[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Augustus Beach.
- Pływanie? - spłoszyła się. - Plaża o północy?
- A co za problem? - Nicholas wzruszył ramionami.
- To prywatna plaża mojej rodziny.
- Ależ ja nie mam kostiumu!
- Ja też nie - powiedział ze zbójeckim błyskiem w
oku.
83
S
R
ROZDZIAA SIDMY
Nicholas zanurzył głowę w chłodne fale oceanu,
aby wyrównać temperaturę ciała. Płonął gorącem.
Bliskość Tary na siedzeniu dżipa obudziła w nim
niezwykłe emocje, sięgające najpierwotniejszych
instynktów. Nie potrafił tego wytłumaczyć - prze-
cież nie była pierwszą kobietą, jaką poznał w życiu.
Nie wiadomo, czy sprawił to wyraz jej oczu, gdy na
jego prośbę zdjęła grube okulary, czy słodka woń
jej skóry; w każdym razie przez całą drogę marzył
tylko, by zedrzeć z niej tę paskudną kieckę i wśli-
zgnąć się pomiędzy gładkie uda.
Zaklął pod nosem i znów zanurkował. Miał ocho-
tę zagłębić się w toń aż do utraty tchu, ale wiedział,
że jeśli zbyt długo pozostanie pod wodą, czujny
Fred ruszy do akcji. Królowa Anna od czasu tra-
gicznego wypadku jego młodszego brata miała
uraz do wody i pływania. Gdyby mogła, zabroniła-
by wszystkim swoim dzieciom kąpieli w oceanie.
Nicholas wynurzył się i zerknął na brzeg, wysre-
brzony blaskiem księżyca. Tara stała na krawędzi wo-
dy, wpatrując się w dal. Czyżby wypatrywała jego?
- Hej, chodz! - zawołał. - Woda jest boska.
- Jest zimna!
84
S
R
- W sam raz po upalnym dniu. A może nie umiesz
pływać? - prowokował.
Nawet z tej odległości mógł dostrzec, jak bojowo
uniosła podbródek.
- Umiem.
- Udowodnij.
- Niczego nie muszę ci udowadniać.
To prawda, pomyślał, zawracając do brzegu. Nagle
zatrzymał się, widząc, że Tara pospiesznie ściąga buty.
- Odwróć się! - wrzasnęła.
Musiał natężyć całą siłę woli, ale udało się. Po
chwili usłyszał plusk i głośny okrzyk.
- Kłamałeś! Jest zimna jak diabli!
- Orzezwiająca - poprawił, płynąc jej na spotkanie.
- Brrr! - parsknęła, gdy znalazł się u jej boku. - Za
parę minut będziesz miał przypadek wychłodzenia or-
ganizmu, panie doktorze.
Nicholas chwycił ją za rękę i przyciągnął ku sobie.
- Połączone ciepło dwóch ciał jest najlepszym anti-
dotum - stwierdził. Dalsze słowa uwięzły mu w gar-
dle, kiedy poczuł dotyk stwardniałych sutków na swo-
jej piersi. Oplótł Tarę nogami, pomagając jej utrzymać
się na wodzie, i żądza zapłonęła w nim płomieniem.
- Wyglądasz jak syrena - wyszeptał, patrząc na dłu-
gie, mokre rzęsy i policzki oblepione pasmami wło-
sów.
85
S
R
- Coś ty, brak mi ogona - zachichotała, lecz jej
wzrok pozostał czujny.
- Nie szkodzi, jesteś tak samo śliczna jak te
wodne panny.
- Zawsze wygadujesz takie głupstwa po dniu
ciężkiej pracy? - Przysunęła się bliżej, aż jej usta
znalazły się tuż przy jego wargach. Nicholas czuł,
że nie zniesie dłużej tej tortury.
- Nie, tylko wtedy, gdy mam syrenę za asystent-
kę - powiedział niskim głosem. - I nie przygryzaj
tak wargi, proszę.
- Dlaczego? - Znów otarła się o niego piersiami,
zwiększając mękę.
