[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mo\e coś, co by mi się nie podobało. Szarpiesz \ycie na strzępy swymi epigramami.
Nic zatem nie wiesz?
Co chcesz przez to powiedzieć?
Lord Henryk przeszedł przez pokój, usiadł obok Doriana, ujął jego obydwie ręce i mocno
uścisnął.
Dorianie rzekł mój list& nie przera\aj się& miał ci powiedzieć, \e Sybila Vane nie
\yje.
Krzyk bólu wyrwał się z ust młodego człowieka. Zerwał się i wyrwał ręce z uścisku lorda
Henryka.
Nie \yje? Sybila nie \yje? To nieprawda. To kłamstwo okropne! Jak śmiesz mówić coś
takiego!
To prawda, Dorianie powa\nie rzekł lord Henryk. Donoszą o tym wszystkie
dzienniki poranne. Pisałem ci, abyś nie widział się z nikim, dopóki ja nie przyjdę. Oczywiście,
odbędzie się śledztwo i nie mo\na dopuścić, abyś ty został w nie wplątany. Takie rzeczy w
Pary\u robią człowieka modnym. Ale w Londynie ludzie są tak pełni przesądów. Tu nie nale\y
nigdy debiutować skandalem. Nale\y go zachować na starość, aby się stać dzięki niemu
interesującym. Sądzę, \e w teatrze nie znają twego nazwiska. Jeśli nie, to wszystko dobrze. Czy
cię kto widział, gdy wchodziłeś do jej pokoju? To bardzo wa\ne.
Dorian przez kilka minut nie odpowiadał mu wcale. Był zdrętwiały z przera\enia. Wreszcie
zdławionym głosem wyjąkał:
Harry& śledztwo, powiadasz? Co to ma znaczyć? Czy Sybila?& O, Harry, ja tego nie
zniosę. Powiedz wszystko od razu, ale zwięzle.
Dorianie, jestem pewny, \e tu nie chodzi o nieszczęśliwy wypadek, chocia\ w ten sposób
musi się sprawę przedstawić publiczności. Zdaje się, \e około pół do pierwszej wyszła z matką z
teatru. Natychmiast jednak wróciła na górę, twierdząc, \e czegoś zapomniała. Chwilę na nią
czekano, ale ju\ nie wróciła. Ostatecznie znaleziono ją martwą na podłodze w garderobie. Przez
pomyłkę napiła się jakiegoś okropnego płynu, którego u\ywają do czegoś w teatrze. Nie wiem,
co to było, ale prawdopodobnie płyn zawierał w sobie kwas pruski albo octan ołowiu. Sądzę, \e
kwas pruski, skoro zaraz umarła.
Harry, Harry, to straszne! wykrzyknął Dorian.
Tak, bez wątpienia wypadek tragiczny, ale nie mo\na dopuścić, aby ciebie w to wplątano.
Standard pisze, \e miała dopiero siedemnaście lat. Mnie wydawała się jeszcze młodsza.
Wyglądała na dziecko, a tak mało rozumiała się na grze. Dorianie, nie wolno ci brać tego tak
bardzo do serca. Chodz ze mną na obiad, a potem pójdziemy do opery. Patti dziś występuje i
wszyscy idą. Mo\esz pójść do lo\y mej siostry. Będzie z nią kilka eleganckich dam.
Więc zamordowałem Sybilę Vane na wpół do siebie powiedział Dorian Gray
zamordowałem ją tak niewątpliwie, jakbym no\em poder\nął był jej delikatną szyjkę. Ale ró\e
kwitną dalej, kwitną tak samo pięknie jak przedtem. I ptaki tak samo wesoło śpiewają w moim
ogrodzie. A dziś wieczorem mam z tobą być na obiedzie, a potem pójść do opery, wreszcie iść
gdzieś na kolację. Jakie \ycie jest dramatyczne! Harry, gdybym to wszystko wyczytał w jakiejś
ksią\ce, zdaje mi się, \e byłbym nad nią płakał. Teraz, gdy wszystko to zdarzyło się
rzeczywiście, i to ze mną, wydaje mi się zbyt fantastyczne, by wywoływać łzy. Oto pierwszy
namiętny list miłosny, który w \yciu swym napisałem. Jakie to dziwne, \e pierwszy mój list
miłosny pisany jest do dziewczyny umarłej. Chciałbym wiedzieć, czy oni coś czują, ci biali,
milczący ludzie, których nazywamy umarłymi? Sybila! Czy ona mo\e czuć, wiedzieć i słyszeć?
O, Harry, jak\e ja ją kochałem! Zdaje mi się, \e lata ju\ upłynęły od tego czasu. Była mi
wszystkim. A potem przyszedł ten straszny wieczór czy to istotnie było dopiero wczoraj?
kiedy tak zle grała, \e omal mi serce nie pękło. Wyjaśniła mi wszystko. Było to rozpaczliwie
\ałosne. Ale mnie nie wzruszyło. Uwa\ałem ją za płytką. Pózniej stało się nagle coś, co mnie
wprawiło w przera\enie. Nie mogę ci powiedzieć, co to było, ale było straszne. Powiedziałem
sobie, \e wrócę do niej. Czułem, \e postąpiłem niesłusznie. A teraz ona nie \yje. Bo\e mój,
Bo\e! Harry, co ja mam robić? Ty nie znasz niebezpieczeństwa, jakie mi zagra\a, a \adnej przed
nim nie ma ucieczki. Przy niej byłbym znalazł ocalenie. Ona nie miała prawa się zabijać. To było
z jej strony egoizmem.
Mój drogi Dodanie odparł lord Henryk, sięgając po papierosa do papierośnicy i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]