[ Pobierz całość w formacie PDF ]

własne zdanie. Niektórzy uważali ją za piękną, inni za odrobinę dziwną, lecz ona zawsze potrafiła o siebie zadbać. A gdy
tylko zorientowała się, co Glenn wyczynia, zadbała też o niego.
Nie potrzebuje ochrony Maca. Niech ochrania hotel i gości. Charlotte mu za to płaci.
Ona da sobie radę. Jeden głupi mail to za mało, żeby ją przestraszyć.
ROZDZIAA TRZECI
Marcie Sullivan postawiła warunek, by Mac nie zdradził Julie prawdy, a ponieważ to ona wypisywała czeki,
przystał na jej żądanie.
- Gdyby Julie się dowiedziała, że kogoś wynajęłam, puściłyby jej nerwy - uprzedziła. - Nie darowałaby mi tego.
Nienawidzi, gdy roztacza się nad nią parasol ochronny.
%7ładen problem. Mac nieraz pracował w tajemnicy, a to zlecenie wydawało się dziecinnie łatwe. Szczęśliwym
zbiegiem okoliczności w hotelu zwolniła się posada akurat dla niego, więc skorzystał z szansy. Jeśli Julie uważa, że
zbytnio ingeruje w jej życie prywatne, mógł się zasłonić argumentem, że to należy do jego obowiązków ochroniarza.
Mimo że bardzo interesowali go jej narzeczeni, skierował teraz rozmowę na inne tory i spytał:
- Jak długo jesteś asystentką Charlotte? Cztery lata?
- W lipcu będzie pięć. Dlaczego pytasz?
- Staram się zrozumieć, dlaczego kobieta porzuca karierę modelki, żeby zająć się papierkami w jakimś biurze.
Julie spokojnie przełknęła kęs homara, nabrała na widelec kolejny kawałek i spokojnie odpowiedziała:
- Byłam głodna.
Mac wskazał jej talerz.
- To jedz.
- Homar jest wyśmienity, ale nie to miałam na myśli. Kiedy byłam modelką, musiałam się pilnować, żeby nie
utyć. Bez przerwy chodziłam głodna.
- Więc zrezygnowałaś, żeby móc normalnie jeść?
- Poza tym chciałam korzystać ze swoich szarych komórek. - Zrobiła przerwę, wypiła łyk wina. - Praca modelki
jest nudna, a pozowanie do reklam perfum w szczególności, Spróbuj przez kilka godzin stać z flakonem perfum
"Symphony" w ręku.
- Reklamowałaś perfumy? - zdziwił się Mac, jak gdyby po raz pierwszy o tym usłyszał. - Symphony to duża
firma? Bo wiesz, ja kompletnie się na tym nie znam. Nie używam takich rzeczy - dodał.
- Pocałuj kobietę, która nimi pachnie, a zaczniesz ich używać - odparła z przekornym uśmiechem.
Wpatrując się w nią, miał ochotę zapytać, czy dla niego skropiłaby się perfumami i pozwoliła się pocałować.
- A więc to duża firma, tak?
- Produkcją perfum zajmują się koncerny farmaceutyczne i kosmetyczne - zaczęła. - W jednej firmie może
powstawać kilkanaście różnych linii zapachowych. "Symphony" była jedną z nich. Wszystkie perfumy z tej serii nosiły
nazwy związane z muzyką: "glissando", "Arpeggio", "Sonata", "Grace Note". Taki chwyt reklamowy.
Pomimo śmiertelnej nudy, pomyślał Mac, na tych zdjęciach reklamowych wyglądałaś bardzo seksownie. W
dossier Julie, które trzymał w biurze, miał ich całą kolekcję
Mac spotkał w życiu wiele kobiet, i pięknych, i znudzonych. Dzisiejszego wieczoru, z włosami w nieładzie, z
byle jakim makijażem, w za dużej bluzie i starych dżinsach, z błyskiem autentycznej przyjemności w oczach, Julie -
dziesięć lat starsza i mądrzejsza - wyglądała jak skończona piękność. Znacznie bardziej seksownie niż na tamtych
reklamach.
Namówił ją na deser po to tylko, by dłużej przebywać w jej towarzystwie i przyglądać się, jaką radość sprawia jej
jedzenie. Kiedy się wahała, zamówił dla siebie pudding z chleba. To ją uspokoiło i skusiła się na kawałek placka z
orzeszkami pekan. Zamówili też kawę, ona bezkofeinową, on prawdziwą. Jego dzień pracy jeszcze się nie skończył.
- Opowiedz mi o Hotelu Marchand - poprosił, gdy kelnerka przyniosła zamówienie. - Charlotte stosunkowo
niedawno przejęła od matki kierowanie nim, prawda?
Julie kiwnęła głową.
- We wrześniu zeszłego roku - uściśliła. - Hotel był marzeniem Anne i Remy' ego. On zajmował się restauracją,
ona hotelem. Mieszkali nad barem.
- Remy był postacią dosyć w mieście popularną - wtrącił Mac. - Renomowany kucharz, popularyzator kuchni
nowoorleańskiej. Zdaje się, że zginął w wypadku samochodowym ...
Julie ponownie kiwnęła głową.
- To było straszne. Podczas burzy, na grobli przecinającej jezioro Pontchartrain, pijany kierowca uderzył w jego
auto. - Urwała i westchnęła. - Ledwie zdążyłam go poznać. Dopiero kilka miesięcy pracowałam z nimi. Byli z Anne
bratnimi duszami.
- To dlatego Anne przekazała kierowanie hotelem córce? Bo straciła bratnią duszę?
Tym razem Julie potrząsnęła głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl