[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruszyć w pierwszej kolejności.
Całkiem nagle pojawiło się iluś proroków
gardłujących, że oto nadszedł dzień okupienia.
 Ale burdel  westchnął von Baldur.  1 to
wszystko nasza wina. Masz jakiś pomysł, co z tym zrobić?
Riss pokręciła bezradnie głową. Była żołnierzem,
nie rewolucjonistą.
 Moglibyśmy po prostu się wynieść, zostawiając
236
Nowotnego w bagnie, gdyby nie to, że drań może z niego
wylezć  powiedział Goodnight.  Proponuję zacisnąć zęby
i poczekać na rozwój sytuacji.
Zaraz potem zapowiedziano, że prezydent Flyver
wygłosi orędzie do narodów układu, prosząc wszystkich o
spokój i rozsądek. Odpowiednie służby miały zacząć
przywracać porządek, sprawiedliwie traktując wszystkich
uczestników zajść.
Prezydent, typ nader próżny, postanowił wygłosić
orędzie z pałacowego balkonu i w otoczeniu najbardziej
zaufanych doradców. Wszystko miało być oczywiście
transmitowane na cały układ.
 Myślicie, że Nowotny będzie tak głupi, aby też się
tam pokazać?  spytał Goodnight.  Może moglibyśmy
podesłać im rakietę w prezencie?
 Doprawdy, brak mi słów  powiedziała Jasmine. 
Wiesz, ile przypadkowych osób zginęłoby razem z nim?
 Poza tym Nowotny będzie oglądał to w holo 
dodała M chel.  Aż takim idiotą nie jest.
Grok tylko pokręcił głową.
Chas wszedł w tryb szybki i włączył analizę bojową.
Chciał wiedzieć na pewno i dowiedział się. Jego
podświadomość wytłumaczyła mu, że jest romantycznym
marzycielem.
Postanowili jednak obejrzeć całe widowisko. I
dobrze, bo było na co popatrzeć.
Wielki plac przed pałacem wypełnił się ludzmi.
Przyszła nawet jakaś setka przedstawicieli Ludu, dobrze
uzbrojonych w to, co dostarczyło im Star Risk.
Prezydent Flyver wygłosił ze swadą najlepsze
przemówienie, jakie kiedykolwiek mu napisano.
 Jesteśmy wszyscy tylko ludzmi i nie różnimy się
237
od siebie, mamy taką samą krew w żyłach i takie same
potrzeby. Musimy nauczyć się żyć w pokoju, musimy się
nauczyć słuchać głosu płynącego z głębi naszych serc.
Tylko wtedy będziemy mieli szansę...
Oderwał oczy od ekranu, na którym przepływał tekst
przemówienia. Coś go rozpraszało. Jakiś narastający
jękliwy odgłos, który nie powinien się tutaj pojawić.
Pięć tysięcy metrów nad pałacem krążyły trzy
okręty wojenne strzegące zgromadzenia przed ewentualną
napaścią z orbity. Na wysokości trzystu metrów
patrolowały policyjne ślizgacze z najlepszymi
pracownikami terenowymi Cerberusa.
Wszystko to nie było żadną przeszkodą dla pewnej
młodej kobiety, która odnalazła swoje powołanie.
Brała lekcje pilotażu z myślą o założeniu własnej
firmy kurierskiej. Okazała się zdolna i pierwszy
samodzielny lot odbyła już po kilkunastu godzinach na
dwusterze. Teraz jednak chodziło o coś ważniejszego niż
jej kariera. Ważniejszego nawet niż jej życie.
Wystartowała godzinę przed rozpoczęciem
przemówienia i krążyła nad oceanem, trzymając się poniżej
horyzontu radarowego i obserwując w holo przebieg
uroczystości w pałacu.
Gdy prezydent zaczął przemówienie, z pełną
prędkością skręciła w stronę lądu. Przemknęła tuż nad
dachami miasta i chwilę pózniej zobaczyła przed sobą
pałac prezydencki.
Flyver uniósł głowę i dostrzegł obły nos nadlatującej
maszyny. Zdążył jeszcze zauważyć zadrapanie na poszyciu,
otworzył usta do krzyku...
Siedząca za sterami kobieta nie zmieniła kursu.
