[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który tu był, mówił mi, że jednemu z tych bandytów udało się uciec. Nie możesz
zostać ze mną w szpitalu. Nie możesz też być w moim mieszkaniu ani u Do - na, żeby
nie narażać jego rodziny. Bardzo mi przykro, że stracisz resztę ferii, ale musisz wrócić
do szkoły. Tam komendant zadba o twoje bezpieczeństwo. Cash, czy mógłbyś
porozmawiać z komendantem i wyjaśnić mu, co się dzieje?
- Oczywiście. Tippy ma rację - zwrócił się Cash do Rory'ego. - W Maryland bę-
dziesz bezpieczny, a tutaj nie.
- Ja nie chcę wyjeżdżać - skrzywił się chłopiec.
Tippy wzięła go za rękę.
- Wiem. Mamy tylko siebie - uśmiechnęła się blado. - Ale obiecuję ci, że wy-
zdrowieję. Nie poddam się. Dobrze?
Rory z trudem przełknął ślinę.
Dobrze.
Wakacje już niedaleko - przypomniała mu. Zorganizujemy sobie jakąś
wyjątkową wyprawę.
Może pojedziemy na Bahamy?
Zobaczymy. Jedz teraz z Cashem do domu i pomóż mu znalezć moje rzeczy.
Sam też możesz się od razu spakować. Zadzwoń na lotnisko i zamów sobie bilet. Mam
wyczerpany limit na karcie kredytowej, ale wypiszę czek na nazwisko Casha.
- Ja się tym wszystkim zajmę - obiecał Cash. - Nie musisz mi zwracać
pieniędzy.
Chciała się sprzeciwić, ale na jej twarzy pojawił się tylko bolesny grymas.
- Co się stało? - zaniepokoił się Cash.
- %7łebra - odrzekła z trudem. - Bolą, kiedy chcę się poruszyć. Jedzcie już, a ja
spróbuję się przespać. Dziękuję, Cash - dodała cicho.
Rory pociągnął go za rękaw.
- Chodz.
Wyszedł za chłopcem, nie oglądając się za siebie.
Mieszkanie Tippy wyglądało jak po przejściu tajfunu; widocznie agenci
92
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
federalni szukali tu śladów nieproszonych gości. Sporo czasu minęło, zanim Cash i
Rory uporządkowali z grubsza rzeczy Tippy i spakowali chłopca do wyjazdu.
- Wiem, że nie chcesz wracać do szkoły - powiedział Cash cicho. - Ale nie
mogę się jednocześnie zajmować tobą i nią.
- Ona i tak nie będzie chciała, żebyś się nią zajmował - skomentował Rory.
- Nie będzie miała wyjścia, bo nie ma nikogo innego. Zostanę przy niej w
szpitalu przez kilka dni, a potem zabiorę ją do siebie do Teksasu.
Rory popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- Ona z tobą nie pojedzie.
- Pojedzie - westchnął Cash. - Wiem, że mnie nienawidzi, i nie winię jej za to,
ale nie ma innego wyjścia. Nie może tu zostać sama.
- Jesteś tam komendantem policji - przypomniał mu Rory. - Jeśli ona u ciebie
zamieszka...
- Myślałem już o tym. Wynajmę pielęgniarkę, która będzie przy niej dzień i noc.
W ten sposób unikniemy plotek.
Rory powoli wkładał koszule do walizki.
- Ty też możesz do mnie przyjechać zaraz po zakończeniu roku szkolnego -
dodał Cash.
Chłopiec podniósł głowę.
Naprawdę?
Oczywiście będziesz musiał pomagać w domu. - Cash się uśmiechnął. - Tippy
będzie musiała unikać wysiłku fizycznego co najmniej przez sześć tygodni, co oznacza,
że dopóki ty się nie pojawisz, cały dom będzie na mojej głowie. A ja nie cierpię
odkurzaczy. W tym miesiącu musiałem kupić już trzeci.
Dlaczego? - zdumiał się chłopiec. Cash skrzywił się zmieszany.
