[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wtedy, w tę niedzielę 23 kwietnia, zobaczyłam jego fotografię w
telewizorze, to pomyślałam sobie:  %7łeby mu się tylko co nie stało w tym
Kosmosie", no i za trzy dni był jego pogrzeb...
 Coś ty, Danka  przerwała jej Halina  niepoważna? W duchy
wierzysz? Jakie znowu przeczucie? Koń by się uśmiał. Co ty wygadujesz?
 Na nic przeczucia. Wiesz ty, ile tam było obliczeń? Ale
63
taki pojazd to tylko maszyna. Katastrofy zdarzają się wszędzie na Ziemi.
To dlaczego i tam nie mogłyby maszyny nawalać?  wpadła do rozmowy
milcząca dotąd Grażyna.
 Właśnie. W Kosmosie... To aż w głowie się kręci na samą myśl. Jak
tam musi być straszno?  otrząsnęła się Hanka.  Nigdy nie
zgodziłabym się na taki lot. Potworna cisza. Atramentowa czerń mroku.
Upiorne, krwawe Słońce. I Ziemia urwana spod nóg. Brr...
 A pamiętasz ten pogrzeb?  podchwyciła Danusia.  Srebrne świerki
wokół kremlowskiego muru. Zwyczajna szufladka w cegłach. Takie
pudełko zamurowali tam z prochami Komarowa. Widziałyście? A jego
żona? Klęczała przed portretem i dotykała palcami szkła, za którym była
jego fotografia. On miał zaledwie czterdzieści lat...
 Co? Zaledwie? To jest strasznie dużo. Ja chyba nigdy nie dożyję takiej
starości  wtrąciła Halina dotykając twarzy, jakby sprawdzała, czy nie ma
jeszcze zmarszczek.
 A my mamy szesnaście. Przeleci do czterdziestki, jak z bicza strzelił.
Tak samo, jak ten rok przeleciał. Pamiętacie pierwszy dzień nauki? Mnie
się wydaje, jakby to było wczoraj. Prawda, że strasznie | prędko leci czas?
Jesteśmy już starsze o rok. A nic się nie zmieniło przez to wokół nas. Tak
się nie czuje czasu. Jakby to był wiatr. Leci. Nie pamięta się. kiedy
ani jaki był  zebrało się na
refleksje Irce.
 Pamięta się  twardo stwierdziła Hanka.  Wszystko przecie
zostaje w pamięci. Każdy dzień.
 Coś ty? Każdy dzień? To powiedz mi, co było 9 pazdziernika w
jesieni? Widzisz? Nikt nie pamięta każdego dnia. Tylko takie ważniejsze.
A i to tylko czasem, jak się pragnie zapamiętać. Ja wiem, bo niech mnie
kto spyta z lekcji sprzed tygodnia, ot  ciemność kosmiczna" i nic! 
gorzko powiedziała Zosia.  Bo właściwie po co my tyle wkuwamy przez
cały rok, jeżeli potem fiut! i nic się z tego nie pamięta? Wy chyba tak
samo?
 Trochę się może pamięta  zaczęła się wymądrzać Halina.  Bo ja
na przykład pamiętam doskonale to, co było dawniej. A to niedawne 
słabo. A już najlepiej święta i choinkę. Albo wyjazdy do ciotki w
Warszawie. I każdą sukienkę, i buty, które dostawałam nowe. I takiego
kota z rudą sierścią pamiętam, który mnie ugryzł w rękę, jak miałam trzy
lata. O, tu! Widzisz? Jaki ślad?
64
 Mnie to ugryzło cielę  powiedziała ze śmiechem Grażyna.  Nie
żartuję. Nie wiecie jak? Daje się cielęciu mleko pić po palcach. Wiecie?
 Jak?  pisnęła wśród śmiechu Danusia.  Po jakich palcach? W
życiu nie słyszałam! Opowiedz!
 Bo ty nie jesteś ze wsi. To skąd masz wiedzieć?  podkreśliła Halina
zasadniczą między nimi różnicę, po raz chyba pierwszy z uczuciem dumy.
 Na wsi każde dziecko wie! Cielę musi pić mleko z palców człowieka.
Samo nie umie. Ono myśli, że ręka to wymię, i wtedy ssie mleko.
 To jest śliczne  stwierdziła Danusia wysłuchawszy uważnie
opowieści o cielęcych kłopotach z piciem mleka.  Nigdy nie słyszałam o
takim wynalazku.
 Wynalazek?  parsknęła Irka.  Jaki? Chyba krowi?
 To jest taki sposób  wyjaśniła Hanka z uśmiechem w stronę Danusi.
 Och! Ale ładnie ci w tym blasku! Patrzcie na Dankę! Zawsze podczas
zachodu słońca ludzie są ładniejsi, prawda? Ostatnie promienie tak
wyostrzają każdy widok. Znacie to? Widać wtedy najdalsze góry zupełnie
blisko. Na wyciągnięcie ręki. Teraz też! Po tych jabłoniach otworzyła się
cała ulica na zachód od naszego internatu. Nigdy tam nie było nic widać...
Patrzyły w kierunku pokazanym przez Hankę. Kolorowe bloki mieszkalne
robotniczego osiedla przy fabryce papieru wychylały się z gęstwiny
budynków. Między żywopłotem następnych domów były przejścia, sunęły
nimi tramwaje na niewidocznych siatkach przewodów elektrycznych.
Czasem migały mikroskopijne postacie ludzi na skrzyżowaniu dalekich
ulic. Bury dym leciał słupem z kominów fabrycznych w wysokie niebo,
które miało barwy żółte i zielonkawe nad miastem, a wyżej było otchłanią
bladego błękitu.
 Moje strony tam, za tym zachodem  pokazała Irka.  Jutro o tej
porze będę już w domu. Boże! Jak się cieszę! Za dwanaście godzin!
 Ja też tam, tylko dalej  powiedziała Danusia markotno.  Nie czeka
nikt na mój powrót ani na moje wakacje. Ale co wy o tym wiecie?
 To Mruków jest na zachód od Karpina?  zdziwiła się Hanka. 
Zawsze myślałam, że to w mojej stronie. Bo ja pojadę jutro
5  Szesnaste lato Hanki
65
na południe. Tam! Strasznie to jest daleko. Nic nie widać w tamtym
kierunku. A szkoda.
 A co? Pokazałabyś nam twoje pałace?  podchwyciła Halina.  I tak
wiemy prawie wszystko. %7ładna z nas tak nie mieszka. Konie...' jezioro...
lasy... tulipany... służba... Mogłabyś zaprosić nas do tego twojego
Korowca.
Hanka już nabrała tchu. aby powiedzieć podejrzliwej Halinie, że i tak
żadna nie pojechałaby do Korowca, bo to zbyt daleko, a poza tym ona
sama wyjeżdża na całe wakacje w  odkrywczą podróż" w nieokreślonym
kierunku, kiedy od strony internatu przybiegł zziajany Staszek, wołając z
daleka:
 Wy sobie tu siedzicie, a pan Zawadzki po całym internacie szuka
Hanki i Danki... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl