[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uśmiechnęła się zwycięsko.
- Wiedziałam, że mnie zrozumiesz.
-109-
Zmiejąc się, Chance podszedł do toyoty i wyjął zmianę odzieży dla
Reby. Podał jej ubranie i czekał. Nie rozczarował się. Gdy tylko zimne
ubranie dotknęło jej skóry, Reba aż zawyła.
- Ogrzej je trochę w śpiworze, a ja się tymczasem ogolę - powie
dział, dusząc się ze śmiechu.
Reba poszła za jego radą, mrucząc pod nosem. Włożyła ubranie
dopiero wtedy, gdy się trochę ogrzało. Druga para dżinsów, które dla
niej kupił, pasowała na nią równie dobrze jak pierwsza. Koszula była
trochę bardziej praktyczna niż bluzka z wieloma guzikami. Miała dłu
gie rękawy, była uszyta z flaneli w pomarańczowordzawym kolorze.
Rebie natychmiast zrobiło się w niej cieplej i milej, kiedy otarła poli
czek o miękki materiał.
Ogień trzaskał i wysyłał w poranne powietrze smużki srebrnego
dymu. Chance skończył golenie i odwrócił twarz akurat w momencie,
gdy Reba przytulała policzek do koszuli, którą dla niej kupił. Podszedł
do niej z uśmiechem.
- Jest ci teraz wystarczająco ciepło?
Reba skinęła głową.
- Jest tylko jeden problem - powiedziała i odgarnęła włosy opada
jące jej na twarz.
-Tak?
- Nie wiem, gdzie pokojówka schowała mojąszczotkę do włosów,
kiedy sprzątała pokój.
- Tę szczotkę? - zapytał Chance i wyciągnął z kieszeni kurtki pięk
ną szczotkę z kości.
- Skąd wiedziałeś? - spytała sucho.
- Pasowała do bursztynowej inkrustacji - wyjaśnił i z drugiej kie
szeni wyjął grzebień wysadzany bursztynem.
- Zastanawiałam się, co się z nim stało. Ciekawe, czy zauważyłeś,
że moje grzebienie mają zwyczaj przyklejać się do twoich rąk?
Chance przyjrzał się swoim dłoniom z uwagą.
-Jeśli o tym mowa, mam już całą kolekcję twoich grzebieni. -
Ukląkł obok niej. - Wynagrodzę ci to.
Reba uśmiechnęła się i pogładziła go po włosach.
- Zniadanie podano.
Chance odsunął jej włosy i złożył długi pocałunek na karku Reby.
Jego wąsy łaskotały jej skórę i wywoływały dreszcze wzdłuż kręgosłu
pa. Pozwolił, aby włosy wyśliznęły mu się z dłoni i zaczął szczotkować
-110 -
rniodowozłote fale. Reba westchnęła z czystej zmysłowej rozkoszy i za
mknęła oczy. Czesał jej włosy tak długo, aż zamieniły się w lśniącą,
puszystą masę. Nawet kiedy został ostatni kosmyk, Chance nie zaprze
stał czesania powolnymi, delikatnymi ruchami, rozkoszując się tym za
jęciem.
- Możesz ukraść wszystkie grzebienie, jakie mam - westchnęła
Reba. - Nawet na to nalegam.
Usłyszała jego śmiech. Chance zaczął zaplatać jej włosy w długi
warkocz.
- Dzisiaj żadnej ekstrawaganckiej fryzury, moja panno. W Cesa
rzowej Chin im fryzura krótsza, tym lepsza. - Skończył zaplatać war
kocz, zawiązał go skórzanym rzemieniem i popatrzył na swoje dzie
ło. ~ Minąłem się z powołaniem. Powinienem zostać pokojówką.
