[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawdę o naszym świecie można poznać i ogarnąć tylko stąd, z pozycji nadzerow-
ca. Niezwykle trudno jest ułożyć rozsypaną mozaikę o nieznanym rysunku z drob-
nych, niekompletnych kamyków, wśród których zdarzają się w dodatku fałszywe
kawałki, z zupełnie innej układanki. A jeśli jeszcze ktoś, pod pozorem pomocy
w układaniu, de facto przeszkadza w tej czynności, sprawa staje się beznadziejna.
Dlatego pewien jestem, że nie wiesz jeszcze wielu rzeczy i że twój obraz sytuacji
151
świata, w którym wszyscy żyjemy, jest niekompletny.
Rascalli zrobił dłuższą przerwę. Wpatrywał się w ekran, jakby oczekując wia-
domości mającej się na nim pojawić. Po chwili oczy jego poruszyły się, odczytu-
jąc jakąś krótką informację.
W porządku powiedział z widoczną ulgą. Jest akceptacja. Nie sprze-
ciwiają się. Możemy włączyć cię do naszej ekipy.
A teraz słuchaj uważnie. To co ci powiem, jest tajemnicą dostępną tylko
nadzerowcom. Musisz ją poznać, aby właściwie wypełniać obowiązki, które prze-
widujemy dla ciebie w naszej Radzie. Na pewno zadajesz sobie teraz pytanie:
dlaczego stworzyliśmy i utrzymujemy w Argolandzie i w innych aglomeracjach
ten dziwaczny, sztuczny układ stosunków społecznych? Dlaczego dążąc do je-
go utrzymania, równocześnie tolerujemy znane nam ujemne zjawiska, którym
bez trudu moglibyśmy zapobiec? Sądzisz zapewne, że dysponując zespołem naj-
tęższych mózgów świata, moglibyśmy wymyślić dla ludzkości znacznie lepszy,
efektywniejszy model życia, zamiast tej wielkiej mistyfikacji. Zauważyłeś, jak
usilnie staramy się, by dla przeciętnych obywateli klas podzerowych wszystko to
wyglądało jak najnaturalniej. Cała publiczna informacja służy przekonaniu ich,
że ten właśnie model życia jest optymalny, a jego realizacja bliska ideału. Więk-
szość, znaczna większość ludzi wierzy, że tak istotnie jest. Są zadowoleni, jedni
mniej, inni więcej, lecz żyją w tych warunkach i starają się w ramach modelu
osiągać swoje osobiste cele. Wobec pełnej automatyzacji produkcji oraz niewy-
czerpanego zródła energii, którym dysponujemy, działalność podzerowców nie
ma żadnego znaczenia ani wpływu na ilość produkowanych dóbr. Istotna jest tyl-
ko kwestia ich podziału, takiego, by człowiek miał poczucie, że stan posiadania
zależy od czynników znajdujących powszechną akceptację społeczną: od przy-
datności i wkładu pracy. Muszą w to wierzyć, bo inaczej stracą jedyną motywację
działań, które składają się na funkcjonowanie modelu jako całości. . .
Ale czy na pewno model ten jest jedynym, słusznym i najlepszym z możli-
wych?
Nie wiemy. Nie próbowaliśmy wymyślać innego.
Dlaczego wybrano właśnie ten, nie inny?
Nie było innych.
Więc, opracowując schemat działania nowego społeczeństwa epoki auto-
matyzacji, nie próbowano dyskutować różnych rozwiązań?
Nie. Tego modelu nikt nie dyskutował. On został nam dany. . . w formie
gotowej do wprowadzenia.
Nie rozumiem?
Pracując z nami, zrozumiesz to prędzej, niż się spodziewasz! Rascalli
odruchowo rozejrzał się po pustym gabinecie i zniżywszy głos, dodał przechy-
lając się przez biurko w stronę Sneera. Ten przedziwny system organizacji
i kierowania społeczeństwem został nam narzucony!
152
Przez kogo?
Przez siłę, o której nie wiemy prawie nic poza tym, że jest nieomal wszech-
potężna! Ta właśnie siła kazała nam zorganizować wszystko w taki sposób, czy-
niąc nas, nadzerowców, odpowiedzialnymi za wprowadzenie w życie całego pro-
gramu i czuwanie nad jego realizacją!
Cóż może stanowić tak wielką siłę, zdolną narzucić swoje plany całej pla-
necie? Jakaś grupa terrorystów, dysponująca środkami globalnego zniszczenia?
Mafia, grupa zwariowanych uczonych? Czy może zbuntowany superkomputer,
sterujący całą energetyką?
Nie, nie. . . Wszystko, co wymieniasz, nie byłoby jeszcze najgorsze, na-
wet razem wzięte. To dawałoby chociaż nadzieję, cień szansy wyrwania się spod
wpływu. Niestety! Siła, która nad nami zawisła, nie pochodzi stąd. . .
Skąd?
Z naszej planety.
Obca interwencja z kosmosu?
Niewiele wiemy o nich i nie dowiemy się więcej, niż oni chcą nam przeka-
zać. W głosie Rascallego brzmiała melancholia i gorycz. Nie mamy szans
w konfrontacji z nimi. W dawnych czasach brano pod uwagę różne warianty moż-
liwych kontaktów z inteligentnymi przybyszami z głębin wszechświata. Rozpa-
trywano zbrojną inwazję powodującą zniszczenie naszej cywilizacji i światłą po-
moc wyżej rozwiniętych istot; kolonizację i braterską współpracę; nieporozumie-
nia i przyjazń. Lecz były to wszystko pomysły na naszą ludzką miarę. Wariantu,
będącego konglomeratem wszystkich wymienionych wersji, nikt nie przewidy-
wał. Ci, którym musimy się podporządkowywać, nie są, sensu stricte, niczyimi
wrogami. Oni są po prostu fanatykami! Fanatykami na skalę całego dostępne-
go dla nich kosmosu, zadufanymi we własnej inteligencji, która jest niewątpliwa,
oraz we własnej słuszności i nieomylności! Przybyli tutaj, by obdarzyć nas wy-
myślonym przez siebie modelem społeczeństwa istot rozumnych, uznanym przez
nich za uniwersalny i najlepszy, dla wszystkich społeczeństw istniejących w ko-
smosie, które osiągają wysoki poziom rozwoju wiedzy i automatyzacji środków
produkcji. Model ten upowszechniają, gdzie tylko znajdą odpowiednio rozwinię-
tą cywilizację! Działalność swą traktują jako posłannictwo, dziejową misję swojej
rasy, która pierwsza w kosmosie osiągnęła najwyższy poziom wiedzy społecznej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]