[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakie w niej budził?
A co on czuje do niej? Nadal nie miała pojęcia. Czasami okazywał jej
zainteresowanie i troskę, ale czy ma to głębsze znaczenie, czy po prostu
wynika z dobroci charakteru?
ROZDZIAA SIDMY
Obecność Kyle'a w szpitalu przestała kogokolwiek dziwić. Doskonale
dopasował się do otoczenia i wszystko przebiegało łatwiej, niż Skye
przewidywała. Niepotrzebnie się martwiła.
Spokój zakłócił telefon od Donalda. Kiedy Kyle zakończył rozmowę,
był bardzo zdenerwowany, ale nie chciał wyjaśnić, co się stało. Skye
czuła, że coś jest nie w porządku, ale nie rozmyślała o tym długo,
pochłonięta obowiązkami.
Wkrótce jednak miała się dowiedzieć wszystkiego. Po południu Kyle
zadzwonił do niej i poprosił, by przyjechała do niego do hotelu. W jego
apartamencie zastała kilka osób.
- Skye, poznaj Shelly i Justina - powiedział Kyle, a Donald uśmiechnął
się do niej blado.
Miał tak niepewną minę, że Skye się zaniepokoiła. Musiało się stać coś
złego.
- Shelly i Justin odpowiadają za moje kontakty z prasą - wyjaśnił Kyle,
co potwierdziło najgorsze obawy Skye.
- Usiądz - rzekła Shelly.
- Napij się czegoś. - Kyle i Donald odezwali się niemal jednocześnie.
- Co się stało? - Skye machnięciem dłoni odmówiła drinka i nadal stała
tak jak wszyscy inni.
Nic! - Mówienie chórem najwyrazniej weszło Kyle'owi i Donaldowi w
krew.
Inicjatywę przejęła energiczna Shelly.
- Usiądz - zaproponowała ponownie i sama usiadła na kanapie przy
niskim stoliku, na którym piętrzyły się papiery. - Powstała dość trudna
sytuacja i niektórzy sądzą - ruchem głowy wskazała Kyle'a i Donalda - że
powinnaś się o tym dowiedzieć.
Skye domyśliła się, że Shelly ma na ten temat inne zdanie. Usiadła na
drugim końcu kanapy, a Kyle natychmiast usadowił się tuż obok. Donald
zajął miejsce w fotelu naprzeciwko i uśmiechnął się do niej z fałszywą
beztroską. Zrozumiała, że chcą utworzyć wokół niej coś w rodzaju
obronnego kręgu. Nie bardzo tylko wiedziała po co. Shelly chciała coś
powiedzieć, ale Justin odezwał się pierwszy.
- Nie daj się wystraszyć, Skye. To nie wygląda tak zle, jak oni to widzą.
- Co nie wygląda zle? ~ Niepokój Skye stopniowo ustępował miejsca
irytacji. Czy ci ludzie nie potrafią nic powiedzieć wprost? Czy ze
wszystkiego muszą robić dramat w trzech aktach?
- Chodzi o to... - ciągnął Justin.
- W ostatnich dniach... - w tej samej chwili zaczęła Shelly.
Kyle uciszył ich oboje.
- Ja to powiem - zadecydował i z poważną miną zwrócił się ku Skye. -
Ostatnio wydarzyło się kilka rzeczy. Każda z nich osobno nie miałaby
większego znaczenia ale razem...
Skye miała dość.
- Jeśli ktoś w ciągu dziesięciu sekund nie powie mi wyraznie, o co
chodzi, to ja stąd wychodzę! To nie jest plan filmowy. Nie musicie
budować napięcia.
- Masz rację. Powiem krótko. Zdarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze,
Heather Wynter przeszła załamanie nerwowe i została przyjęta do
prywatnej kliniki. Z tego, co wiemy, wynika, że to dość poważna sprawa,
chociaż wszyscy starają się utrzymać ją w tajemnicy. Jest bardzo
prawdopodobne, że w tej sytuacji reporterzy będą chcieli odświeżyć
wszystkie skandale z życia Heather. A to oczywiście dotyczy również
mnie.
- Nadal twierdzę, że możemy na tym wiele zyskać. Dziewczynie odbiło,
więc... - zaczęła z werwą Shelly, ale rozsądny Justin uciszył ją
niecierpliwym syknięciem.
- Nic nie zrobimy - oznajmił zdecydowanym tonem Kyle. - Dziewczyna
jest chora, nie należy tego wykorzystywać. - Shelly chciała mu przerwać,
ale mówił dalej: - Nie żartuję. Nie podobało mi się to, co ostatnio o niej
napisaliśmy. Jeśli ktoś nas o nią zapyta, nasz komentarz będzie życzliwy i
pełen współczucia.
- Ale... - Tym razem odezwał się Justin. Najwyrazniej agencja public
relations nie tak namierzała to rozegrać.