Nawet nie próbowała skręcić. Samolot uderzył w balkon
238
prezydencki.
239
41
M chel nigdy nie sądziła, że człowiek naprawdę
może skamienieć. Czytała o tym, ale brała to za metaforę.
Teraz przeżyła to samo.
Nie tylko ona. Cała piątka zastygła w absolutnym
bezruchu wpatrzona w dym buchający z pałacu.
Tłum także zamarł.
 Ruszajmy się  powiedział nagle Goodnight.
 Dokąd?  spytał Grok, zdumiony całą sytuacją.
 Cokolwiek teraz się zacznie, odbędzie się tam. 
Wskazał kciukiem na ekran.  Myślę, że w takiej chwili
lepiej być mobilnym.
 To ty w ogóle myślisz?  spytał rozbawiony Grok.
Sięgnął jednak po komunikator i zawiadomił
Redona Spadę, aby czuwał przy sterach jachtu.
*
Tłum przed pałacem z wolna doszedł do siebie i
zaczął się rozglądać za kozłem ofiarnym do rozszarpania.
Najbliżej miał grupę przedstawicieli Ludu.
Dogodnie złożoną w większości z kobiet i dzieci. Jednak
nie wszyscy byli w niej bezbronni. Ci, którzy mieli
blastery, wyciągnęli je bez wahania i skierowali w tłum.
To otrzezwiło ludzi. Cofnęli się, podczas gdy
przybysze zaczęli wycofywać się do swojej dzielnicy. Gdy
trochę się oddalili, tłum ruszył za nimi.
W tej chwili armia, która tak zawiodła, nagle się
obudziła i kilka jednostek zeszło nisko nad plac, aby
240
sprawdzić, czy mogą coś jeszcze zrobić dla swojego
prezydenta.
Tłum nie miał pojęcia, do kogo należą te wyjące nad
głowami potwory. Przerażony, że oto zbliża się kolejny
atak, rozpierzchł się we wszystkie strony. Lud chętnie
zrobiłby to samo, ale niezbyt mógł sobie na to pozwolić.
Dowódca jednego z patrolowców, trochę bardziej
wkurzony niż pozostali i lepiej zorientowany w sytuacji,
dojrzał sunącą ulicą grupę i poznał po strojach, z kim ma
do czynienia. Przekonany, że Lud musiał mieć coś
wspólnego z zamachem na prezydenta, odpalił rakietę.
Chybił o kilka przecznic i rozwalił budynek
rządowy, w którym mieściła się Agencja Ochrony
Konsumenta.
Pierwszy oficer wyrwał go za szmaty ze stanowiska
obsługi broni i przejął dowodzenie nad patrolowcem. Jakiś
czas pózniej stanął z tego powodu przed sądem
wojskowym i został zdegradowany o dwa stopnie.
*
We wszystkich jednostkach sił zbrojnych Alsaoudu
ogłoszono stan pogotowia. Ktoś zabił ich najwyższego
dowódcę i trzeba było się zemścić.
Na razie nikt nie wiedział, komu należy dokopać, ale
wszyscy byli pewni, że ktoś się znajdzie.
*
Rząd pozbierał się pierwszy. Zakomunikował, że do
czasu  wyjaśnienia sytuacji i zorganizowania nowych
wyborów pełnię władzy przejmuje premier Toorman.
241
Zespół Star Risk dotarł już do jachtu i Spada dał ten
komunikat na głośniki.
Goodnight szczerze się roześmiał.
 Proszę, proszę. Z Toormanem u steru Nowotny
nigdy nie wygrzebie się z tego szamba.
On i Grok najmniej przejmowali się sytuacją. W
wypadku Groka łatwo to było zrozumieć.
M chel zastanawiała się dłuższą chwilę nad
Goodnightem. W końcu przyszło jej do głowy, że być
może nawykł do niespodziewanych katastrof, służąc w
siłach specjalnych.
Albo to, albo naprawdę był skończonym takim
synem.
*
Wróg pojawił się w polu widzenia. Co z tego, że na
razie nie strzelał.
Flota Ludu leciała w głąb układu. Nie trzymała
żadnego szyku bojowego, ale jednostki były uzbrojone, a
stanowiska ogniowe obsadzone.
Gdy napotkała na swojej drodze okręty Alsaoudu, w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl