[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wśród mę\czyzn nie będę trzymał jej na łańcuchu. Ale jeśli zacznie sprawiać kłopoty, tote\ jej nie uwią\ę.
Przepędzę ją. A skoro mowa o przyszłości& Kiedy ju\ będziemy wiedzieli, \e nasze kości nie zbieleją na
piktyjskim śmietnisku, mógłbyś pomyśleć o pierwszej \onie. Vuona to nie najgorszy wybór. Wiesz, \e jest
córką jednego z trzech największych wodzów Zjadaczy Ryb?
 Nie wiedziałem.
 Zawsze słuchaj kobiet, jeśli tylko chcą mówić. Połowa kłopotów, które sprawiają, bierze się z ich
milczenia. Vuona nie ma tej wady. Inne, z pewnością. Ale ty, jako wódz z Doliny Martwego Słonia związany
przez mał\eństwo z wodzem Zjadaczy Ryb&
 Tak, a poniewa\ jestem związany przysięgą z tobą, oznaczałoby to pokój między tobą a Zjadaczami
Ryb. Doprawdy, mógłbyś mi się przysłu\yć, prosząc w moim imieniu o jej rękę.
 Słabe szansę. Podejrzewam, \e to jej ojcu przyszpiliłem do drzewa pióropusz, kiedy próbował namówić
swoich ludzi, \eby zatłukli mnie jako demona.
 Widać z tego, \e mo\e cię nie lubić. Ani nie spodoba mu się \adna twoja prośba. Jak chcesz, Conanie.
 Nie musisz się ju\ uczyć tak du\o, jak ci się zdaje, młody wodzu. W rzeczy samej, nie marzy mi się
zamiana ucieczki przed Piktami na ucieczkę przed Zjadaczami Ryb.
 Wszyscy, którzy tu przyszli, będą stać przy tobie a\ do śmierci.
 O tak, i do śmierci wielu Zjadaczy Ryb, co wywołałoby wojnę między nimi a Bamula. Człowiek przez
przypadek napotyka na swej drodze zbyt wiele wojen, \eby szukać jeszcze jednej!
Conan rozejrzał się.
 Czas stąd ruszać. Ludzie pewnie ju\ skończyli brać wodę, a pośród tych głazów mo\e kryć się coś
więcej ni\ Piktowie.
Conan nie dostrzegł śladu Piktów ani schodząc ze wzgórza, ani wśród drzew wokół strumienia, gdzie
Bamula napełniali manierki. W lesie nie brakowało wody nawet latem, ale Cymmerianin wojował ju\ na
pustyniach, przy których Piekło wydawało się wilgotne i ledwo ciepłe. Nigdy nie rezygnował z okazji
uzupełnienia zapasów wody, a jeśli jego zastęp nie musiałby odpierać ataku Piktów na wyschniętych
wzgórzach, to tym lepiej.
Zaczynał się zastanawiać, czy istotnie nie uda im się przebyć Pustkowia Piktów bez konieczności stawiania
czoła któremuś z plemion. Ale byli jeszcze o kilka dni drogi od Pogranicza i ka\dy ślad, ka\de nacięte
drzewo, zgubione pióro czy porzucony mokasyn wskazywały na obecność Piktów.
Jednak nie pojawił się \aden \ywy Pikt, a nawet oni nie byli tak sprytnymi tropicielami, by przez tak długi
czas ukrywać się przed czujnym i bystrym okiem Cymmerianina. Stracili te\ niejedną okazję, by bez wielkich
strat własnych rozprawić się z małym zastępem Bamula.
Korzystając z mapy Scyry i własnego, wieloletniego doświadczenia tropiciela i wojownika, Conan prowadził
swych ludzi, omijając niebezpieczne przejścia. Ale tylko bogowie zdolni ich unieść do nieba mogliby uchronić
ich przed wszystkimi zagro\eniami. Pół tuzina razy Conan czuł, jak je\ą mu się włosy na karku i spodziewał
się, \e lada chwila zdradziecka strzała utkwi w jego plecach. Ale \adna nie nadleciała.
To była zagadka, a on nie lubił zagadek. Nie w tym kraju, gdzie Piktowie byli wystarczająco grozni, kiedy
zachowywali się zgodnie ze swym zwyczajem.
Chętnie zapytałby o to Scyrę, ilekroć do jego umysłu trafiały przesyłane przez nią rady, którędy ma
bezpiecznie iść. Pierwszy raz zdarzyło się to nocą. Zapadał właśnie w sen po cię\kiej przeprawie przez
najgorsze pasmo górskie w drodze na wschód. Myślał, \e to magia Lyseniusa i postanowił, \e prędzej zginie
od własnego miecza ni\ pozwoli czarownikowi kierować nim tak, by doprowadził swoich ludzi do zguby.
Lecz okazało się, \e to tylko córka Lyseniusa. Jej myśli przemówiły do niego jej własnym głosem, który tak
dobrze pamiętał (i to nie tylko z powodu okrzyków rozkoszy). W dodatku, dała mu dowód, kim jest:
wspomnienia, których nie mógł mieć nikt poza nią. Więc przyjął jej rady, a potem wiele razy próbował wysłać
jej podziękowania i coś więcej. Ale odpowiedz nie nadeszła. Z czasem Cymmerianin uświadomił sobie, \e
taki przekaz myśli mo\e działać tylko w jedną stronę  od niej do niego. Chyba \e on sam zostałby
czarownikiem, co było tak prawdopodobne, jak to, \e zgodziłby się zostać eunuchem!
Mo\e brak Piktów nie oznaczał niczego strasznego. Scyra mogła odwieść ojca od zamiaru spuszczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl