[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyznamy się do tych prezentów przed kolegami, ani nie powiemy, ile czasu zabrało nam ich
wybieranie, zawstydzeni
41
Pierdomenico Bacalario - Elena Peduzzi
faktem, że i tak na nic się nie zdały? A jeśli już były trafione, czy wiecie w ogóle, po co je wam
dajemy? Nie. Dla żadnych tam pocałunków. Dajemy wam prezenty, aby pozbyć się wrażenia, iż nie
mamy pojęcia o czymś, co wy już doskonale rozumiecie. I nawet nie wiem, co to takiego. To coś",
co jest ważne, kiedy się ma szesnaście lat. Kropka. Stąd te prezenty -
ponieważ jedynie wasz uśmiech może dodać nam odwagi potrzebnej do skoczenia na głęboką wodę,
by przekonać się, czy to coś" jest naprawdę tak wartościowe, jak mówią.
Ostatni odcinek drogi biegnie obok miejsc na łódki, a następnie ścieżka zaciera się wśród okrągłych
błyszczących kamyków.
-
Greto!
-
Cześć, Penny. W końcu dotarłam - witam się z nią zadowolona, że zaraz w końcu będę mogła się jej
wyżalić i dowiedzieć się, dlaczego w ogóle mnie nie poinformowała o panujących tu pustelniczych
warunkach.
I nie chodzi mi wcale o podróż promem. Nie przeszkadza mi też półgodzinny marsz, do którego będę
zmuszona za każdym razem, gdy zechcę wydostać się z domu. Nie chodzi nawet o cuchnącego konia i
zarośniętą ścieżkę na plażę. Ale wszystkie te rzeczy skumulowane w jednym miejscu stają się nie do
zniesienia.
-
Tak się cieszę, że przyjechałaś! Cześć, Tommy! -Penny stara się dać buziaka w
policzek również mojemu bratu, który przyjmuje to dosyć obojętnie.
Cały czas zerka w kierunku skał i trzcin na końcu plaży. Odwraca się do mnie, żeby uzyskać
przyzwolenie, po czym biegnie w stronę morza.
-
Uważaj na siebie! Ja zostaję na plaży - krzyczę do niego.
Nie odpowiada, ale wiem, że mnie usłyszał.
Ponownie odwracam się do Penny, a ona prowadzi mnie do grupki swoich przyjaciół.
42
Dziennik zakochanej nastolatki
-
To dwójka moich przyjaciół, którzy, tak jak ja, przyjeżdżają tu na wakacje od dziecka
- szepcze mi do ucha Penny, jakby były to informacje kluczowej wagi. I, biorąc pod uwagę mój
zamiar wyżalenia się, może faktycznie tak jest.
-
To jest Camilla, mieszka w domu obok mnie.
Spod cienia parasola wyłania się dziewczyna o żyłkowatym ciele pokrytym skórą tak jasną, iż
wydaje się prawie przezroczysta, oraz usianym tu i ówdzie czerwonymi plamami po
oparzeniach słonecznych.
-
Cześć, Greto! - wita się ze mną i ładnie uśmiecha.
-
Miło cię poznać.
-
A to Daniel - ciągnie Penny, obowiązkowo zmieniając ton głosu.
Opisy telefoniczne Penny całkowicie zgadzają się z rzeczywistością - jest bardzo przystojny.
Sama nie wiem, co uderza mnie bardziej - muskularne ciało (pewnie efekt godzin spędzonych na
siłowni), brązowa falista czupryna czy też jego oczy, których barwę trudno określić - coś pomiędzy
błękitem morza a kobaltem.
-
Cześć, Greto. Wiele o tobie słyszałem.
Hmmm. Z zasady nie ufam osobom, które chcą się przypochlebić innym, jeszcze zanim ich poznają,
więc postanawiam od razu postawić go do pionu.
-
Cześć... Daniel, prawda? Przepraszam, ale zupełnie nie mam pamięci do imion.
Penny puszcza do mnie oko z aprobatą i pyta:
-
Co powiesz na kąpiel?
-
Bardzo chętnie. Po czterech godzinach podróży, a przede wszystkim po pokonaniu tej okropnej
ścieżki, tego właśnie mi trzeba.
Nie wspominając już, chciałam dodać, o koniu. Jednak nie mam pewności, czy Gigi nie jest krewnym
któregoś z przyjaciół Penny, więc wolę to przemilczeć. Również dlatego, że nie chcę wyjść na osobę,
której w głowie tylko wygody. Nie jestem wygodnicka, ale na takie utrudnienia powinnam była
zostać jakoś przygotowana.
43
Pierdomenico Baccalario - Elena Peduzzi
Rozbieram się do kostiumu.
Zdejmuję szorty i koszulkę, i by już nie przedłużać, od razu kieruję się ku morzu.
Jest naprawdę podobne do tego w Ligurii.
Po trzech krokach woda sięga mi już do pasa. Przynajmniej na tym się nie zawiodłam. Nie znoszę
człapać kilometrami, aby dostać się na głębokość, na której można swobodnie pływać.
Zanurzam się i wreszcie mogę zawiesić wszystkie procesy myślowe. Płynę kilka metrów pod wodą,
kiedy nagle czuję, że coś łapie mnie za kostkę. To czyjaś ręka. Wystawiam głowę i kogo widzę?
Daniela.
-
Cześć, rybko. Nie przestraszyłem cię? - serwuje mi jeden z tych klasycznych tekstów, które zdaniem
facetów mają być zabawne.
-
Jakoś sobie poradziłam. Jak to rybka.
-
Jesteś nie tylko dowcipna, ale do tego bardzo ładna.
-
Niech będzie. W dniu moich narodzin była promocja - odpowiadam zgryzliwie.
-
Trafiony, zatopiony. Podoba ci się wyspa?
-
Ojej, chyba tak. Choć nie spodziewałam się takiej dziczy.
-
Nie lubisz niczego, co dzikie?
-
Powiedziałam tylko, że nie spodziewałam się dziczy, a nie, że nie lubię niczego, co dzikie - uściślam
z szerokim uśmiechem, który oznacza: zupełnie ignoruję twoje aluzje".
-
Chcesz zobaczyć skałę, z której można skakać na główkę? To niedaleko - proponuje.
Odwracam się, aby odszukać Perrny, ale chyba jeszcze nie zdecydowała się wejść do wody.
Przyjmuję więc zaproszenie Daniela.
Płyniemy mniej niż pięć minut i zatrzymujemy się przy skale, w miejscu, które wygląda na
najdogodniejsze do wspinaczki. Pierwszy wchodzi Daniel i podaje mi
44
Dziennik zakochanej nastolatki
rękę. Chwytam jego dłoń, a on podciąga mnie do góry. Wspinamy się przez kilka metrów, aż w końcu
docieramy na gładki występ, który wygląda jak zawieszona w błękicie trampolina.
-
Ja skoczę pierwszy, żeby ci pokazać, gdzie jest najgłębiej - mówi Daniel.
-
Dobrze.
Po pływaniu serce mocno mi wali. Na skale jest wprost prześlicznie.
Daniel rzuca się w dół i prezentuje idealny skok.
Jestem pod wrażeniem.
-
Brawo! - krzyczę do niego, kiedy widzę, że już się wynurzył. - Teraz moja kolej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]