- Jeśli chcecie nadal dla mnie pracować, zrobicie to, co ja proponuję. -
Kyle nie podniósł głosu, ale można było wyczuć, że jest zdeterminowany.
- Ostatnio przekonałem się, że problemy psychiczne to bardzo poważna
sprawa. Nie należy się ich bać, ale też nie wolno ich wyśmiewać.
Zaległa cisza i Skye zdała sobie sprawę, że wszyscy czekają na jej
komentarz. Zupełnie jednak nie wiedziała, co powiedzieć. Przecież nie
mogła tak wprost przyznać, że jest dumna z Kyle'a.
- Mówiłeś, że wydarzyły się dwie rzeczy - wymamrotała w końcu, by
przerwać milczenie.
Kyle zmarszczył brwi, ale zgodnie z jej sugestią zmienił temat.
- Do prasy przedostały się wiadomości o moim nowym filmie i o tym, że
przygotowuję się do roli, prowadząc rozmowy z chorymi w szpitalu w
Glasgow.
- Bardzo niedobrze, że tak się stało - stwierdziła Skye. - Ale to przecież
nie tragedia. - Urwała i spojrzała na Kyle'a srogo. - Najwyrazniej czegoś tu
nie rozumiem, więc mi to wyjaśnij.
- Istnieje ryzyko, że kilka brukowców przyśle tu swoich reporterów,
którzy zaczną węszyć. Pewnie zechcą się dostać na teren szpitala będą
rozmawiać z pacjentami.
- O nie! - Skye była przerażona. - Co zrobimy?
- Jesteśmy właśnie po to, żeby rozwiązywać takie problemy - wtrącił
Justin.
- Zrobię, co będzie konieczne - zapewnił Kyle. Wziął Skye za rękę i
lekko ją uścisnął. - Po tym, co widziałem i słyszałem, doskonale
rozumiem, jakie to ważne, żeby dziennikarze nie zakłócali spokoju
chorych i nie wykorzystywali ich chwiejnego stanu psychicznego.
- Ciekawe, jak się o tym dowiedzieli? - zastanawiała się głośno Skye.
Zanim ktokolwiek zdążył się zastanowić nad odpowiedzią, Shelly
wystąpiła z kolejną sensacją:
- Zciśle mówiąc, wydarzyły się trzy rzeczy.
Skye wyczuła, że Kyle mocniej ścisnął jej rękę, co oznaczało, że
wiedział, o co chodzi i nie było to nic miłego.
- Czy musimy teraz o tym... - zaczął, ale Skye chciała dowiedzieć się
całej prawdy. Wyswobodziła rękę i spojrzała twardo na Shelly.
- Tak, musimy. Powiedz, co to za sprawa - poleciła nie znoszącym
Sprzeciwu tonem.
Wszyscy zaczęli mówić jednocześnie, ale głos Shelly brzmiał
najdonośniej:
- Prasa dowiedziała się o tobie. Krążą plotki, że Kyle wdał się w romans
z jakąś kobietą, która zupełnie do niego nie pasuje.
Skye z zaskoczenia odebrało mowę. Kiedy starała się pozbierać myśli,
spostrzegła, że po twarzy Shelly przebiegł cień złośliwego uśmiechu.
Kobieta specjalnie tak dobrała słowa, żeby wprawić Skye w zakłopotanie i
zdenerwować ją bardziej, niż to było konieczne.
Z początku Skye chciała zaprzeczyć, ale po chwili namysłu uznała, że
byłby to błąd, a Shelly mogłaby zniekształcić jej słowa i wykorzystać dla
swoich celów. Najbardziej jednak zaskoczyła ją reakcja brata.
- Shelly, uważaj! - odezwał się Donald. - Mówisz o mojej siostrze. Nie
zapominaj przy tym, że ja mogę cię zwolnić z pracy.
- Shelly nie miała nic złego na myśli - pośpieszył z wyjaśnieniem Justin,
chcąc załagodzić sytuację. - Wiecie, jaka jest. Tyle czasu spędza na
zastanawianiu się, co też napiszą w brukowcach, że sama zaczyna używać
podobnego stylu.
- Przepraszam - wymamrotała Shelly ze skruchą. - Mogłam to ująć
inaczej.
Skye zdała sobie sprawę, że jedynie Kyle jeszcze się nie odezwał.
Spojrzała na niego, ale nic nie potrafiła wyczytać z wyrazu jego twarzy.
Nie ucieszyło jej to.
- Powiedz coś - ponaglił ją Donald. Przysiadł obok niej na oparciu
kanapy i w geście braterskiego wsparcia poklepał ją po ramieniu.
- A co mam powiedzieć? - odrzekła opanowanym głosem. - Wszystko
jest jasne i proste. Nie mamy romansu. - Spojrzała znacząco na Shelly. - A
gdyby tak było, to zgadzam się, że zupełnie bym do Kyle'a nie pasowała.
Ponieważ jednak nic nas nie łączy, to nie rozumiem, czym się martwicie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]