[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miała dobry, prosty plan, który na pewno zadziała. Margot dostała polecenie, by zjawić się w danym czasie
i miejscu; Mia po prostu ją zastąpi. Nie było innych wytycznych, więc może tam po prostu pójść i poczekać,
co się wydarzy. Kto zechce ją poderwać. A kiedy morderca zabierze się do dzieła, Mia będzie gotowa.
O ile oczywiście można być gotową na spotkanie z mordercą.
Nagle zrobiło jej się słabo.
- Nie mamy pojęcia, jak to dokładnie wygląda. Będziemy działać po omacku.
- My? - Uniosła brew. - Wchodzisz w to?
%7łyłka na jego skroni pulsowała.
- Zastanowię się, pomyślę, w jaki sposób możemy ci zagwarantować maksymalne bezpieczeństwo.
- Tego nie możemy - zauważyła. Napiła się kawy. - W życiu niczego nie można być pewnym. Mój plan
gwarantuje jedynie to, że morderca twojego brata wychyli nos z ukrycia. Nawet jeśli nam się nie uda, będę
miała poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Będę wiedziała, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy.
Spoglądał jej w oczy z nieprzeniknioną miną. Nie wiedziała, o czym myślał.
Wstał, podszedł do barierki i zapatrzył się na ocean. Po chwili wrócił na ławkę.
- Mamy pięciu podejrzanych. Normana Newmana i cztery wdowy. Najpierw omówmy
prawdopodobieństwo, że morderca jest w tej piątce, zanim pozwolimy, byś wykonywała brudną robotę
siostry...
- Bardzo proszę, nie mów w ten sposób o mojej siostrze - warknęła. - Nie wiemy, co ją do tego zmusiło.
- Wiemy, że było to dla niej ważniejsze od miłości - odciął się. - Wolała tę pracę od mężczyzny, którego
kochała i który ją kochał.
- Po pierwsze, wcale nie wiemy, czy Margot kochała Justina - zauważyła Mia. - Niczego nie wiemy o jej
sytuacji.
Przerażała ją prawdziwość tych słów. Jak to możliwe, by siostry, które tak wcześnie straciły rodziców, tak
bardzo oddaliły się od siebie? Dlaczego gdzie indziej starały się zapełnić pustkę, którą mogły zapełnić sobą
nawzajem?
Było oczywiste, że nadal nie znalazły, czego szukały.
- Więc jak, wspólniczko? Co powiesz na taki kompromis? - Matthew nie spuszczał z niej spojrzenia
niebieskich oczu.
Uwodzi ją? Manipuluje nią? Nie wiedziała. Cholera.
- Wiem, na czym polega partnerstwo - powiedziała. - Nie nazywaj mnie wspólniczką, jeśli nie mówisz tego
poważnie. Nie próbuj mną manipulować. Nie pozwolę na to.
Spojrzał na nią, pózniej na ocean. W końcu odnalazł jej wzrok.
- Jesteśmy wspólnikami. Uściśnijmy sobie dłonie.
Kiedy jej drobna ręka zniknęła w jego dłoni, przeszył ją dreszcz.
- Dzisiaj zajmijmy się wdowami - zaproponował. - W tej chwili mam dość Normana Newmana.
- Zgadzam się. - Mia rozpakowała kanapkę. Wbiła w nią zęby, z apetytem zajadała chrupiący bekon. -
Matthew, powiedziałeś, że mamy piątkę podejrzanych - Normana i cztery wdowy. Chcesz powiedzieć, że
przyjrzymy się też twojej szwagierce?
Matthew pociągnął łyk kawy.
- Nie wiem. Wiem tylko, że mamy cztery trupy i cztery wdowy i Lawie jest jedną z nich.
Miała ochotę złapać go za rękę i powiedzieć, że wie, co czuje, ale nie mogła. Matthew jej na to nie
pozwoli.
- Laurie nagrała mi się na sekretarkę, powiedziała, że wraca wcześniej od rodziców - ciągnął. -
Powiedziała, że musi się nauczyć żyć w domu bez Roberta, nie może uciekać od wspomnień wspólnego
życia. Zostawi dziecko u rodziców do końca tygodnia, żeby jakoś się odnalezć w domu.
- Rozumiem ją. To chyba silna kobieta.
- O ile oczywiście to nie ona zamordowała Roberta i pozostałych - zauważył.
- Przecież sam w to nie wierzysz.
