[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomóc.
- Czy ta rana nigdy nie przestanie krwawić? - jęknęła młoda matka. Klęcząc
obok córeczki, załamywała ręce. - Przecież moje dziecko tu zamarznie.
- Tak, to prawda, musimy się pospieszyć. Czy już skończyliście? - Hannah
wyprostowała się i spojrzała w stronę mężczyzn. Nad grzbietami koni
dostrzegła głowę Fabiana. - Czy możemy przenieść małą do powozu?
- Tak, zaraz. Chyba wszystko jakoś poskładaliśmy - odparł woznica. - Za
chwilę możemy ruszać.
- Zwietnie. - Hannah dopiero teraz spojrzała na kobietę i uśmiechnęła się. -
Przeniesiemy dziecko do powozu i pojedziemy do Sorholm, tam jest... - Nagle
zamrugała oczami i zamilkła...
Rozdział czwarty
Dopiero teraz rozpoznała, kim jest matka dziecka. Niezliczone myśli
przebiegały jej przez głowę. To była ta sama kobieta, którą Hannah widziała w
towarzystwie Flemminga w lesie. Ta sama, którą spotkali z Knutem przy
jeziorze...
- ...doktor - mówiła dalej - Flemming zajmie się twoim dzieckiem, jest
dobrym lekarzem.
- Do posiadłości? - Kobieta pobladła i nerwowo przygryzła wargi. - A nie
ma innego lekarza? - Wiedziała jednak, że Sorholm jest dla nich jedyną szansą.
Spojrzała na córeczkę i jej sprzeciw zniknął. - Ona nie może umrzeć... -
szepnęła ledwo słyszalnie, podnosząc dziecko. Ręce małej zwisały bezwładnie,
główka opadła do tyłu.
- Na pewno da sobie radę - pocieszała Hannah. - Dzieci są bardzo
wytrzymałe... - W głębi duszy obawiała się jednak najgorszego. Pomimo ucisku
krew nadal płynęła. W tym małym ciałku pewnie niedługo się skończy zapas
krwi, pomyślała ze smutkiem. Ale nie wiedziała już, co robić.
Gdy już ułożyli dziewczynkę na siedzeniu, usłyszeli tętent końskich kopyt.
Hannah podniosła wzrok i w oddali dostrzegła pędzącego ku nim konia, a na
jego grzbiecie - tak, nie myliła się! To Knut, jej brat! W tym momencie
ogarnęła ją wielka ulga; teraz już wiedziała, że dziewczynka będzie uratowana.
Knut tak mocno ściągnął wodze, że koń stanął dęba. W okamgnieniu znalazł
się przy powozie i delikatnie odsunął matkę dziecka na bok. Nie było czasu na
tłumaczenia, czuł, że życie małej jest zagrożone.
- To Knut, mój brat - szepnęła Hannah do kobiety. - On się zna na ranach.
Do wozu podeszli też Fabian i woznica, i teraz obaj obserwowali przebieg
wydarzeń. Knut zdjął z rany prowizoryczne bandaże, zostawił jedynie szal
uciskający chore miejsce, po czym położył dłonie na ranę i mocno docisnął. Po
chwili pokryły się one ciemną krwią, ale Knut nie zwolnił ucisku. Siedział bez
słowa, z pochyloną głową i zamkniętymi oczami. Ciężkie czerwone krople
przeciekały mu nadal pomiędzy palcami i skapywały na obicie siedzenia, by za
chwilę zamarznąć. Hannah pomyślała z przerażeniem, że tym razem może mu
się nie udać! Panie Jezu, czyżby zabili małe dziecko?
- Nie możecie tak marznąć - rzekł z troską w głosie Fabian i okrył pledem
ramiona drżącej matki.
Hannah poczuła głęboką wdzięczność wobec losu, że poznała tego
człowieka. Kobieta najwyrazniej pochodziła z biednej rodziny, ale tym Fabian
zdawał się nie przejmować. Ktoś inny z jego sfery nie zaszczyciłby jej nawet
pewnie spojrzeniem.
- A ty, Hannah? - spytał cicho, by nie przeszkadzać Knutowi. - Nie zimno
ci?
- Nie, mam ciepły płaszcz. - Nie była to do końca prawda, bo mróz przenikał
ją na wskroś, ale to się nie liczyło. Najważniejsze, by Knutowi udało się
zatrzymać krwotok.
- O, patrzcie - rzekł nagle woznica. - Już nie kapie. Matka dziewczynki
jęknęła cicho; obudziła się w niej nadzieja, że córka przeżyje.
- Fi... moja Fi... mama jest przy tobie - szepnęła, patrząc na dłonie Knuta,
czerwone od na wpół zakrzepłej krwi. Woznica miał rację: krew już nie kapała.
- Ona ma na imię Fi? - spytała Hannah, zdziwiona.
- Ma na imię Fioła, ale nazywamy ją tylko Fi. To po babci z Anglii -
wyjaśniła kobieta.
- Mieszkasz daleko stąd? - Hannah rozejrzała się dookoła, ale nie dostrzegała
nigdzie żadnego domu. Wokół rozciągały się pola uprawne.
- Nie, byłam z wizytą u przyjaciółki. Mieszka tam niedaleko, za zakrętem.
Tam niedaleko" zapewne oznaczało koniec dróżki, z której wybiegła Fi.
Wszyscy wstrzymali oddech i spojrzeli na Knuta, który właśnie odjął dłonie
od rany dziecka. Nikt nie odważył się o nic pytać.
- Teraz już będzie dobrze. - Knut pokiwał pocieszająco głową w stronę
młodej matki. - Możecie jechać do Sorholm. Ja pojadę przodem i przygotuję
wszystko na wasz przyjazd. - Spojrzał na pokiereszowany wóz i spytał: - Może
zabierzesz się ze mną konno, Hannah? W powozie może być za ciasno.
- Tak, chętnie.
- Nie lepiej, żebym to ja z tobą pojechał? - spytał Fabian. - Hannah może
zmarznąć i...
- Ale tak będzie lżej dla konia - zaprotestowała Hannah. Rozumiała,
dlaczego brat zaproponował takie rozwiązanie. - Te dwa konie są
wystarczająco silne, by pociągnąć wóz. Oczywiście z odpowiednią prędkością -
dodała, zerkając na woznicę, który pochylił głowę, zawstydzony. Fabian znów
musiał przyznać, że Hannah podejmuje decyzje szybciej niż on sam.
- Pomogę ci - powiedział, odprowadzając Hannah w stronę ogiera Knuta. -
Będziesz siedziała po damsku czy...?
Nie zdziwiłoby go, gdyby usiadła po męsku, ale Hannah odparła
zdecydowanie:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]