- Rury i kable ciągle się ze sobą splątują. Odkurzacze są jak słonie: trzeba je
ciągnąć za sobą za trąbę.
Chłopiec roześmiał się po raz pierwszy od dnia porwania.
Zmiej się, śmiej - mruknął jego towarzysz ponuro. - Poczekaj tylko, aż sam za-
plączesz się w dziesięć metrów kabla, a rura owinie ci się wokół nóg. Właśnie tak
skończył mój poprzedni odkurzacz. Rozdeptałem go, chociaż właściwie powinienem
go zastrzelić.
- Ja lubię odkurzacze - oświadczył Rory. Mogę odkurzać, nie mam nic
93
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
przeciwko temu.
To świetnie. W takim razie to będzie twoja działka.
- Gotować też umiem. Robię dobre rzeczy z rusztu. I sos też sam przyrządzam.
- Chyba odważę się spróbować - obiecał Cash.
Chłopiec odpowiedział mu uśmiechem.
- Dziękuję ci za wszystko.
Cash usiadł na łóżku, splatając dłonie na kolanach.
- Rory, ty nie jesteś dzieckiem. Jak na swój wiek, jesteś bardzo dojrzały, więc
coś ci powiem. Popełniłem okropny błąd, jeśli chodzi o Tippy. Nie byłem gotów na
stały związek, ale poddałem się pokusie bez przemyślenia sytuacji. Chyba już wiesz, że
to dziecko, które straciła, było moje.
Rory skinął głową.
- Ona naprawdę chciała mieć to dziecko. Cash nie był w stanie spojrzeć mu w
oczy.
- Ja też bym chciał, gdybym o nim wiedział.
- Podobno powiedziałeś jej, że nie ma dla was przyszłości. Ale Tippy chciała
wychować to dziecko sama. Nawet już zaczęła kupować mu ubranka, gdy zdarzył się
ten wypadek. A potem była strasznie przygnębiona i zaczęła pić. A najgorsze, że
gazety wszystko opisały. - Rory podniósł wzrok na twarz Casha. - Nie pozwól jej pić.
Lekarz mówił, że z powodu matki obydwoje jesteśmy podatni na alkoholizm. Tippy
nie może pić.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. - Cash pokiwał głową. - Wiem, jaki
alkohol jest niebezpieczny. Nie pozwolę jej w to wpaść.
- Dziękuję - odetchnął chłopak. - Bardzo się o to martwiłem.
- Obiecuję ci, że wszystko będzie w porządku z Tippy.
- Dobrze. Zadzwonisz do mnie od czasu do czasu i opowiesz, co u niej
słychać?
- Będę dzwonił codziennie. Ona też do ciebie zadzwoni.
- To chyba długo potrwa, zanim wróci do zdrowia?
- Tak. Ale Tippy ma twardy charakter. Da sobie radę.
- Trzeba zadzwonić do Joela Harpera.
- Dotrę do niego - obiecał Cash. - O nic się nie martw.
Rory odwrócił się, żeby nie było widać łez, które zalśniły w jego oczach.
94
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- To były ciężkie dni - szepnął.
Cash wstał i położył ręce na jego ramionach.
- %7łycie jest jak tor przeszkód. Za każdym razem, kiedy pokonasz przeszkodę,
dostajesz nagrodę.
- Tippy też tak mówi - zdziwił się chłopiec.
- I oboje mamy rację. Sam się przekonasz. - Cash się uśmiechnął. Miał ochotę
uścisnąć chłopca, ale nie przywykł do czułości i miał wrażenie, że Rory również nie był
do nich przyzwyczajony. Odchrząknął i spojrzał na walizkę.
- Może skończymy to pakowanie?
- Jasne! - zawołał Rory z zapałem, zadowolony, że udało mu się nie rozpłakać.
Tippy nadal kręciło się w głowie, ale w każdym razie jej umysł zaczął już
pracować. Lekarstwa tłumiły ból, dostała też coś przeciwko mdłościom. Nie była
[ Pobierz całość w formacie PDF ]