[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za jego plecami. Musiał ją ocalić.
Zaczął się powoli cofać wąskim korytarzem między namiotami, a wraz z nim Godiva i
Ivar. Przed nim kroczyło sześciu potężnych mężczyzn, a wśród nich jeden niski w
kunsztownie ozdobionej przyłbicy. To musiał być król. On, Shef, niewolnik i nędzny pies stał
teraz naprzeciw króla East Anglii.
- Zejdz mi z drogi - rzekł Edmund postępując jeszcze krok naprzód. - Jesteś Anglikiem.
Zwaliłeś maszt. Przerwałeś ich linię. Widziałem, że to ty. Za tobą jest Ivar. Zabij go albo
pozwól, żebym ja to zrobił, a nie ominie cię nagroda, którą ci obiecałem.
- Ta kobieta... - zaczął Shef. Chciał powiedzieć, aby zostawili w spokoju kobietę, ale nie
starczyło mu czasu.
Przerwa między namiotami rozszerzyła się nagle i na Shefa rzucili się ludzie Edmunda.
Jeden wysunął się naprzód tnąc na odlew, raz za razem i wyrzucając do przodu tarczę. Shef
cofał się, uskakiwał, kucał, nie przyjmując ciosów, lecz uciekając przed nimi, jak podczas
pojedynku z młodym Irlandczykiem.
Nagle z ciemności wyłoniło się kilkunastu wikingów prowadzonych przez samego Vigę-
Branda. Anglicy cofnęli się, aby chronić swego króla. Broniąc go ginęli jeden po drugim,
podczas gdy Ivar napominał bez przerwy swoich ludzi, aby pozostawili przy życiu Jatmunda.
Shefowi udało się tymczasem wymknąć i pociągnąć za sobą przerażoną Godivę. Pobiegli
w stronę dopalających się okrętów i błotnistego brzegu rzeki Stour. Angielskie królestwo
legło w gruzach, Godiva wyszła jednak bez szwanku. Udało mu się ją ocalić.
Lecz ona ocaliła Ivara.
Rozdział dziewiąty
Gwiazdy zaczęły już blednąc na niebie, kiedy Shef i Godiva przedzierali się ostrożnie
przez leśną gęstwinę. Najwyższe gałęzie poruszał lekki wietrzyk, którego nie czuć było na
dole. Gdy przebiegli przez niewielką polankę rozpościerającą się wokół przewróconego dębu,
ich stopy zmoczyła rosa. To będzie upalny dzień - pomyślał Shef - jeden z ostatnich dni tego
pełnego wydarzeń lata.
Na razie było im jednak zimno. Shef miał na sobie jedynie buty i wełniane spodnie, które
wciągnął w pośpiechu podczas ataku Anglików, Godiva zaś cienką koszulę. Zdjęła długą
suknię, gdy wchodziła do rzeki. Pływała dobrze niczym wydra, i jak wydra musiała nurkować
i przepływać długie odcinki pod wodą. Płynęli bardzo ostrożnie, starając się nie robić
najmniejszego hałasu i śledząc uważnie brzeg, czy nie ma na nim patroli. Oboje zanurkowali
głęboko, gdy rzeka wpłynęła w zakole przy krańcu palisady. Było to miejsce, gdzie zawsze
czuwały straże.
Shef nie poczuł chłodu, gdy wchodził do wody, jedynie uczucie pieczenia na
poparzonych dłoniach, teraz jednak ciałem wstrząsały bez przerwy dreszcze. Wiedział, że
długo tak nie wytrzyma. Musiał koniecznie się położyć, rozluznić mięśnie i poukładać sobie
w głowie wydarzenia ostatnich dwudziestu czterech godzin. Zabił człowieka, nie, dwóch
ludzi. Widział króla, co zdarzyć się może raz, czasem dwa razy w życiu. Tym razem jednak
król także go dostrzegł, a nawet przemówił do niego! Stał też oko w oko z Ivarem
Ragnarssonem. Wiedział, że mógłby go zabić, gdyby nie Godiva. Mógłby zostać bohaterem
całej Anglii, całego chrześcijaństwa.
