[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wschód do Kętrzyna, na wschód do Bartoszyc, na północ do Korsz i dalej do Barcian,
Srokowa, Węgorzewa.
Nagle zauważyłem, że dodge mknie ponad sto kilometrów na godzinę.
- Czary - usłyszałem za sobą głos Maćka.
Obejrzałem się. Z tyłu siedzieli Maciek i Gustlik.
- Co tu robicie?! - denerwowałem się. - Mieliście zostać w Reszlu.
- Pana rozkaz dotyczył Jacka, o nas nie było mowy - odpowiedział Gustlik.
- Patrz! - mruknął Olbrzym przerywając nasza rozmowę.
Dwieście metrów przed nami jechał nissan Batury.
- W Reszlu nam cwaniak zwiał, ale teraz już nie, a ja mam solidny, jeszcze z wojny
zderzaczek - Olbrzym pochylony nad kierownicą wpatrywał się w drogę.
- Mamy kłopot! - zawołał Maciek.
Za nami w oddali pędził na sygnale policyjny polonez. Właśnie wjechaliśmy w las za
Grudnikami. Auto Batury przyśpieszyło. Na szczęście na drodze nie było innych pojazdów.
Nissan utrzymywał odległość.
- Jedzie na Korsze! - krzyknął Olbrzym.
Nissan nawet nie zwolnił przed skrzyżowaniem i pomknął w stronę widocznego w
oddali miasta. Olbrzym na chwilę przycisnął hamulec i to wystarczyło, żeby polonez zbliżył
się do nas.
- Policjanci chcą do nas strzelać! - usłyszałem okrzyk Maćka.
Chłopcy przeszli na tył skrzyni i machali do policjantów. Widziałem w lusterku, że
stróż prawa siedzący obok kierowcy, który z kałasznikowem w ręku wychylał się przez okno,
schował się. W tym czasie pędziliśmy już przez Korsze.
- Może szlaban na przejezdzie będzie zamknięty - odezwał się Olbrzym. - Tędy
przebiega linia kolejowa z Olsztyna do Giżycka.
Minęliśmy już ratusz. Mieszkańcy przyglądali się naszej kawalkadzie pojazdów ze
zdziwieniem. Nagle dziennikarz brzydko przeklął. Ujrzałem, że ramiona szlabanów
opuszczają się. Olbrzym wcisnął gaz do dechy, a jego dodge jeszcze poderwał się w nagłym
zrywie.
Pierwsze czerwono-białe ramiona uderzyły o plandekę, te po drugiej stronie torów
zamknęły nam drogę. Między czerwonymi budynkami mieszkalnymi kolejarzy znikał tył
nissana, za nami z piskiem opon zatrzymał się polonez, a my pędziliśmy zamknięci na torach.
- Taranem! - krzyczał Gustlik.
- Z prawej jedzie pociąg! - zameldował Maciek.
Maszynista już z daleka ryczał na nas z całej siły sygnału lokomotywy. Olbrzym
skręcił w prawo i dodge posłusznie przejechał przez tory, potem przez druty od semaforów na
kawałek pustego pola. Samochodem strasznie trzęsło. Kolejny ruch kierownicą i już z
powrotem byliśmy na asfalcie.
- Ten koleś mi nie ucieknie - odgrażał się Olbrzym.
- Musiałeś trochę podrasować tę maszynkę - zauważyłem.
- %7łebyś wiedział - mruczał Olbrzym.
Przed Drogoszami Batura zwolnił i wtedy nadrobiliśmy stracony dystans. Znowu
gnaliśmy trzysta metrów za nissanem. Dookoła były tylko popegeerowskie pola.
- Skręca do granicy - powiedział Olbrzym widząc kolejny manewr Batury.
- Dziwne, przecież nie ucieknie do Obwodu Kaliningradzkiego - zastanawiałem się.
- Od Barcian do Michałkowa, gdzie zaplanowano budowę przejścia granicznego, jest
prosta droga - wyjaśnił mi Olbrzym. - Tam może dać więcej gazu, oderwać się od nas i zwiać
gdzieś w bok.
- Aadny gips - usłyszałem z tyłu głos Maćka.
Obejrzałem się. Za nami jechał teraz policyjny volkswagen oraz honker Straży
Granicznej.
- Zwolnijcie na moment! - krzyczał Maciek.
- Co chcecie zrobić? - spytałem widząc, że harcerze podnoszą bok plandeki.
- Pamiętasz bajkę o złodzieju, który wyrzucał różne przedmioty, żeby zmylić pogoń? -
Olbrzym domyślał się, co chcą zrobić chłopcy.
Gwałtownie przycisnął hamulec. Dodge em szarpnęło. Zcigające nas pojazdy
wykonywały gwałtowne ewolucje na mokrej jezdni. Przy prędkości pięćdziesięciu
kilometrów na godzinę harcerze skoczyli w miękkie trawy porastające przydrożny rów.
Olbrzym przyśpieszył, a ja widziałem, jak chłopcy szybko wstali i uciekli w pole. Honker
stanął przy poboczu, a dwaj strażnicy graniczni rozpoczęli pościg.
Batura w tym czasie odskoczył od nas już na odległość pół kilometra.
Nagle ujrzałem, jak asfalt przed dodge em aż gotuje się od strzałów.
- Mamy kłopot - skomentował Olbrzym.
Byliśmy już kilometr od granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Widać było biało-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]