[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy, uprzejmie odmówisz i powiesz, że nie wyobrażasz
sobie, abyś miała przykuwać do siebie kogoś, kto cię
nie kocha. Zapytasz też, równie uprzejmie i rozsądnie,
114 JOSIE METCALFE
jak zamierza rozwiązać kwestię zabierania dziecka na
weekendy i...
Maggie! W głosie Jake a brzmiała rozpacz.
Zerknęła po raz ostatni w lustro, poprawiając na
sobie tanie czarne dżinsy i kremowy sweter z kap-
turem. Skrzywiła się na widok osoby zwykłej i ab-
solutnie niepociągającej, po czym odważnie sięgnęła
do klamki.
Gotowa oznajmiła, kierując się w stronę wyj-
ścia na parking. Zatrzymała się dopiero, gdy zorien-
towała się, że Jake został z tyłu. Odwróciła się i ujrzała,
że stoi wciąż oparty o ścianę, z nieco oszołomionym
wyrazem twarzy. Na co czekasz? zapytała, czując
na sobie jego wzrok.
Jej wystarczył jeden rzut oka, by stwierdzić, że
Jake wygląda doskonale w swojej ukochanej podnisz-
czonej skórzanej kurtce, która nadawała mu pozór
niegrzecznego chłopca, ze zmierzwionymi włosami
i podbródkiem ocienionym śladem zarostu. Końcówki
palców zaswędziały ją na wspomnienie dzwięku, jaki
wydawała szorstka powierzchnia jego brody, gdy
dotykała jej kiedyś w środku nocy. To wspomnienie
zajęło ją tak bardzo, że o mały włos nie dosłyszałaby
odpowiedzi.
Chciałem ci to dać rzekł nieśmiało, wyciągając
przed siebie jeden z tych kwiatków, które sprzedawała
szpitalna kwiaciarnia. Różę. Czerwoną różyczkę.
Serce Maggie zabiło gwałtownie, a potem zaczęło
pracować szybciej niż zwykle.
Dla mnie? szepnęła.
Wyglądał na bardzo speszonego.
Pomyślałem... To znaczy chciałem... To podzię-
SEN O SZCZZCIU 115
kowanie za to, że dziś po południu wykazałaś się
bystrym wzrokiem dokończył pospiesznie, a koniec
zdania brzmiał tak, jakby Jake żałował, że w ogóle
zaczął mówić.
Maggie natomiast była rozdarta pomiędzy radością,
że pomyślał o tym, by przynieść jej kwiatek, a roz-
czarowaniem, że wybrał tradycyjny symbol miłości.
Przez jeden głupi moment myślała, że powie... Co
właściwie? %7łe olśniła go błyskawica prawdy? I że
jest w niej, Maggie, do szaleństwa zakochany?
Jasne. Można marzyć. Takie rzeczy zdarzają się
tylko w filmach, i to tych kręconych za czasów jej
babci.
Dziękuję, Jake wymamrotała, tuląc do siebie
różyczkę. Nie trzeba było. Ja tylko wykonywałam
swoją pracę.
Ty nigdy nie wykonujesz tylko pracy. Jake
odzyskał już równowagę i pokazał gestem, by ruszyła
do wyjścia. Od początku zauważyłem, że wkładasz
w ten oddział serce i duszę, a każdy pacjent ma dla
ciebie równie duże znaczenie. Dlatego chyba jesteśmy
przyjaciółmi.
Tyle że ja, w przeciwieństwie do ciebie, nigdynie
chciałam, żeby praca stała się całym moim życiem
zauważyła z żalem. Zawsze liczyłam, że uda mi się
mieć wszystko. I ciekawą pracę, i kochającego męża,
i rodzinę.
Miała ochotę sama siebie kopnąć w kostkę, gdy po
tym stwierdzeniu zapadła niezręczna cisza. Niby tylko
powtórzyła argument, który często padał w rozmo-
wach między nimi, ale teraz zabrzmiał on zupełnie
inaczej. Tym razem są po wspólnie spędzonej nocy
116 JOSIE METCALFE
i mają dziecko. Plus fakt, że zakazane słowo ,,małżeńs-
two padło jakiś czas temu z jego ust.
Słyszałeś może, jak się miewa Taff? dodała. Ta
wypowiedz wypadła tak niezręcznie, że Maggie aż się
skrzywiła.
Ten człowiek ma końskie zdrowie. Jake zaśmiał
się, wyraznie zadowolony ze zmiany tematu. Mimo
ciężkiego krwotoku przeżył operację, a kiedy tylko do-
szedł do siebie, nie raczył nawet pocierpieć z powodu
szwów i kaca. Ma pozszywane i pocerowane wnętrz-
ności, a od razu zaczął wyśpiewywać romantyczne
serenady do pielęgniarki!
Czyli zimny walijski wychów przynosi efekty.
Maggie roześmiała się bardziej z ulgi niż z roz-
bawienia. Przynajmniej przestało im grozić, że naba-
wią się niestrawności od jedzenia w ciężkiej atmo-
sferze.
Jake westchnął częściowo z ulgi, a częściowo z roz-
paczy, i osunął się na poduszkę.
Było kilka trudnych chwil na samym początku.
Widok i zapach świeżo wykąpanej Mąggie, szczupłej
i seksownej w czarnych dżinsach oraz miękkim swe-
trze, tak na niego wpłynął, że niemal zupełnie się
rozkleił. Na szczęście było to tylko pierwsze wrażenie,
które udało się przezwyciężyć. Potem żartowali oraz
poważnie rozmawiali na każdy temat świata. Każdy
z wyjątkiem tego, o którym tak naprawdę chciał po-
rozmawiać dlaczego Maggie odrzuciła jego oświad-
czyny. Chciał znać powód choćby po to, by ocenić, czy
jest szansa, by kiedykolwiek zmieniła zdanie. Była
przecież w ciążyi potrzebowała kogoś, kto razem z nią
SEN O SZCZZCIU 117
będzie dzwigał ciężar rodzicielstwa. Proponując mał-
żeństwo, zasygnalizował, że zgłasza się na ochotnika.
Dlaczego odrzuciła go bez zastanowienia?
A jednak zależy jej na nim, bo postarała się wy-
glądać dziś ładnie. Obraz Maggie, eleganckiej w stro-
ju tak prostym jak czarne dżinsy i sweterek, wystar-
czył, by znów poczuł szybszy puls. Ten strój musi coś
znaczyć. A co do jej reakcji na różę...
Zastanawiał się, czyto był właściwygest. Wiedział,
że róże mają swoje znaczenie, a czerwone w szczegól-
ności.
Do cholery, ja ją kocham, więc dlaczego miałem
nie dać jej czerwonej róży? zirytował się. Tyle że
powinienem był znalezć właściwe słowa. A nie mog-
łem, bo ona nie chce ich słyszeć. Nie ode mnie.
Przypomniał sobie, jak trudno było nie powie-
dzieć tych słów, kiedy się kochali. Tylko obawa, że
w ten sposób wszystko zepsuje, wówczas go po-
wstrzymała.
Pewnego dnia... szepnął, wciąż zdecydowany
zrobić wszystko, by w końcu przyjęła jego oświad-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]