Reba mało nie udusiła się ze śmiechu, gdy wyobraziła sobie Chan
ce^ Walkera jako wykwintnego pokojowego bogatych dam. Przez
chwilę pozwolił jej się śmiać, apotem delikatnie pociągnął ją za war
kocz, tak że oparła się o niego plecami. Całował jątak długo, aż wszelka
ochota na śmiech wyleciała jej z głowy. Potem otulił ją szczelnie śpi
worem i poszedł przygotować śniadanie. Zapach smażonych steków
uświadomił Rebie, jak bardzo jest głodna.
- Pod jaką postacią chcesz zjeść jajka? - zapytał Chance.
-Ugotowane i to jak najszybciej - odpowiedziała, słuchając bur
czenia w żołądku.
- Głodna? - W jego pytaniu czaił się śmiech.
- Umieram z głodu - przyznała. - To pewnie przez to nocne po
wietrze i wszystko.
- Zwłaszcza to  wszystko".
- Co za skromność - mruknęła zgryzliwie.
W oczach Chance'a odbijał się ogień.
- Szczerość - powiedział cicho. - Nigdy cię nie okłamię, nawet
w żartach. Ty też powiedziałaś mi prawdę.
Reba chciała mu wyznać, że nie była z nim całkowicie szczera,
odkąd temat miłości został przez niego zamknięty. Ale gdyby się ode
zwała, oznaczałoby to zerwanie obietnicy, jaką złożyła jemu i sobie.
Więc uśmiechnęła się i zaczęła mówić o czymś innym.
- Kiedy pójdziemy do Cesarzowej Chin?
Oczy Chance'a zwęziły się, a rysy stwardniały. Przyjrzał się uważ
nie jej twarzy, jakby szukał czegoś ukrytego. Uśmiech Reby zgasł.
-111-
Zastanawiała się w milczeniu, dlaczego ilekroć poruszała temat ko
palni, reagował niemal wrogością.
- Co się stało? - zapytała.
- Zastanawiałem się, dlaczego łączysz kłamstwa z Cesarzową
Chin - powiedział ostro.
Reba zawahała się, wytrącona z równowagi.
- Nie łączę - odpowiedziała, a w jej głosie słychać było autentyczne
zakłopotanie. - A ty łączysz?
Chance obrócił steki i zmrużył oczy przed pryskającym z patelni
tłuszczem.
-Zjesz dwa czy trzy jajka? - zapytał i sięgnął do przenośnej lo
dówki.
- Dwa - odpowiedziała cicho Reba, zdając sobie sprawę, że nie
miał zamiaru odpowiedzieć na jej pytanie. %7ładnych kłamstw, żadnych
wykrętów, po prostu cisza.
Po kilka minutach Chance przyniósł Rebie talerz, wrócił po swój
i usiadł obok niej.
- Pewnego dnia - powiedział beznamiętnie odpowiem na twoje
pytanie. Ale nie dzisiaj. Pod niektórymi względami znasz mnie lepiej
niż ktokolwiek na świecie, a pod innymi nic znasz mnie wcale. Nie
zrozumiałabyś tego, co bym ci teraz powiedział. - Wziął jej rękę i przy
cisnął namiętnie do ust. - Jak ci smakuje kawa? Chcesz cukru i śmie
tanki?
- Poproszę czarną, jak serce poszukiwacza.
Oczy Chance'a zwęziły na sekundę i uśmiechnął się mimowolnie.
- Będzie czarna. - Puścił jej rękę i podszedł do ognia. Powrócił
z dwoma parującymi kubkami kawy. - Ostrożnie - powiedział mięk
ko, gdy wyciągnęła rękę po kubek. - Jest gorąca i mocna jak miłość
pewnej kobiety.
Reba szarpnęła dłoń, lecz uspokoiła się po chwili.
- Brzmi to tak, jakby nie nadawała się do picia - powiedziała lekko,
wzięła od niego kubek i postawiła na ziemi - niech trochę ostygnie.
- Niektóre rzeczy nigdy nie stygną - odpowiedział Chance i obró
cił jej głowę w taki sposób, że musiała spojrzeć mu w oczy. - Słońce.
Wnętrze ziemi. Ty. Ja. Daj nam czas, chaton. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl