[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cierpieć, nie będąc w stanie wezwać pomocy w swoich ostatnich godzinach. Także i ta
kobieta przeniosła się do lustra w czasie przeżywanej wizji.
"Początkowo, siedząc tam (w izbie zjaw), byłam zdenerwowana, ale szybko się
opanowałam. Właściwie nie oczekiwałam, że mi się to przydarzy. Wie pan, to są takie
rzeczy, które zawsze przydarzają się komuś innemu. Ale to naprawdę zaczęło się od
razu. Wizje, jeśli to właśnie były one, wydawały się tak wyrazne jak rzeczywistość. Nie
było w nich nic nierealnego, ale to z całą pewnością bardzo trudno wytłumaczyć.
62
Zobaczyłam wizję najpierw w lustrze, to znaczy najpierw jakieś kolorowe wzory i małe
błyszczące iskierki czy plamki światła. Zobaczyłam gęstą mgłę, jak nadciąga i wypełnia
całe lustro, zupełnie jakby za oknem kłębiła się chmura, a po tej mgle pojawiło się ostre
światło. Zobaczyłam to światło gdzieś daleko i małe, krótkotrwałe scenki, a potem moją
uwagę przyciągnęła ścieżka i wiedziałam, że mam nią pójść, w każdym razie dokądś w
tym kierunku.
Ruszyłam tą drogą. Nie mogę powiedzieć, że weszłam w lustro, ponieważ nie
zauważyłam momentu przechodzenia przez nie, ale wiem z całą pewnością, że byłam w
innym wymiarze. Zwiatło i różne sceny rozgrywające się wokół mnie ale nie zwracałam
na nie uwagi, ponieważ wiedziałam, że muszę iść tą ścieżką.
Szłam nią i zobaczyłam troje ludzi stojących po mojej lewej stronie, podeszłam więc
do nich bliżej i wtedy zobaczyłam, że to była moja babcia oraz moja ulubiona ciocia Betty
i jeszcze ktoś trzeci, kogo nie rozpoznałam, ale z pewnością była to jakaś kobieta.
Ciocia Betty w jakiś sposób wskazała mi, że tą trzecią osobą była moja prababka
Harriet, i wtedy poznałam ją, ponieważ widziałam jej fotografie. Ale ona wcale nie
wyglądała jak ze zdjęcia. Wyglądała o wiele żywiej niż na fotografiach, które widziałam,
albo niż potrafiłam sobie wyobrazić. I robiła wrażenie zupełnie młodej, choć była bardzo
stara, kiedy umarła. Odkąd byłam małą dziewczynką, pamiętam, że zawsze w rodzinie
opowiadano o niej różne historie. Ta kobieta miała naprawdę silną osobowość.
Czułam się taka szczęśliwa, że chciałam krzyknąć z radości. Tak mi było dobrze, że
widziałam Betty i moją babkę. Wydawało się, że one obie tak dużo rozumiały, jeśli
pojmuje pan, co chcę przez to powiedzieć. Jakby wiedziały o wiele więcej niż wtedy,
kiedy żyły.
Przez całe to spotkanie rozpierała mnie radość. Byłam taka szczęśliwa. Nie miałam
najmniejszej wątpliwości, że one tam są i że je widzę, i to spotkanie było tak realne jak
wszystkie inne spotkania. Nie mogłam tylko dosięgnąć ich z miejsca, w którym stałam.
Powiedziały mi, że wszystko jest w porządku i mają się dobrze. To dla mnie ogromna
ulga. Teraz już mogę powiedzieć, że nie martwię się o ciotkę. Była naprawdę odprężona i
spokojna.
Gdybym tylko potrafiła opisać panu to światło. Nigdy przedtem nie widziałam czegoś
takiego. Nie weszłam w to światło. Widziałam wszystko z pewnej odległości. Nie
słyszałam leż żadnych głosów, po prostu wiedziałam, co starały się mi powiedzieć.
Przypominało mi to, co kiedyś słyszałam o czytaniu z myśli.
Rozmawiałam też krótką chwilę z babcią. Byłam jedną z jej pierwszych wnuczek, więc
łączyła nas szczególna więz. Babcia też powiedziała, że ma się dobrze. Było to po prostu
radosne spotkanie.
One wszystkie wyglądały jak normalni ludzie. Widziałam je wyraznie, blisko, ale nie
tuż obok. Wiedziałam, że nie mogę z nimi zostać, ale uświadomiłam sobie, że one nadal
żyją i że kiedyś spotkam je znowu. Nie widziałam ich stóp, tylko sylwetki od kolan w górę.
63
To spotkanie nie trwało bardzo długo. A potem po prostu wróciłam do fotela, a wizje w
lustrze bardzo szybko znikły. Z pewnością dat mi pan bardzo dużo do myślenia. Nigdy
nie uwierzyłabym w coś takiego. A jednak nie ulega wątpliwości. że to było rzeczywiste.
Stały przede mną i to na pewno były one".
Czternaście miesięcy po wizycie ta sama kobieta powiedziała mi, że pózniej miała
jeszcze dwie krótkie wizje swojej ciotki Betty. %7ładna z nich nie była tak wyrazna, jak ta,
którą przeżyła w psychomanteum, ale w obu przypadkach czuła obecność ciotki. Jej
wizyta w psychomanteum i to, co działo się potem, zmieniły jej nastawienie do zjawisk
paranormalnych. O ile dawniej wątpiła w życie pozagrobowe, o tyle obecnie jest
przekonana, że po śmierci życie trwa nadal.
Czy te przemiany są trwałe? Nie wiem; jeszcze przez kilka lat będę musiał
obserwować ludzi, którzy wpatrywali się w lustro, żeby móc odpowiedzieć na to pytanie.
Mogę tylko stwierdzić, że skuteczne wywołanie wizji prowadzi przynajmniej do
krótkotrwałych zmian osobowości.
R%7łNORODNOZ PRZE%7łY
Moje analizy różnych zjawisk i procentowe obliczenia częstotliwości wizji możliwe były
do wykonania stopniowo, w miarę jak do psychomanteum przychodzili klienci.
Zapamiętałem to jako okres nieustannych, nabrzmiałych wspomnieniami spotkań z
ludzmi wrażliwymi i osiągającymi swój cel.
Fascynujące było obserwowanie rozsądnych ludzi relacjonujących na świeżo,
bezpośrednio wrażenia z tego, co wydawało im się autentycznym wydarzeniem o
niezwykłym charakterze. Przeglądam ich notatki teraz i czuję, że są to niezapomniane
opowieści.
"Oni na kogoś czekali"
Jednym z pierwszych uczestników mojego eksperymentu był
siedemdziesięciokilkuletni mężczyzna, który przez długi czas i z dużym powodzeniem
robił karierę w psychoterapii. Wspominam o tym, żeby podkreślić, że człowiek ten do
głębi i od dawna rozumiał umysł ludzki.
Przygotowywaliśmy się przez cały dzień, mając nadzieję, że uda mu się może spotkać
z ojcem, który zmarł przed trzydziestu laty. Patrzyliśmy razem na wyblakłe fotografie i
przeglądaliśmy stare dokumenty. Rozmawialiśmy o miłych i tych nieco mniej
przyjemnych wspomnieniach o jego ojcu. Przed zmierzchem zaprowadziłem go do izby
zjaw. Kiedy wyszedł stamtąd, mniej więcej półtorej godziny pózniej, był wyraznie
wzruszony, ale szczęśliwy po tej swojej zdumiewającej podróży do Królestwa
Pośredniego.
"Minął pewien czas, nim to się zaczęło, ale nie wiem jak długi. W pewnej chwili wydało
mi się, że w lustrze zaczyna się kłębić mgła, jakby wirował delikatny pył. A potem to
znikło i zobaczyłem przepływające wokół jakieś kształty, jakby wzory geometryczne.
Poczułem lekkie drgnięcie czy wstrząs, zawrót głowy, trochę tak, jakby miało mi się
zakręcić w głowie, ale nic się nie stało.
64
Ruszyłem przed siebie, ale nie poruszałem się chwiejnym krokiem, tylko gładko,
niemal jakbym się przesuwał. Wszedłem wprost do lustra i sunąłem przed siebie.
Wkrótce dostrzegłem coś w ciemności, w oddali. To znaczy nie panowała zupełna
ciemność. Wszystko było podświetlone, ale w dali widziałem miejsce wyraznie jaśniejsze
od innych, które w porównaniu z nim wydawały się ciemne. Poruszałem się przez ten nie
tak jasny obszar w stronę najjaśniejszego miejsca, a w miarę jak się zbliżałem, zacząłem
dostrzegać, że była to jakaś budowla. Nie potrafię powiedzieć, co to było. Widziałem
wszystko wyraznie, ale nie umiem opisać słowami.
Była to jakby platforma czy scena. Pomyślałem o peronie na stacji kolejowej, gdzie
oczekuje się kogoś, kto ma przyjechać pociągiem; peronie zalanym ciepłym, jasnym
żółtawo-białym światłem.
Nadal zbliżałem się w tamtą stronę, usiłując zobaczyć, co to jest, i zastanawiając się,
co u licha się dzieje, aż wreszcie zobaczyłem dwoje ludzi na owej platformie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]