[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płonącego masztu.
Otwór, w którym maszt zamocowano, nadtopił się; a gdy przecięto prawe wanty ogromna
pochodnia, która dotąd się na nich trzymała, padła na lewą stronę. Uderzyła w znajdującą się tam
tratwę; płomienie rozbiegły się od niej we wszystkie strony odpędzając Drakhonów, którzy
wściekle starali się zepchnąć płonący maszt z ich tratwy. Zapłonęło olinowanie, zatliły się deski.
Nim Rijstaffel odpłynął dalej, cały wrogi okręt przemienił ślę w stos szalejącego ognia.
Lodowy okręt Lannachów utracił prawie zupełnie sterowność; rozpęd i przypadkowe prądy
wiodły go w głąb znajdującej się już w nieładzie Floty. Lecz następne jednostki Lannachów
przedostawały się już przez wyrwę tak bohatersko poszerzoną przez van Rijna. Między
płynącymi monstrami szalały płomienie miotaczy ognia paliło się jednak tylko drewno, a nie
lód.
Poprzez zasłonę dymu, pośród strzał i pocisków padających nadal z góry, po pokładzie
zasłanym zabitymi i rannymi, lecz wciąż jeszcze buchającym żądzą odwetu, Eryk Wace
skierował się ku najbliższej obsłudze miotacza bomb. Załoga przygotowywała się do zapalenia
kolejnej tratwy, jak tylko prąd miał ich do niej przybliżyć.
Nie powiedział.
Co? kapitan odwrócił ku niemu osmoloną twarz, a grzebień opadł na bok ze zmęczenia.
Ależ panie, wkrótce zaleją nas ogniem! Wytrzymamy to rzekł Wace. Burty chronią
nas dobrze. Nie chcę spalić tej tratwy chcę ją zdobyć!
Diomedańczyk cicho gwizdnął. Następnie rozpostarł skrzydła i oczy mu zabłysły. Czy
mogę być pierwszym z atakujących? zapytał.
Obok przeszedł van Rijn ciągnąc za sobą topór. Nie mógł słyszeć, o czym mówiono przed
chwilą, lecz głos jego zadudnił w odpowiedzi. Ja, miałem właśnie to zarządzić. Przyda się
nam jednostka zdolna do manewrowania.
Rozkaz przekazano dalej po pokładzie, który wypełnił się kształtami uzbrojonych Lannachów
skulonych w oczekiwaniu. Okręt, który nie był niczym innym tylko obrobioną krą lodową, niósł
ich coraz bliżej ku wyższej i potężniejszej od niego tratwie. Ogień, kamienie i strzały padały na
Lannachów, którzy wszystko znosili w zawziętym milczeniu. Eryk wysłał Gwizdacza w górę do
Trolwena z prośbą o pomoc; powietrzny oddział strzałami uciszył artylerię Drakhonów.
Trolwen w dalszym ciągu posiadał miażdżącą przewagę liczebną. Był w stanie całkowicie
nasycić niebo swoimi wojownikami spychając Drakhonów na pokłady, gdzie oczekiwali ataku z
powietrza. Jak dotąd, pomyślał Wace, skąpe w łaski bóstwa Diomedesa uśmiechały się do niego.
Nie mogło to jednak trwać wiecznie.
Eryk ruszył za pierwszą falą Lannachów, która opadła na tratwę z powietrza, by uchwycić na
niej przyczółek. Skoczył w górę z powierzchni kry, gdy uderzyła w tratwę, pochwycił wielką
belkę i wspiął się po burcie. Gdy dotarł do szczytu i odwiązał toporek oraz tarczę, okazało się, że
stoi w szeregu atakujących wojowników. W oczy gryzł go dym dochodzący ze wszystkich
kierunków; tylko bardzo niewyraznie widział Drakhonów broniących się w szeregach przed nim i
na wyższym pokładzie.
Szamotanina i wrzaski dochodzące z góry jakby się wzmogły.
Eryk poczuł na ramieniu dotyk grubego palucha. Odwrócił się i ujrzał świńskie oczka van
Rijna.
Uff, cóż za wspinaczka! Szkoda, że nie zostałem, nie? No więc mój chłopcze, zostaliśmy
sami. Tolk przesłał właśnie wiadomość, że Siły Ekspedycyjne Drakhonów w całości znajdują się
na horyzoncie i co sił w skrzydłach grzeją w naszym kierunku.
XVIII
Eryk przez chwilę poczuł się słabo. Czyżby wszystko miało się na tym skończyć
odłamkiem krzemienia w jego czaszce gdy armia Delpa pokona Lannachów?
Nagle przypomniał sobie, jak stał na zimnym, czarnym wybrzeżu Dawrnachu wkrótce przed
odpłynięciem, i głośno zastanawiał się, czy nie rozmawia oto z Sandrą po raz ostatni. Mnie
będzie łatwiej, gdy zostaniemy pokonani powiedział wtedy. Dla mnie wszystko się
skończy szybko. Ale ty&
Odpowiedziała mu dumnym spojrzeniem. Czemu myślisz, że zostaniecie pokonani?
zapytała.
Uniósł broń. Smukłe, skrzydlate ciała wojowników zgromadzonych wokół niego zjeżyły się i
z sykiem ruszyły naprzód.
Wśród nich większość stanowili piechurzy z bitwy o Mannenach; zresztą na każdym okręcie
znajdowało się wielu, których nauczono podstaw walki na lądzie. A podczas całej podróży na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]