[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ci, lecz zastpiy mu drog. Wic przeszed las kolumn i zboczy w jakS okrg sal na
prawo. Tu byo jasno od lSnie ksiycowych i peno jakichS ludzi. Przemyka si midzy
nimi, szukajc wyjScia. Na próno! Otaczali go coraz zwartszym, natrtniejszym koliskiem.
Z bladych, bezkrwistych ust wypyn groxny poszept:
- To on! To on!
Zatrzyma si i spojrza wyzywajco w tum:
- Czego chcecie ode mnie?
- Twej krwi! Krwi twojej chcemy! Krwi! Krwi!
- I có wam po niej?
- Chcemy y! Chcemy y! Po cóeS nas wywoa z chaosu niebytu i skaza na ndz pó-
cielesnej wóczgi? Patrz, jacySmy bezsilni i bladzi!
- LitoSci! - jkn, rozpaczliwie rzucajc si na krte schody w bok sali.
- Trzyma go! Otoczy! Otoczy! Pdem szaleca wdar si po stopniach na pitro i wpad
w jakS Sredniowieczn komnat. Lecz przeSladowcy wtargnli tu za nim. Wiotkie ich ra-
miona, fluidyczne, wilgne jak mga rce zwary si w makabryczny korowód bez wyjScia.
- Cóem wam uczyni?
- Chcemy peni ycia! PrzykueS nas, ndzniku, do tego domu! Chcemy wyjS std na Swiat,
wyzwoli si od miejsca i y na swobodzie! Krew twoja nas wzmocni, krew twoja si nam
doda! Udusi go! Udusi!
I wycignli ku niemu tysice godnych ust, tysice bladych ssawek...
Obdnym odruchem miotn si ku oknu, by wyskoczy. Legion oSlizgych, zimnych rk
chwyci g3 wpó, wbi zakrzywione haki palców we wosy, owin szyj... Targn si raz
i drugi. CzyjeS paznokcie wary mu si w krta, czyjeS wargi przyczepiy do skroni...
Zachwia si, opar plecyma o framug, przeway si wstecz... Kurczowo wycignite ramiona
rozoyy si ruchem ofiary, na zbielae wargi wypezn znuony uSmiech spenie - ju nie y...
A w chwili gdy wewntrz stygo w podrzutach agonii ciao WrzeSmiana, przerwa cisz przed-
Switow guchy pluskot. Szed od kadzi u wga domu. Powierzchnia spleSniaej od zielonych
kouchów wody zakotowaa - w gbinach zbutwiaej, w rdzawe obrcze ujtej beczki dxwi-
gny si jakieS wiry, zafaloway mty, zabulgotay ustoiny. Wybiego par duych, wzdtych
bbli i wychyli si nieksztatny kikut rki; jakiS niby tuów, niby kadub - wynurzy si z toni
ociekajcy wod, okryty pleSni i trupiesz stchlizny twór - niby czowiek, niby zwierz, niby
roSlina. Potworek bysn ku niebu zdumion twarz, roztworzy w nieokreSlonym gupowa-
to-zagadkowym uSmiechu gbczaste wargi, wydoby z kadzi pokrcone jak krzak koralu nogi
i otrzsnwszy si z wody, zacz iS krokiem chwiejnym, rozkoysanym...
47
A by ju Swit na dworze i fioletowe jaSnie Slizgay si po bezbrzenych obszarach Swiata.
Dziwotwór szed ku tym modrzejcym na horyzoncie dalom; uchyli furtk od ogrodu poza
domem, przesun si kabkiem po Scieynie i oblany ametystowymi strugami brzasku wto-
czy si na drzemice mrak Switu ki i pola. Z wolna posta jego malaa, rozwadniaa si,
gasa... a rozpyn si, rozwia w blaskach zarania...
48
Z TOMU
KSIGA OGNIA
[1922]
49
Czerwona Magda
W stranicy pogotowia poarniczego panowaa cisza pónocy. Rwiato latarni-czujki naci-
gnitej wysoko na haku pod stropem roztaczao przymiony wachlarz promieni na izb kwa-
dratow, z dwoma tapczanami pod Scian i szaf na akta i hemy zapasowe. Pod oknem przy
stole siedziao dwóch straaków nad parti warcab, puszczajc od czasu do czasu kby ó-
tego dymu z dugich wiSniowych lulek. Grali zna bez przejcia, tak sobie, dla zabicia czasu,
bo ruchy rk byy leniwe, jakby od niechcenia, gdy z twarzy znuonych czuwaniem wiaa
nuda i sennoS. Czasem któryS ziewn szeroko i rozprostowa przygarbione Slczeniem ple-
cy, czasem bkn pógbkiem jakS uwag. I znów zapadaa cisza spowita dymem fajek.