- Jestem w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przekonany o jej niewinności - przyznał. - Ale muszę
być obiektywny. Już dawno się przekonałem, że ludzie nie zawsze są tacy, jak nam się wydaje. A desperacja i
rozpacz sprawiają, że dopuszczają się niewybaczalnych czynów.
Mia była ciekawa, czy miał na myśli matkę. Pewnie tak.
- Jak twoim zdaniem mamy się zabrać do Laurie? - zapytała.
- Zaprosiła mnie na jutro na kolację. Powiem jej, że przyjdę z kimś, a przy jedzeniu zadamy jej parę pytań.
- Jako kogo mnie przedstawisz?
- Przyjaciółkę. Przecież to prawda.
Ich spojrzenia się spotkały. Mia skinęła głową, ale pomyślała, że bynajmniej nie jak przyjaciele
zachowywali się ostatniej nocy.
Teraz Mia Andersen siedziała w wannie.
Sama myśl, że od jej nagiego ciała dzielą go tylko drzwi łazienki, wydawała się nie do zniesienia.
Podobnie jak wspomnienie wczorajszego wieczoru i tego, jak ją odrzucił.
Leżał na niewygodnej kanapie Margot, bardzo podobnej do tej w jego mieszkaniu, i zastanawiał się, czy
Mia upięła włosy w wannie.
A może długie jasne pasma spływają na miękkie kremowe piersi?
Poczuł, jak jego męskość napiera na rozporek. Wyobrażał sobie, jak siedzi z nią w wannie, polewa wodą,
mydli, ich ciała są tak blisko siebie...
Jezu, ależ jej pragnął.
- Matthew?
Proszę, chodz do mnie, umyj mnie od stóp do głów...
Zaintrygowany wstał i podszedł do drzwi.
- Tak? - zawołał.
- Przypomniało mi się, co robiłyśmy z Margot jako dzieci - odparła lekko. - Uwielbiałyśmy się kąpać.
Kiedy jedna siedziała w wannie, druga czekała pod drzwiami i cały czas gadałyśmy. Chyba myśl, że czekasz
w salonie, przypomniała mi o tym.
Z trudem się powstrzymał, by nie otworzyć drzwi, rozebrać się i dołączyć do niej.
- Nas mama musiała przekupywać, żebyśmy zechcieli się wykąpać - powiedział.
Mia się roześmiała.
- Z nami było inaczej. Najlepiej nam się rozmawiało, kiedy jedna siedziała w wannie, a druga pod
uchylonymi drzwiami. Może dlatego, że nie widziałyśmy naszych twarzy.
Matthew usiłował sobie wyobrazić, jak rozmawia o czymś z Robertem, jak robią z tego dziecinny rytuał.
- Chyba byłyście kiedyś bardzo zżyte. Co się stało?
Nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Chyba dojrzewanie - powiedziała w końcu. - Margot stała się najpopularniejszą dziewczyną w szkole, ja
najmniej zauważaną. Nie, to nie tak. Ci, którzy mnie znali, nie mogli uwierzyć, że jestem siostrą blizniaczką
Margot Daniels.
- Nie mogli uwierzyć? Jak to? To wtedy nie wyglądałyście tak samo?
- Skąd. Nie, ja byłam wersją przed, a ona po.
- Nic już z tego nie rozumiem - przyznał. - Jakim sposobem blizniaczki jednojajowe mogą się tak bardzo
różnić? Ale wiesz co, troszeczkę uchylę drzwi, żeby cię lepiej słyszeć. Będzie jak dawniej.
- Dobrze.
Otworzył drzwi odrobinę i przysiadł na piętach, opierając się o ścianę.
- Wracając do twojego pytania - podjęła przerwany wątek. - To proste. Jedna świetnie się zna na
kosmetykach, fryzurach, ciuchach i flirtowaniu, a druga ponosi klęskę na całej linii.
- Klęskę? A może to ją po prostu nie interesuje?
- To też - przyznała. - Wolałam wydawać kieszonkowe na książki i płyty niż na ciuchy i kosmetyki. Ale
przez to chłopcy za mną nie przepadali.
- Nie wierzę, że nastolatki nie ślinili się na twój widok.
- Uwierz, ani jeden. Zwłaszcza że moja siostra wyglądała jak z marzeń każdego chłopaka. Jak mówiłam, ja
wyglądałam jak wersja przed. Najdziwniejsze, że szczególnie intrygowało to dziewczyny. -
- Dziewczyny?
- Nie pojmowały, że jestem szarą myszką, skoro mogłabym wyglądać jak Margot. Nie mieściło im się w
głowie, że rezygnuję z popularności, którą mogłabym z łatwością zdobyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]