[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odpowiedziała mu z podobnym zapałem; ich ciała płonęły
pożądaniem. Angel zagarniała zwiniętym dłońmi fałdy jego
koszuli, wyciągała ją zza paska, aż poczuła pod palcami nagą
skórę jego pleców.
Aleks przerwał pocałunek i oddychał przez chwilę ciężko,
urywanie, tak samo jak Angel.
- Nie przypuszczałem, że to się zdarzy - wyszeptał schry
pniętym głosem, owiewając ją swym gorącym oddechem.
- Można było przypuszczać - odpowiedziała. Jej ręce zsu-
nęły się po wypukłych mięśniach po obu stronach kręgosłupa,
potem jeszcze niżej, po pasku. Ogarniając drobnymi dłońmi
jego pośladki, poczuła na sobie, poniżej pasa, dotyk czegoś
twardego. Nogi ugięły jej się w kolanach; upadłaby, gdyby
Aleks nie trzymał jej tak mocno.
Był o wiele wyższy niż ona. Przyciskając się do niego coraz
gwałtowniej, wspięła się na palce. Wyczuwała jego agresywną
męskość na swoim brzuchu, ale przecież nie w tym miejscu
chciała go czuć. Pragnęła go gdzie indziej... Tam.
Poczuła subtelny, męski zapach jego wody kolońskiej; był
ciepły, zmysłowy i jakiś bardzo intymny. Wokół pachniało
kawą, świeżo polerowanymi meblami, skórą. Cała ta kombi
nacja uderzała jej do głowy jak mocny afrodyzjak.
Odsunął wargi od jej ust na krótką chwilę, a potem znów
zaczął ją całować. Prawie nie czuła smaku tego pocałunku,
tylko narastający żar wewnątrz siebie i cudowny dotyk jego
wilgotnej skóry.
Powtarzał jej imię. Upajało ją to jak narkotyk.
Całował ją znowu, wiele razy, raz gwałtownie i chciwie,
jakby chciał wyssać duszę z jej ciała, potem znowu okrywał
lekkimi, słodkimi pocałunkami jej szyję, wrażliwą skórę za
uszami, aż marzyła o tym, żeby zedrzeć z siebie ubranie, by
mógł całować całe ciało. Jęknęła znowu, bo nie mogła już
ustać na nogach i brakowało jej tchu. Chciała, by zanim oboje
znowu poddadzą się tej burzy zmysłów, on ułożył ją na okrytej
dywanem podłodze i...
- Ta-tuu-siu! Powiedz Gusowi, że ja wcale nie muszę iść
zaraz do łóżka!
Aleks odsunął się nagle. Jak ogłuszony patrzył na tę
drobną, zarumienioną twarz, nabrzmiałe usta, nieprzytom
ne oczy.
- O Boże, Angel, prze...
- Ani się waż!
- Co?
- Nie waż się mnie przepraszać.
- Tatusiu! Wiem, że tam jesteś! Czemu nie odpowiadasz?
Milczeli przez następne chwile. Nie patrzyli na siebie,
kiedy Angel zapinała górne guziki od bluzki i drżącymi pal
cami poprawiała włosy. Na twarzy Aleksa nie malował się
żaden wyraz, kiedy wkładał z powrotem koszulę za pasek od
spodni. Potem potrząsnął głową, jakby chciał odzyskać kon
takt z rzeczywistością.
Gus zaniósł Sandy do jej sypialni; Aleks w tym cza
sie zamykał drzwi na dole. Angel pomogła małej inwa
lidce przygotować się do snu. Starała się wykręcić od py
tań, ale nie mogła uniknąć zaintrygowanych spojrzeń dziew
czyny.
Była już prawie północ. Sandy ziewnęła.
- Gdybyś mnie potrzebowała, jestem w pokoju obok. Do
branoc, kochanie. - Zgasiła światło i zamknęła drzwi akurat
w chwili, gdy Aleks wchodził na górę.
Popatrzyli na siebie oboje. %7ładne z nich nie powiedziało
ani słowa, ale czuli oboje takie napięcie, że to, o czym myśleli,
było nadto czytelne.
