[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Może, po drugie, zatrzymać się między piętrami.
Tak perfidnie, że nie można wyjść.
Po jakimś czasie braknie powietrza.
I koniec!
Finito!
Mam sposób na szczęśliwe i godziwe życie! krzyczy Wiktor, budząc mnie w nocy.
Znowu?! pytam rozespany.
Znowu! Ale tym razem to jest absolutna absolutność! A przy tym sprawa jest
uniwersalna, ponadczasowa...
Mów już, mów! przerywam.
Słuchaj uważnie...
Słucham.
Albo lepiej zapisuj sobie. Masz tu kartkę i długopis.
Uhm.
Pisz: matura, koniec studiów, przed małżeństwem, po roku małżeństwa...
Wituś, miej litość!
Poczekaj jeszcze chwileczkę.
Nie! Mów krótko, o co chodzi; bo jak nie, to śpię dalej.
Dobra! Powiem krótko. Rewelacja! W najważniejszych okresach: życia zamykają
człowieka w kompletnej izolacji...
Za co?
Co, za co?
No, za co mają zamykać tego człowieka? Co on zrobił?
Nic nie zrobił. Ja nie mówię o więzieniu.
A o czym?
Daj mi spokojnie powiedzieć! Zamykają go na miesiąc... Bez niczego. Dostaje tylko
jeść. Nic więcej. I myśli, myśli, myśli. Dobre, co?
Co?
No, z tym zamknięciem.
Zwietne. Tylko nie bardzo rozumiem, po co mają go więzić?
Po to, żeby człowiek mógł wszystko przemyśleć. %7łeby złapał dystans do tego, co
przeżył, i pomyślał nad przyszłością. Wyobraz sobie: siedzisz przez miesiąc w celi... Bez
niczego. Bez telewizora, radia, książek... Bez długopisu, gazet. I co najważniejsze bez
innych ludzi. No, nie masz nic! Możesz tylko myśleć... Zastanawiasz się: jak żyłem do tej
pory, czy dobrze? Albo: jak mam żyć w przyszłości? Myślisz tak, myślisz przez cały
miesiąc, wychodzisz i...
Wiktor!
No?
To jest bardzo dobry pomysł...
Tak myślisz, naprawdę?
Naprawdę. I wiesz, co? Spróbuj zastosować go do siebie.
Do siebie?
Tak. I pogadamy po miesiącu, zgoda?
No, muszę się jeszcze zastanowić. Ale niewykluczone, niewykluczone...
Pamiętasz, Nieobecna...?
Czy ciebie też stworzył Bóg? zapytałem przez telefon.
Proszę?
Pytam, czy ciebie też stworzył Bóg?
Kto mówi?!
Nieważne. Czy ciebie też stworzył Bóg?! Odpowiedz!
Idiota! odpowiedziałaś odkładając słuchawkę.
Włączam telewizor.
Pierwszy odcinek programu Zwiat, który musi zaginąć .
Dzień dobry państwu! Dzień dobry panu! Dzisiaj będziemy rozmawiać o...?
Najogólniej mówiąc o Słońcu. A mówiąc precyzyjniej o umieraniu Słońca.
Może od razu: pierwsze pytanie. Jeżeli przyjmiemy, że wszechświat nie będzie trwał
wiecznie, to automatycznie musimy przyjąć, że i Słońce nie jest nieśmiertelne&
Tak, oczywiście. Co więcej, Słońce będzie istniało o wiele krócej niż wszechświat.
Pamiętajmy, że Słońce świeci już nieprzerwanie od pięciu miliardów lat, zużywając przy
tym własne, naturalne paliwo.
Paliwo to kiedyś musi się wyczerpać.
Oczywiście.
A wówczas?
Wówczas Słońce przekształci się w tak zwanego czerwonego olbrzyma, który jest
niczym innym, jak jednym ze stadiów gwiazdy...
Jakie perturbacje może ten fakt spowodować na Ziemi?
Ziemia po śmierci Słońca nagrzeje się do tego stopnia, że życie na niej stanie się po
prostu niemożliwe.
Kiedy to może nastąpić?
Nie wcześniej niż za osiem miliardów lat. Ale do tego czasu mamy szansę przenieść
się w pobliże innej, młodszej gwiazdy, która nam zastąpi Słońce.
Osiem miliardów lat... A czy w międzyczasie nie grozi nam ze strony Słońca jakieś
inne niebezpieczeństwo?
Takiego niebezpieczeństwa nie można wykluczyć. Mogą nastąpić niewielkie,
niewielkie oczywiście w skali Słońca, zmiany, które jednak dla gatunku ludzkiego okażą
się zagładą.
Na przykład?
Heliofizycy, czyli naukowcy zajmujący się badaniami Słońca, mogliby wymienić cały
arsenał kataklizmów czyhających na nas. Chociażby zmiany aktywności plam na Słońcu.
Mogą również zmieniać się parametry reakcji termojądrowych zachodzących we wnętrzu
Słońca.
Jakie konsekwencje mogłyby pociągnąć za sobą opisywane przez pana zakłócenia?
Perturbacje te mogą spowodować podwyższenie lub obniżenie temperatury Słońca. A
w konsekwencji zamarznięcie lub zagotowanie się oceanów. To również oznaczałoby
koniec życia na naszej planecie...
Wyłączam telewizor.
Popatrz Wiktor podaje mi kartkę. Tu zapisałem; to znaczy spróbowałem
zapisać, swoje myśli złapane w jednej milionowej sekundy.
Ewa& Tel... Kraków
Zeszy... 2001& Był
Ok... urodziny& Nie
Biały& Rad... Dłu...
Oddaję mu kartkę.
I ty mi teraz powiedz, jak z takiego bełkotu może powstać jakakolwiek konstruktywna
myśl?! pyta.
Pamiętasz, Nieobecna...?
Po kilkunastu dniach zgodziłaś się na ślub. Tylko cywilny, zaznaczyłaś to wyraznie. Gdy
zapytałem, dlaczego, odpowiedziałaś, niby żartując, że kościół nie daje rozwodów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]