[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ale długi zaczęły rosnąć jeszcze przed śmiercią mamy, a od tego czasu nie miałeś ani centa
zysku.
 Czy nie moglibyśmy porozmawiać o tym pózniej?
 To niczego nie zmieni. Nie chcę z tobą walczyć, ale nie mogę sobie pozwolić na tak
kosztowne hobby. Ty zresztą też nie.  Wstała.  Muszę zdjąć szkła kontaktowe. Za chwilę
wracam.
Kiedy zostali sami, Juliana westchnęła.
 Przykro mi.  Pochyliła się nad stołem i dotknęła jego ręki.  Czy mogłabym ci jakoś
pomóc?
Spojrzał na nią zmrużonymi oczami.
 Chyba nie proponujesz mi znalezienia kupca na ziemię?
 Nie.  Uderzyła go lekko po ręku. Wymyśliła wspaniałe rozwiązanie, jeżeli Ben okaże
się rozsądny.
 Proponuję ci pożyczkę  powiedziała niezobowiązująco.
 Nie ma mowy  warknął.  Wiesz, jak nazywają mężczyzn, którzy biorą pieniądze od
kobiet?
 Tak, mężami  rzuciła impulsywnie. Patrzyła na niego skonsternowana.  Przepraszam.
Nie miałam tego na myśli.
 Akurat.  Uniósł jej dłoń do ust.  Proponujesz, żebym się z tobą ożenił dla pieniędzy?
 Skądże.  Udawała oburzoną.
 Ale mówiłaś coś o mężu.  Prowokował ją spojrzeniem.
 Tylko żartowałam.
 Czyżby?  Pokrywał pocałunkami jej rękę aż do ramienia. Kiedy pochylił się ku niej,
zadrżała. Potem rzuciła ostrożne spojrzenie w kierunku drzwi, za którymi zniknęła jego
siostra.
 Czy możemy porozmawiać o tym pózniej?
 Nie ma mowy.  Ugryzł ją delikatnie w ucho.
 Jeśli jeszcze raz wspomnisz o pożyczce, nasza znajomość dobiegnie końca.
 To prawda  wtrąciła się Lillian, która stanęła na progu, szeroko uśmiechnięta.  Można
go mieć, ale nie można kupić.
Juliana próbowała uwolnić się z uścisku Bena, ale jej nie puszczał. Uśmiechnął się
krzywo do siostry.
 Cieszę się, że wpadłaś, Lii. Kiedy wyjeżdżasz?
 Jutro lub pojutrze. Czy byłbyś tak miły i przyniósł moją torbę z samochodu?
Juliana patrzyła, jak Ben otwiera drzwi i wychodzi na zewnątrz. Po paru sekundach do
środka wśliznęła się kotka. Ben nie zwrócił na nią uwagi. Ale Lillian tak.
 Nie mogę w to uwierzyć.
 W co?
 %7łe Ben ma kota.  Lillian spojrzała na Julianę oczami niemal tak błękitnymi jak oczy
jej brata.  Coś, co zależy od niego... Kiedyś, przed śmiercią żony i syna, Ben nie uciekał od
odpowiedzialności.
 On... nie mówi o tym wiele.
 Nie jest w stanie. Czuł się odpowiedzialny za wypadek, choć oczywiście to nie była
jego wina. Myślał, że zawiódł rodzinę, kolegów z pracy, nawet społeczeństwo. Uważał, że nie
jest nic wart. To jego własne słowa.
Serce Juliany zamarło.
 Szkoda, że mnie tam nie było  szepnęła i w tym momencie uświadomiła sobie, że
wówczas nie byliby w stanie się porozumieć.
 Nie masz pojęcia, jak to wyglądało.  Lillian miała ponurą minę.  Stoczył się na dno 
przez dwa lata próbował wszystkiego z wyjątkiem narkotyków. Za długo był policjantem,
żeby po nie sięgnąć. Ale on...  Potrząsnęła głową i westchnęła.  Nie powinnam tego mówić.
Myślę, że to dlatego że... teraz jestem, jeśli chodzi o niego, większą optymistką.
 Dlatego, że ma kota?  Juliana pytająco uniosła brwi.
Lillian skinęła głową.
 I kobietę.
Wszedł Ben, niosąc torbę lotniczą i kilka reklamówek z zakupami. Lillian wstała i wzięła
od niego reklamówki. Juliana wstała również.
 Naprawdę muszę już iść  powiedziała.  Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy,
Lillian.
 Ja też.
Ben postawił torbę na podłodze i wziął Julianę za rękę.
 Chodz, odprowadzę cię do samochodu. Przytrzymał drzwi i mrugnął wesoło do siostry,
zanim wyszli z kuchni.
Ben i Lillian rozmawiali do póznej nocy. Zawsze byli sobie bliscy mimo dużej różnicy
wieku  a może właśnie dlatego. W pewien sposób Lillian była dla Bena bardziej matką niż
siostrą, ale też zaufaną przyjaciółką.
Teraz jednak była wspólniczką w interesach i jako taka zasługiwała na całą prawdę. A
więc Ben niczego nie ukrywał.
 Pamiętasz te upały w kwietniu? Cztery dni z rzędu o temperaturze powyżej czterdziestu
stopni... Owoce spadały jak grad. Opadły również zawiązki.
Lillian parsknęła ze złością.
 A ty wciąż myślisz, że uda ci się utrzymać ten sad?
 Tak, o ile będę miał dobre zbiory w sierpniu. A jeśli tak się stanie i nie będzie zbyt
silnych wiatrów, a system nawadniania wytrzyma i jeśli...
 Mogę to sobie wyobrazić.  Wstała i dolała kawy do kubka.  W takich okolicznościach
powinno ci zależeć na sprzedaży.
Potrząsnął głową, zanim jeszcze skończyła mówić.
 Nie sprzedam, a już na pewno nie temu sukinsynowi.
 Twoja przyjaciółka pracuje dla tego sukinsyna, jak go nazywasz.
 Nie przypominaj mi o tym. On kusi ją dużymi prowizjami, a ona nie może się tego
doczekać. Albo tak było do niedawna. Mówi, że się zmieniła.
 A ty jej wierzysz?  Lillian uniosła brwi.
 Tak.  Westchnął.  %7łycie z pewnością byłoby prostsze, gdybym mógł sprzedać kilka
akrów, ale Goddard tak opanował całą dolinę, że nie ma o tym mowy.
 Wiedziałam, że Juliana zajmowała się sprawą sprzedaży jeszcze przed śmiercią mamy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl