[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uzyskać. Ostatni przeciwnicy widząc wówczas, że wyłom dokona się poza nimi i obawiając się,
aby nie wzięto im za złe ich oporu, z miedzianym czołem uznali wielkie chrześcijańskie cnoty
kardynała-biskupa Porto i oświadczyli, że są gotowi oddać nań swe głosy.
Nazajutrz, 7 sierpnia 1316 roku, postanowiono głosować. Wybrano czterech skrutatorów.
Dueze pojawił się na rękach Guccia i swego drugiego dworzanina.
- Niewiele waży - szepnął Guccio kardynałom, którzy patrzyli, jak przechodzą i usuwali się
z szacunkiem, podkreślając tym ruchem swój wybór.
W kilka minut potem Dueze został jednogłośnie obrany papieżem, a jego dwudziestu trzech
kolegów zrobiło mu owację.
- Ponieważ chcesz tego, Panie Nasz, ponieważ tego chcesz - westchnął Dueze.
- Jakie imię wybierasz sobie? - zapytano.
- Jan... Będę nosił imię Jana... Jana XXII.
Guccio zbliżył się, aby podnieść wątłego staruszka, który stał się najwyższym w całym
świecie autorytetem.
- Nie, mój synu, nie - rzekł nowo obrany papież. - Postaram się iść o własnych siłach. Oby
Bóg podtrzymał me kroki.
Wówczas naiwni pomyśleli, że są świadkami cudu, podczas gdy reszta pojęła, że dała się
wywieść w pole. Sądzili, że głosują na nieboszczyka, a oto ich wybraniec swobodnie i podrygując
krążył wśród nich rześki jak pstrąg. Ale nie wyobrażali sobie, jakie surowe życie każe jeszcze im
wieść w ciągu następnych osiemnastu lat.
Tymczasem kamerling już spalił w kominie kartki z głosami i biały dym obwieścił światu
wybór najwyższego kapłana. Wówczas uderzenia kilofów rozbrzmiały przy murze zamykającym
główny portal. Lecz hrabia de Forez był ostrożny; skoro tylko odwalono dość kamieni, sam wsunął
się w otwór.
- Tak, tak, mój synu, to na pewno ja - rzekł mu Dueze, który szybciutko aż ku niemu
podreptał.
Wtedy murarze skończyli odbijać mur; otworzono szeroko podwoje i po raz pierwszy od
czterdziestu dni słońce przeniknęło do kościoła Jakobitów.
Olbrzymi tłum oczekiwał na dziedzińcu; mieszczanie i pospólstwo z Lyonu, konsulowie,
wielmoże, obserwatorzy z zagranicznych dworów, wszyscy cisnęli się i klękali, podczas gdy
kardynałowie oraz inni obecni na konklawe wychodzili tworząc procesję. Gruby mężczyzna o
smagłej cerze, który stał obok hrabiego de Forez, schwytał kraj szaty nowego papieża, gdy ów
przed nim przechodził, i przycisnął rąbek do ust.
- Wujku Spinello! - zakrzyknął Guccio Baglioni, który szedł za papieżem.
- Ach, to wy jesteście wujem! Bardzo miłuję waszego siostrzeńca, mój synu - rzekł Dueze
do klęczącego grubasa, dając mu znak, aby powstał. - Wiernie mi służył i pragnę zatrzymać go
przy sobie. Uściskajcie go, uściskajcie!
Kapitan generalny Lombardów powstał, a Guccio go objął.
- Wszystko wykupiłem, jak mi pisałeś, i po sześć za dziesięć - szepnął Tolomei do ucha
Guccia, podczas gdy Dueze błogosławił tłumy. - Ten papież jest nam teraz winien kilka tysięcy
liwrów. Zwietnieś się spisał, mój chłopcze. Moja krew płynie w twoich żyłach.
Ktoś za nim miał równie kwaśną minę jak kardynałowie; był to signor Boccaccio, główny
przedstawiciel Bardich.
- Ach! Więc ty byłeś w środku, nicponiu - rzekł do Guccia. - Gdybym o tym wiedział, nigdy
nie odprzedałbym wierzytelności.
- A Maria? Gdzie Maria? - z niepokojem pytał Guccio wuja.
- Twoja Maria czuje się dobrze. Jest równie piękna, jak ty chytry, i jeżeli mały Lombard co
jej wydyma łono po was dziedziczy, da on sobie radę w życiu. Ależ idz prędko, idz mój chłopcze!
Widzisz przecie, że Ojciec Zwięty cię woła.
III - Zapłata za zbrodnię
Obecność na koronacji była dla regenta Filipa sprawą zasadniczej wagi; pragnął wystąpić
jako opiekun chrześcijaństwa.
- Elekcja Dueze'a - mówił - kosztowała mnie dość trudów i trosk. Słusznie się należy, aby
mi teraz pomógł umocnić moje rządy. Chcę być w Lyonie na jego koronacji.
Ale wieści z Artois wciąż budziły niepokój. Robert bez trudu zajął Arras, Avesnes,
Therouanne i nadal zdobywał prowincję. W Paryżu Karol de Valois skrycie go popierał.
Wierny swej zwykłej taktyce okrążania regent począł działać w okolicach graniczących z
Artois, aby uniknąć rozszerzenia rebelii. Napisał do baronów w Pikardii przypominając o
przysiędze wierności złożonej francuskiej Koronie; uprzejmie dał im do zrozumienia, iż nie ścierpi
żadnego uchybienia w wypełnianiu ich obowiązków; wysłał do poszczególnych okręgów zaciężne
zastępy oraz zbrojnych sierżantów, aby nadzorowali tamte okolice. Flamandom, po upływie roku
drwiącym nadal z nieudanej wyprawy Kłótliwego, który wpakował swe wojska w bagna, Filip
zaproponował nowy traktat pokojowy bardzo dla nich korzystny.
- W tym rozprężeniu, z którego mamy wybrnąć, trzeba trochę stracić, aby uratować całość -
wyjaśnił regent swoim doradcom.
Hrabia Flandrii świadom, że nigdy mu się nie zdarzy tak dobra sposobność do zawarcia
układu, zgodził się na pertraktacje i pozostał neutralny w sprawach sąsiedniego hrabstwa, mimo że
zięć jego Jan de Fiennes był jednym z pierwszych namiestników Roberta.
Filip więc istotnie zamknął granice hrabstwa Artois. Wysłał wówczas Gauchera de
Chatillon, aby prowadził układy bezpośrednio z przywódcami rebelii i zapewnił ich o życzliwych
intencjach hrabiny Mahaut.
- Wysłuchajcie mnie uważnie, Gaucher. Wcale nie powinniście rozmawiać z Robertem -
zalecił konetablowi - byłoby to bowiem uznaniem praw, których się domaga. Uważamy nadal, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]