[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukształtowana postać?
Drgnął gwałtownie. Przez zęby wciągnął powietrze. Włosy zje\yły mu się na głowie. Ciało bogini nadal
le\ało w tej samej, co uprzednio pozycji; ciche, nieruchome, w napierśnikach ze złota, jedwabnej spódniczce i
pozłacanych sandałach. Jednak teraz nastąpiła w nim delikatna zmiana. Smukłe kończyny nie były sztywne,
policzki tryskały brzoskwiniową świe\ością, wargi pokryły się czerwienią.
Conan wyszarpnął miecz.
Na Croma! Ona \yje! szepnął, ogarnięty lękiem.
Na jego słowa uniosły się długie, ciemne rzęsy. Niezgłębione, ciemne, tajemniczo błyszczące oczy otwarły
się i spojrzały na intruza. Patrzył w nie bez słowa, zmro\ony trwogą.
Usiadła prę\ąc mięśnie, ciągle przykuwając jego wzrok. Oblizał suche wargi i przypomniał sobie, do czego
słu\y język.
Jesteś& Jesteś Yelaya? wyjąkał.
Jestem Yelaya! głęboki, melodyjny głos napełnił go nowym zdziwieniem. Nie lękaj się. Nie uczynię
ci krzywdy, jeśli usłuchasz mego rozkazu.
Jak martwa kobieta mo\e wrócić do \ycia po tylu wiekach dopytywał się, nie wierząc własnym
zmysłom. W jego oczach pojawił się dziwny błysk.
Majestatycznie uniosła ramiona.
Jestem boginią. Tysiąc lat temu spadło na mnie przekleństwo potę\niejszych bogów bogów
Strona 39
Howard Robert E - Conan wojownik
ciemności, \yjących poza granicami światła. Umarłam jako istota śmiertelna jako bogini nie umrę nigdy.
Spoczywam tu, od wielu wieków, by budzić się co dzień po zachodzie słońca i królować na mym dworze jak
ongiś, wśród widm przywiedzionych z cieni przeszłości. Człowieku, jeśli nie chcesz ujrzeć tego, co na zawsze
zniszczyłoby twoją duszę oddal się stąd szybko! Nakazuję ci! Idz!
Głos stał się władczy, a drobne ramię uniosło się w rozkazującym geście.
Conan, z oczami jak płonące szparki, wolno schował miecz do pochwy, ale nie posłuchał rozkazu. Podszedł
bli\ej, jakby wiedziony potę\nym nakazem i bez najl\ejszego ostrze\enia pochwycił ją w niedzwiedzi
uścisk. Wrzasnęła wcale nie jak bogini, gdy z odgłosem rozrywanego jedwabiu, jednym bezlitosnym
szarpnięciem zdarł z niej spódniczkę.
Bogini! Ha! parsknął ze złością i wzgardą nie zwracając uwagi na gorączkowe próby odzyskania
wolności.
To dziwne, by księ\niczka Alkmeenonu przemawiała z korynckim akcentem! Gdy tylko zebrałem myśli
przypomniałem sobie, \e gdzieś cię ju\ widziałem! Jesteś Muriela, koryncka tancerka Zargheby. Dowodzi
tego znamię w kształcie półksię\yca, które nosisz na biodrze. Widziałem je, gdy Zargheba cię chłostał.
Bogini! Ba! ze wzgardą i głośnym plaśnięciem klepnął zdradliwe biodro. Dziewczyna zaskomliła \ałośnie.
Cała władczość opuściła ją. Nie była ju\ tajemniczą postacią z przeszłości, lecz przera\oną i pokorną
tancerką, jaką mo\na kupić na prawie ka\dym shemickim targowisku. Zaniosła się \ałosnym płaczem.
Conan spoglądał na nią z tryumfem i złością.
Bogini! Ha! To ty byłaś jedną z tych zawoalowanych kobiet, które Zargheba przywiózł ze sobą do Keshii.
Czy sądziłaś, \e zdołasz mnie oszukać, mała idiotko? Widziałem cię rok temu w Akbitanie z tym wieprzem,
Zargheba, a wiedz, \e ja nie zapominam twarzy ani kobiecych sylwetek. Myślę, \e&
Wijąc się w uścisku zarzuciła mu swe drobne ramiona na potę\ny kark; łzy spływały jej po policzkach, a w
trzęsącym nią szlochu brzmiała nuta histerii.
Och, proszę, nie rób mi krzywdy! Nie! Musiałam to zrobić! Zargheba przyprowadził mnie tu, bym
udawała wyrocznię!
Có\ to, świętokradcze małe ladaco! zagrzmiał Conan Czy nie obawiasz się bogów? Na Croma!
Czy ju\ nigdzie nie ma uczciwości?
Och, proszę! błagała, dr\ąc w skrajnym przera\eniu. Nie mogłam nie usłuchać Zargheby. Och, co
ja zrobię? Będę przeklęta przez tych pogańskich bogów!
Jak myślisz, co zrobią z tobą kapłani, gdy poznają, \e jesteś oszustką? dociekał.
Na tę myśl nogi odmówiły jej posłuszeństwa i osunęła się na ziemię, chwytając Conana za kolana,
przeplatając błagania o litość \ałosnymi zapewnieniami o niewinności i braku złych intencji. Zmiana, w
porównaniu z pozą staro\ytnej księ\niczki była nagła, ale nie zdumiewająca. Strach, który przedtem dodał jej
sił, teraz zupełnie ją rozło\ył.
Gdzie jest Zargheba? dopytywał się Cymmerianin. Przestań lamentować, do diabła, i odpowiadaj!
Na zewnątrz skamlała patrzy, czy nadchodzą kapłani.
Ilu ma ludzi?
Nikogo. Przyszliśmy sami.
Ha! zabrzmiało to, jak zadowolony pomruk polującego lwa Musieliście opuścić Keshię kilka godzin
po mnie. Wspinaliście się na skały?
Potrząsnęła przecząco głową, zbyt zapłakana, by powiedzieć coś zrozumiale. Z przekleństwem pochwycił
jej szczupłe ramiona i potrząsnął, a\ zaparło jej dech.
Przestań beczeć i odpowiadaj! Jak dostaliście się tutaj?
Zargheba znał sekretne przejście odparła bez tchu. Kapłan Gawrunga zdradził drogę jemu i
Thutmekriemu. Po południowej stronie doliny u podnó\a skał, jest sadzawka. Pod powierzchnią wody
znajduje się niewidoczne dla niewtajemniczonych wejście do jaskini. Zanurkowaliśmy i weszliśmy. Jaskinia
szybko wznosi się nad poziom wody i prowadzi przez skały. Wyjście po tej stronie maskują krzaki.
A ja wspinałem się na skały po wschodniej stronie wymamrotał. I co dalej?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]