Na tapczanach leao dwóch dyurnych; jeden pod lew Scian chrapa smacznie w oktaw
tonów, gdy jego partner ze strony przeciwnej mi w milczeniu papierosa ze wzrokiem wbi-
tym nieruchomo w puap. W jakiejS chwili oderwa oczy od sufitu, przydusi dogasajcy oga-
rek i rzuci w kt izby. Jeden z grajcych odwróci si:
- Nie Spicie, panie sierancie?
- JakoS mi si nie klei. Grajcie dalej. Wol duma. Wycign si z powrotem na óku, splót
rce pod gow i zapatrzy si w zamySleniu w duy wiszcy obraz Sw. Floriana. Niewesoa
zna bya zaduma, gdy twarz mu si chmurzya raz po raz i co chwila Sciga boleSnie du-
gie czarne uki brwi.
Jako mia si czym kopota sierant poarny, Piotr Szponar. Od trzech tygodni powrócia do
miasta na sub jego jedynaczka, Magda, a wraz z ni te same troski i obawy, które przed dwo-
ma laty zmusiy do wydalenia jej w strony odlege, gdzie jeszcze o niej nikt nic nie sysza.
Bo dziwnym te stworzeniem bya córka straaka. Wysoka, wta i blada, zwracaa uwag duy-
mi czarnymi, wiecznie w przestrze zapatrzonymi oczyma i ruchami rk, których nigdy opano-
wa nie umiaa. Rce te, równie blade jak twarz, przebiegay ustawicznie jakieS nerwowe dresz-
cze czy skurcze, wywoujc niespokojny, spazmatyczny ruch palców - dugich, wskich, wiecznie
zimnych. Wosy miaa bujne, czarne, które w lSnicych kruczo wach wymykay si spod jedwab-
nej, ognistopomaraczowej chusty, jedynej ozdoby, na jak sta byo biedn dziewczyn.
Bo biedn bya, bardzo biedn córka poarnika. Matka Marta, podobno wielkiej piknoSci
Cyganka, odumara j wczeSnie, pozostawiajc w spadku natur chor jakS, niesamowit,
i tsknot do wielkich, bezkresnych stepów. Ojciec kocha Magd uczuciem tkliwym i ser-
decznym, lecz jakby z odcieniem lku przed wasnym dzieckiem. Piotr Szponar ba si swej
córki. Ba si jej biaej jak marmur twarzy, jej wskich, zacitych uporczywie ust, jej dugich
a czstych zamySle. Lecz byy i inne, gbsze przyczyny ojcowskiego lku.
Oto onie jego jeszcze, gdy wioda poSród swoich ycie nomadów, przepowiedzie miaa sta-
ra Cyganka, e uwiedzie j czowiek biay, osiady i e spodzi z nim dzieci - dziewczyn,
córk pomieni, któr ojciec bdzie zwalcza przez cae ycie.
50
Wróba zdawaa si dziwnie spenia. Marta doya tylko pierwszej jej poowy, porzucajc
dziecko na zawsze ju w pitym roku ycia. Z trwog czeka Piotr na ziszczenie si niejasnej
dla zrazu czSci drugiej. A przyszed czas, w którym tajemnicze sowa wiedxmy zaczy
nabiera waSciwego znaczenia. Magda Szponar miaa wtedy lat 15 i suya w mieScie w fa-
bryce tutek, gdy wybuch pierwszy poar: zapaliy si nie wiadomo jakim sposobem skrzynie
z bibukami i pooga rozszerzya si na cay zakad
w przecigu kilku minut. Strata bya olbrzymia; sza w krocie. Sprawcy nie wykryto nigdy.
Natomiast po ugaszeniu poaru znaleziono robotnic Magd Szponar w malej salce Srodko-
wej cudem ocalaej z morza pomieni, rozpostart na pododze w gbokim uSpieniu. Dziew-
czyna prawdopodobnie przetrwaa w tym stanie cay poar i dopiero po dwugodzinnym cuce-
niu otworzya ociae ze snu powieki. Jak zdoaa wytrzyma przez godzin bez uduszenia
si w zamknitym pokoju otoczonym zewszd falami ognia i w jaki sposób w ogóle ocala
pokój, pooony w samym Srodku poncego budynku - pozostao na zawsze nie rozwizan
zagadk.
Po tym wypadku zmieniaa Magda parokrotnie chlebodawców, suc przewanie jako poko-
jówka przy zamoniejszych rodzinach, jako garderobiana w kawiarniach lub panna sklepo-
wa. I zawsze jakimS fatalnym trafem wkrótce po jej wstpieniu do suby wybuchay poary
w domach i instytucjach, w których bya wtedy zajt. Przyczyna tych klsk ywioowych
pozostawaa za kadym razem nie wyjaSnion; ludzie stawali zawsze ju wobec faktu doko-
nanego.
Zrazu nikomu ani Snio si szuka jakiegoS zwizku midzy poarami w mieScie a Magda-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]