- Bo będę cię musiał pocałować - oświadczył i
natychmiast wprowadził swoje słowa w czyn. War-
gi miała miękkie, gorące i słone. Otwarła je zapra-
szająco i bez namysłu wtargnął językiem w ciepłe
wnętrze. Momentalnie poczuł, że zimna woda nie
jest w stanie ostudzić jego pożądania.
Zsunął dłonie po ciele Tary i trzymając ją za po-
śladki, przyciągnął do siebie. Gdyby nie bariera
cienkich majteczek, już by w nią wtargnął.
- Zdejmij to - wydyszał.
Ich spojrzenia spotkały się. W oczach Tary Ni-
cholas zobaczył odbicie własnego szaleństwa.
- Nicholas, co my robimy? - powiedziała ury-
wanym głosem. - Sprawy zaczynają biec za szybko.
Przecież mieliśmy tylko udawać, nie pamiętasz?
- To nie ma nic do rzeczy. Mówiłem, że nie za-
mierzam rezygnować z pożądania.
86
S
R
Spoważniała i odsunęła się od niego na tyle, ile
mogła.
- Przecież mógłbyś mieć wiele kobiet. Dlaczego
akurat ja? Bo jestem dostępna, bo masz mnie pod ręką?
Nie myślał o tym i nie chciał się zastanawiać; po-
zwalał, aby niosły go uczucia. Odpowiedział, bo zmu-
siła go do tego.
- Nie wiem, co znaczy dostępna" - odparł,
przyciągając ją pożądliwie. - Chcę ciebie, bo widzisz
we mnie mężczyznę, a ja widzę w tobie kobietę. Chcę
twojej uczciwości i szczerości. Chcę pasji, która tli się
pod twoją skórą, gotowa wybuchnąć płomieniem pod
moim dotknięciem - szeptał, igrając palcami po jej
piersiach.
Tara spazmatycznie wciągnęła oddech i znów za-
garnął jej usta. Nie przerywając pocałunku, poste-
rowali w kierunku płycizny. Tam stanęli, a śliskie cia-
ła splotły się ze sobą pod wodą.
- To się staje coraz bardziej szalone - westchnęła.
- I będzie coraz bardziej szalone, jeśli czegoś nie
zrobimy.
- Nie jestem pewna, czy to, o czym myślisz, jest
właściwym rozwiązaniem - podjęła pałeczkę, a oczy
jej zabłysły.
- Masz inne?
- Nie wiem - jęknęła i z ogromnym wysiłkiem wy-
sunęła się z jego objęć. Miała wrażenie, jakby już tylko
krok dzielił ją od przepaści, która kusiła, wzywała... .
87
S
R
Zniła niespokojne sny o pocałunkach i pieszczo-
tach Nicholasa, o kochaniu się z nim. Było pózno,
kiedy obudziło ją pukanie do drzwi. Gwałtownie
usiadła na łóżku. Błąd! Pokój fiknął koziołka przed
oczami. Tara automatycznie przechyliła głowę i
zaczęła odliczać.
Nicholas dopadł łóżka ze śniadaniem na ta
- Dzień dobry, śpiąca królewno. Obudziłem cię?
- zagadnął radośnie.
Tara liczyła w skupieniu. Zmarszczył brwi, zdzi-
wiony brakiem reakcji. Odstawił tacę na stolik i z
troską pochylił się nad nią.
- Co się stało?
- Nic - zamrugała, wracając do rzeczywistości.
- Czekałam, aż... świat przestanie krążyć.
Owszem, obudziłeś mnie, ale śniadanie wygląda
apetycznie.
Nicholas ujął jej głowę w dłonie. Tym razem do-
strzegła w jego oczach zawodowe skupienie.
- Jak często miewasz zawroty głowy?
- Trudno powiedzieć. Czasami nic się nie dzieje
całymi miesiącami, a potem pojawiają się znienac-
ka.
- Wzruszyła ramionami. - Nic poważnego, przecież
mówiłam ci, że od dzieciństwa cierpię na zaburze-
nia równowagi. Widać taka już się urodziłam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]