Seks. O nim myśleli. Angel w całym swoim życiu nie
pragnęła tak bardzo żadnego mężczyzny, jak właśnie Aleksa.
Była też wystarczająco doświadczona, by wiedzieć, że zain
teresowane są obie strony. Odczuwała już kiedyś to przemoż
ne, czysto fizyczne pragnienie, ale jak dawno i jakże inaczej.
Nadepnęła na kawałek szkła, które przecięło jej sandał i zra
niło stopę. Aleks wziął ją w ramiona i zaniósł do ciężarówki
Gusa. Wtedy była nastolatką... Teraz oboje są już dorośli.
%7ładne z nich nie ma zobowiązań. Przynajmniej ona nie ma.
Więc czemu nie?
Nie, nie możemy, myślała. Sandy śpi w pokoju obok, a Gus
na dole.
Dlaczego nie możemy? Kobieto, przecież to lata dziewięć
dziesiąte i nikt nie dziwi się prawie niczemu!
- Czy coś mówiłaś?
- Nie... to znaczy... A ty coś mówiłeś?
- Nie.
- Aha...
- No... To dobranoc, Angel.
Czy to brzmiało jak zachęta, czułe słowo, analizowała
pośpiesznie. Czy nie mógłby nazwać jej jakoś inaczej: Angie,
Lina albo nawet Ann? Powiedział: Angel. Zwyczajnie.
- Dobranoc, Aleks - odpowiedziała.
- Do jutra.
Skinęła mu głową. To już było coś. Może to śmieszne
i głupie, że łowi te okruchy jego przychylności i ma wciąż tę
nierozsądną nadzieję, że on wreszcie spojrzy na nią inaczej
i uświadomi sobie, że kochał się w niej od tych dwudziestu
lat. Gdyby miała choć trochę rozumu, wróciłaby do swojego
domu. Tam jest jej miejsce, gdzie mogłaby znowu spróbować
usunąć Aleksa ze swoich myśli i serca.
Sandy da sobie radę. Aleks może zadzwonić po Carol. Albo
wynająć pielęgniarkę. Ona powinna ratować samą siebie. Jed
nak na razie i tak musi poczekać z tym do jutra.
Następnego dnia, tuż po siódmej, Gus zastukał lekko do
drzwi Sandy.
- Sandy, nie śpisz już?
- Gus, to ty? Wejdz! Nie spałam prawie przez całą noc.
Wetknął głowę przez uchylone drzwi.
- Chciałem ci tylko powiedzieć do widzenia", zanim wy
jadę.
- A gdzie ty wyjeżdżasz? Mówiłeś, że pobędziesz z nami
jeszcze trochę.
- Przykro mi, kotku. Wczoraj wieczorem miałem pilny
telefon. To i owo pozmieniało się w moich planach. Muszę
pozałatwiać parę spraw w Banner Elk, zanim pojadę z powro
tem na wschód. Masz dbać o siebie, dobrze? Może za parę
tygodni znowu wpadnę i zobaczę, jak sobie radzisz.
W pokoju naprzeciw Angel usłyszała przyciszoną rozmo
wę. Wczoraj coś postanowiłam, przypomniała sobie. Wyszła
na korytarz, porozmawiała przez chwilę z bratem, po czym
zebrała siły, żeby stanąć przed Sandy. To miało być poże
gnanie.
Wiedziała, że nie będzie łatwe. Sandy wcale nie chciała
być rozsądna. Marudziła, obrażała się jak małe dziecko. Angel
miała ochotę jej powiedzieć, że pora już dorosnąć, ale sama
wiedziała aż nadto dobrze, że to nie jest coś, co można zrobić
na rozkaz.
- Przecież ty nie możesz wyjechać! A co ze mną? Całe
ciało mnie swędzi, a kostka boli mnie tak, że nie mogę iść do
szkoły! - mówiła płaczliwym głosem. - Gus też miał jeszcze
zostać! Obiecał!
- On powiedział, że ma nadzieję, iż będzie mógł zostać
jeszcze parę dni. To nie to samo co obietnica.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]