[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przecież o tym marzysz.
- Najpierw nauczę cię robić gorącą czekoladę - rzuciła przez ramię ze sztucznym
ożywieniem.
Matt stał tuż za nią. Czuła bijące od niego ciepło.
- Masz jeszcze czekoladę? Zaraz, gdzie ona była... - zastanawiała się głośno,
odsuwając się od niego jak najdalej. - Ostatnim razem widziałam tu taką dużą puszkę... -
Ostatnim razem, kiedy zostałam u ciebie na noc, dopowiedziała w myślach i natychmiast
się zaczerwieniła. - Pamiętam, że piliśmy czekoladę... - W łóżku.
- Tak...
Przymknęła oczy. Matt naprawdę czytał w jej myślach. Spojrzała mu w oczy i
poczuła dreszcz.
R
L
T
- Chyba nic z tego nie będzie - stwierdziła. - Molly śpi, więc nic tu po mnie. Lepiej
już pójdę.
- Dlaczego tak łatwo się poddajesz? Spróbujmy jednak coś razem zrobić. Jak
przyjaciele. Dla dobra Molly. - Ogień w jego oczach przygasł, miejsce pożądania zajął
niepokój. - Molly jest jeszcze taka mała! Jak sobie pomyślę, że któregoś dnia obudzę się,
a jej znowu nie będzie... %7łe będzie próbowała ode mnie uciec i przez to napyta sobie
biedy... - wzdrygnął się. - Musisz mnie nauczyć, jak mam z nią postępować, o czym z nią
rozmawiać, w co się bawić, czym ją karmić. Nie chcę jej stracić. - Zamilkł, a po chwili
dodał głosem nabrzmiałym od emocji: - Jeśli mówiłaś poważnie, że mnie kochasz, nie
zostawiaj mnie teraz samego.
Tym razem dreszcz, który przebiegł ją od stóp do głów, nie miał nic wspólnego z
pożądaniem. Płynąca z głębi serca prośba mocno ją poruszyła.
Jeśli mówiłaś poważnie, że mnie kochasz.
Więc nie tylko ona zastanawia się, co się stało z ich miłością. O ile w ogóle była
kochana...
Miłość spadła na nich tak niespodziewanie i z taką siłą, że nie mieli czasu stworzyć
bazy pod trwały związek. Julie nie była tu bez winy, sama narzuciła szybkie tempo.
Owszem, czasem miała wątpliwości, ale wolała je zignorować. Od początku wiedziała,
że Matt jest małomówny, chwilami wręcz zamknięty w sobie. Nie przeszkadzało jej to.
Po prostu chciała z nim być. Jego miłość była dla niej jak bezcenny dar. Nie ukrywała, że
pragnie tylko jego. Takiego, jakim jest. Czy to jego wina, że potraktował jej deklaracje
poważnie? I jeśli teraz z przerażeniem odkrywała, że go nie zna, mogła mieć pretensje
wyłącznie do siebie. Dlatego powinna dać szansę tej miłości.
- Dobrze, zostanę na noc - zgodziła się po chwili - ale uprzedzam, że potrzebuję
przestrzeni. Ostatnio tyle się wydarzyło, że się pogubiłam. Sama już nie wiem, co czuję i
co mam myśleć o tym, co mi powiedziałeś. Potrzebuję czasu, żeby to wszystko ogarnąć.
- Spodziewałem się, że tak powiesz - Znów był tuż obok. - Daję słowo, że nie będę
wywierał żadnej presji. Nawet cię nie dotknę. Tylko zostań! Dopóki Molly nie wyjedzie.
- Tak długo?
R
L
T
- Proszę... - W niczym nie przypominał dumnego potomka McLachlanów. - Naucz
mnie, jak postępować z Molly. Jeśli potem dojdziesz to wniosku, że jednak mnie nie
kochasz, odwołamy ślub.
Zszokował ją, choć przeczuwała, że te słowa kiedyś padną; przygotowywała się na
to od tygodni. Tylko jak powinna je rozumieć? Wiele by dała, żeby poznać prawdziwe
intencje Matta.
- Matt, ja...
- Julie, tylko nie chowaj się pod płaszczykiem kłamstw! Nie dziś! Nie po tym, jak
wreszcie byłem z tobą szczery.
- Spokojnie, nie będę cię okłamywać. Po prostu nie jestem pewna, co do ciebie
czuję. - Wzburzenie sprawiło, że musiała walczyć o każde słowo. - Za to wiem jedno: nie
spędzę życia z człowiekiem, o którym prawie nic nie wiem, bo nie mówi mi o swoich
odczuciach i trzyma mnie na dystans. Jeśli tak ma wyglądać nasz związek, to bardzo ci
dziękuję. Nie chcę się ciągle zastanawiać, czy przypadkiem nie popełniłam błędu. I czy
jesteśmy ze sobą, bo się kochamy, czy tylko dlatego, że ja czułam się samotna, a ty
zobowiązany. - Zamilkła, bo mówienie stawało się torturą. - Z cudownego seksu i
wdzięczności za wsparcie w ciężkich czasach nie sklecimy związku na całe życie.
- Nie wierzę ci. - Odwrócił się gwałtownie i uderzył pięścią w ścianę. - Nie będę
komentował tego, co usłyszałem. W tej chwili nasze problemy i tak muszą zejść na drugi
plan. Teraz najważniejsza jest Molly. Czasem jest tak nieznośna, że zapominam o jej
wieku. Widzę w niej samego siebie i chyba dlatego najpierw wchodzę w zwarcie, a
dopiero potem włączam myślenie - wyznał przygnębiony. - Wiem, że ty łatwiej do niej
dotrzesz niż ja. Będziesz umiała jej pomóc. Dlatego zostań, dopóki Kirsten po nią nie
przyjedzie.
- Dobrze, zostanę - obiecała, czując, że jej opór słabnie. - Zostanę tak długo, jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]