[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miała pojęcia jak dostał się bez pomocy na piętro. Złapał telefon, który zostawił na pryczy.
- Leć, Colbert. Uciekaj, póki możesz. My też znikamy.
- Bóg z wami. - Colbert teleportował się, zabierając ze sobą Giselle. Phil otworzył telefon i
wybrał numer.
- Musimy uciekać, Vando.
- Ale dokąd?! - krzyknęła. - Nie możemy lecieć na wschód.
Przyłożył komórkę do ucha.
- Brynley? Nie przestawaj mówić. Zaraz tam będziemy. - Otoczył Vandę ramieniem i
przycisnął jej telefon do ucha. - Zaufaj mi.
Vanda usłyszała w słuchawce głos nieznajomej kobiety. Do sali wpadło trzech
Malkontentów. Krzyknęła i wszystko zrobiło się czarne.
Rozdział 18
Vanda zatoczyła się - nie mogła się porządnie skupić, więc lądowanie nie było najbardziej
udane. Phil szybko odzyskał równowagę i podtrzymał ją.
- Wszystko dobrze? - Zamknął telefon i schował do kieszeni.
- Ja... - Zamrugała. Przez sekundę myślała, że są z powrotem w myśliwskiej chacie
Howarda w górach Adirondacks. Ale to nie mogło być to miejsce. W stanie Nowy Jork był
już dzień.
- Phil! - Młoda kobieta podbiegła do niego z uśmiechem Odwrócił się i wyszczerzył zęby.
- Brynley!
Zatrzymała się i krzyknęła cicho.
- Ty krwawisz. Jesteś ranny.
Spojrzał w dół na swoją podartą i zakrwawioną koszulkę polo.
- To tylko parę draśnięć. Nic poważnego.
- Chyba żartujesz. - Kobieta zerknęła podejrzliwie na Vandę, po czym chwyciła Phila za
132
rękę i pociągnęła za sobą. - Opatrzę cię. Boże święty, niech no cię obejrzę. - Dotknęła jego
policzka. - Zrobiłeś się taki przystojny.
Dłoń Vandy zacisnęła się mocniej na rączce bicza. Kim, do diabła, była ta kobieta? Z
takimi długimi, błyszczącymi włosami, w obcisłych dżinsach i koszulce na ramiączkach na
pewno była zdzirą. Jak Phil mógł pozwolić, żeby go tak dotykała?
Phil uścisnął jej dłoń. - Tęskniłem za tobą.
Vanda odchrząknęła. Spojrzał na nią.
- Brynley, to jest Vanda.
Zauważyła, że tym razem nie nazwał jej swoją narzeczoną.
- Bardzo mi miło. - Zdziro. Patrzyła ze złością na Brynley. Co to w ogóle za durne imię?
Brynley odpowiedziała jej pięknym za nadobne.
- Więc to jest ten wampir, o którym mówiłeś? Jakoś wyobrażałam sobie, że to będzie
mężczyzna.
Porywczy charakter Vandy dał o sobie znać.
- Kogo nazywasz  to ?
- Brynley - powiedział cicho Phil. - Vanda i jej przyjaciele są moimi bardzo bliskimi
przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? - Brynley wskazała jego zakrwawioną koszulkę. - W jaką awanturę
wciągnęli cię ci twoi przyjaciele?
- Phil jest więcej niż przyjacielem. - Vanda zbliżyła się do zdziry. - Jest moim sponsorem w
terapii panowania nad gniewem. Może ci powiedzieć, jaka jestem niebezpieczna, kiedy się
wkurzę!
- Ach tak? - Brynley podeszła o krok.
- Dość. - Phil wyciągnął rękę, żeby ją powstrzymać. - Vando, to jest moja siostra. Więc nie
opowiadaj bzdur.
Vanda stanęła zaskoczona. Jego siostra? Spojrzała uważniej, pomijając boskie włosy i
idealną cerę, i zobaczyła błękitne oczy, dokładnie takie same jak Phila.
- Nie wiedziałam, że masz siostrę.
- Co? - Brynley zagapiła się na Phila. - Nie powiedziałeś o mnie swoim przyjaciołom?
Jestem twoją blizniaczką, do cholery!
- Blizniaczką? - Vanda popatrzyła na nią, potem na niego. - Ty hipokryto! Wiecznie mi
trujesz, żebym ci opowiadała o mojej przeszłości, a sam nie raczyłeś mi nawet powiedzieć,
że masz blizniaczkę?
Phil przestąpił z nogi na nogę, spoglądając to jedną, to na drugą kobietę.
- Ja... ja krwawię, wiecie. Może jednak zechcecie mnie opatrzyć?
Brynley założyła ręce na piersi.
- Sam się opatrz.
- Dobra. - Phil przeszedł do aneksu kuchennego. Vanda stłumiła śmiech.
- I dobrze mu tak.
Usta Brynley drgnęły.
- Właśnie.
Uśmieszek Vandy natychmiast zniknął, kiedy Phil zdjął koszulkę. Jego tułów znaczyły
skaleczenia i głębsze cięcia.
- O nie. - Podbiegła do niego.
- Do licha, Phil. - Brynley podbiegła do zlewu i poruszyła dzwignią staroświeckiej pompy.
- Czyste ręczniki są w tamtej szufladzie. - Wskazała głową.
Vanda odłożyła bicz na szafkę, wzięła sobie ręcznik z szuflady, drugi podała Brynley.
133
Kiedy z pompy chlusnęła woda, zmoczyła ręcznik.
Phil krzywił się, kiedy wycierała krew z jego piersi.
- Jak to się stało? - Brynley przemywała paskudną ranę z boku jego torsu. Uniósł rękę,
żeby spojrzeć na ranę.
- Wybuchła wojna między dobrymi wampirami i Malkontentami, czyli tymi złymi.
Brynley prychnęła.
- Od kiedy to są na świecie dobre wampiry? - Spojrzała na Vandę. - Bez urazy.
Vanda ją zignorowała. Była zbyt zdenerwowana widokiem pięknej skóry Phila, tak
strasznie pociętej. Była zbyt zdenerwowana faktem, że jedną z tych ran mogła zadać jej
siostra.
- Phil, nie możesz tego więcej robić. Wampiry są za szybkie i za silne dla śmiertelników.
To cud, że w ogóle żyjesz.
- Zmiertelników? - Brynley zmrużyła oczy.
- Są tu jakieś opatrunki? - spytał Phil. - Muszę wracać do swoich spraw.
- Jakich spraw? - Jego siostra otworzyła i wyjęła pudełko plastrów w różnych rozmiarach.
Podała kilka Vandzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl