Dwie osoby zostały
umieszczone w szpitalu, ale stan ich zdrowia nie budzi
poważniejszych obaw".
Aloya przeczytała informację i lekko westchnęła:
- A więc baron nie żyje!
- Nie sądzę, aby po nim płakano - spokojnie zauważył
Craig.
Ton jego głosu spowodował, że Aloya spojrzała na niego
gwałtownie.
- Czyżbyś miał... z tym... coś wspólnego?
- Nie chciałem, żebyś się martwiła i myślała o tym, że
baron zagraża zarówno twojemu ojcu, jak i mnie. Bez względu
na to, jakimi dysponowali raportami na temat Randalla Sare'a,
mam nadzieję, że spłonęły razem z nim. - Z nutą sarkazmu w
głosie kontynuował: - Baronowi, jak mi się zdaje, bardzo
zależało, aby cała sława, związana z porwaniem i uwięzieniem
tak znanego człowieka jak Sare, była przypisana tylko jemu,
tak więc niewielkie są szanse, aby tajna policja wykryła, na
czyje polecenie działał.
- Czy to... prawda? - zapytała Aloya.
- Jestem o tym przekonany - powiedział Craig. - Znam ich
metody. Byłem więc pewien, że kiedy baron zostanie
zmuszony do wydania twojego ojca, wśród jego ludzi wywoła
to straszną konsternację i dziób jachtu Carina" nie będzie
strzeżony. Wysłałem więc jednego z moich ludzi na pokład,
czego oni w ogóle nie spostrzegli.
- Jak to możliwe? Craig uśmiechnął się.
- Rosjanie to straszne gaduły. Bez przerwy o czymś
rozmawiają. Mogę się założyć, że kiedy baron posłał po twego
ojca, jego ludzie godzinami to komentowali, nie mając głowy
do czegokolwiek innego.
- A wiec w tym czasie twój człowiek wszedł na ich
pokład.
- To bardzo zdolny elektryk, poza tym znakomicie pływa
pod wodą. Dałem mu dziewięćdziesiąt sekund na
zainstalowanie na pokładzie rosyjskiego jachtu przewodów
elektrycznych i takie ich spreparowanie, aby w krótkim czasie
nastąpiło zwarcie. Mój człowiek z dumą mi zameldował, że
całą pracę wykonał zaledwie w sześćdziesiąt sekund.
Następnie wrócił na Mermaid" i nikt nie ma nawet pojęcia,
że go w ogóle opuszczał. Aloya rozłożyła ręce.
- Jesteś taki... sprytny, że czasami aż się... boję.
- Teraz nie musisz się już nikogo obawiać - powiedział
Craig. - Jesteśmy bezpieczni i możemy robić wszystko, na co
tylko mamy ochotę.
Oczy dziewczyny rozbłysły.
- Zrobimy tak, jak ty... zechcesz. Nie mogę się przecież
sprzeciwiać ani dyskutować z kimś, kto jest tak nadzwyczajny
jak ty.
Craig podniósł jej rękę do ust.
- Coś mi się zdaje, że zawsze będziemy się spierać,
konfrontować i pobudzać do działania. Będzie to bardzo
emocjonujące, choć zawsze skończy się tak samo.
- Moim poddaniem? - śmiejąc się zapytała Aloya.
- Nie, przeświadczeniem, że obydwoje chcemy tego
samego - wyjaśnił. - Tego ranka nic się dla nas nie liczy poza
naszą miłością. Przez całe życie będę ci powtarzał, mój
skarbie, że strasznie cię kocham. - Podniósł się z leżaka i
chwytając Aloyę za ręce, zmusił ją do wstania. - Idę na dół się
przebrać - oznajmił - i chcę, abyś mi towarzyszyła, po
pierwsze dlatego, że nie mogę się z tobą rozstać, a po drugie,
ponieważ pragnę cię pocałować. - Sposób, w jaki wymówił
ostatnie słowa, nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że
znaczą o. wiele więcej, niż mogłoby się wydawać.
Aloya spojrzała na niego z zachwytem, po czym bez oporu
pozwoliła, aby, wziął ją za rękę i poprowadził najpierw
wzdłuż pokładu, a pózniej schodkami w dół, tam gdzie
znajdowały się ich kabiny.
Kiedy weszli do środka i zamknęli za sobą drzwi, Craig
wziął ją w ramiona.
- Ostatnia przeszkoda została pokonana - powiedział. - I
jeśli kiedykolwiek jeszcze zobaczę strach w twoich oczach,
będę się bardzo gniewał!
- Jak mogę się teraz czegokolwiek obawiać, skoro ty i
papa jesteście bezpieczni? - spytała Aloya. - O mój kochany...
mój najdroższy, czy możesz mi obiecać, że bez względu na to,
co wymyśli mój papa, ty zawsze będziesz ze mną? Nie sądzę,
abym po tym, przez co przeszliśmy, mogła myśleć, że jesteś...
w niebezpieczeństwie i żebym... nie chciała wtedy... umrzeć..
Craig nie odpowiedział, tylko wziął ją w ramiona i
pocałował. Ale kiedy poczuł dotyk jej ust i kiedy ogarnęły ich
płomienie namiętności, wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko.
Jego pocałunki: żarliwe, zaborcze i namiętne, paliły jej
usta. Ich ciała płonęły z pożądania. A kiedy unieśli się ku
niebu na skrzydłach upojenia, wiedzieli, że boski ogień
miłości jest w stanie pokonać każde zło na ziemi. Wierzyli w
swoje szczęście, w przyszłość, w której nie było miejsca na
strach, a jedynie na ekstazę, doskonałość i na chwałę miłości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]