Powstrzymała go jednak. I wtedy zdradził swego króla, zatrzymał go, oddał go w ręce
pogan. Jeżeli ktoś kiedyś się o tym dowie... Nie chciał o tym teraz myśleć. Ważne, że udało
im się uciec. Kiedy tylko nadarzy się okazja zapyta Godivę, co naprawdę łączyło ją z Ivarem.
Gdy zrobiło się już zupełnie widno, Shef odnalazł zarośnięty trawą szlak, najwyrazniej
nikt nie przechodził tamtędy od tygodni. Był to dobry znak, zwłaszcza że na końcu tej drogi
odnalezć powinni jakąś chatę albo szałas, gdzie mogliby znalezć schronienie.
Istotnie, drzewa zaczęły się wkrótce przerzedzać i oboje zobaczyli zbudowany z gałęzi
szałas. Zbudowali go zapewnię drwale, którzy pracowali nie opodal przy wyrębie lasu.
Teraz nie było tam nikogo. Shef i Godiva stanęli na wprost siebie objęci rękami.
- Pewnego dnia - zaczął Shef patrząc dziewczynie głęboko w oczy - będziemy mieli
prawdziwy dom. Miejsce, gdzie będziemy mogli mieszkać oboje przez nikogo nie
niepokojeni. Dlatego właśnie przyszedłem, aby odebrać cię wikingom. Nie powinniśmy
podróżować w czasie dnia, to zbyt niebezpieczne. Zostaniemy tutaj i odpoczniemy sobie aż
do wieczora.
Shef obudził się, kiedy słońce zaczęło przeświecać między ścianami szałasu. Podniósł się
ostrożnie, aby nie obudzić dziewczyny i wyszedł na zewnątrz. W szparze pomiędzy gałęziami
znalazł ukrytą hubkę i krzesiwo. Czy można rozpalić ogień? Shef zastanawiał się chwilę i
postanowił nie ryzykować. Mieli pod dostatkiem wody, ale nic do jedzenia. Powinien był o
tym pomyśleć.
Nie sądził, aby ktoś mógł im przeszkodzić, jeszcze nie tego dnia. Znajdowali się wciąż w
zasięgu patroli wikingów, które widział, gdy podkradał się wraz z Hundem w pobliże obozu.
Teraz jednak wikingowie mieli chyba inne zmartwienia. Wszyscy zebrali się pewnie w
obozie, szacując straty, zastanawiając się co dalej robić i spierając się o dowództwo nad
pozostałością wielkiej armii. Czy udało się ocaleć Sigurthowi - Wężowemu Oku? Jeżeli
nawet ocalał, nawet jemu trudno będzie utrzymać nadszarpnięty ostatnimi wydarzeniami
autorytet.
Shef położył się w słońcu i poczuł, jak rozluznia się jego ciało. Patrzył jak mięsień uda
kurczy się nierytmicznie, aby po chwili uspokoić się zupełnie, potem przyjrzał się pęcherzom
na swoich dłoniach.
- Czy nie będzie lepiej, jak je przebiję? - spytała Godiva, która pojawiła się nagle u jego
boku trzymając w dłoni długi kolec. Shef skinął głową.
Kiedy pochyliła się nad nim i zajęła się jego lewą dłonią, objął ją drugim ramieniem,
tuląc do siebie jej rozgrzane snem ciało.
- Powiedz mi - spytał - dlaczego stanęłaś pomiędzy mną a Ivarem? Co było między
wami?
Dziewczyna spuściła oczy, wydawało się, że nie wie, co ma odpowiedzieć.
- Czy wiesz, że zostałam mu ofiarowana? Przez... przez Sigvartha.
- Przez mego ojca. Tak wiem. Lecz co stało się potem?
Godiva nadal nie podnosiła wzroku przypatrując się uważnie pęcherzom.
- On mnie ofiarował w trakcie biesiady, przy wszystkich. Tylko to miałam na sobie.
Niektórzy z nich robią ze swymi kobietami okropne rzeczy, na przykład Ubbi. Powiadają, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]